Kiedy otworzyłam oczy był już późny wieczór. Dałam się otulić Morfeuszowi na kilka ładnych godzin. Wykończyły mnie po prostu te wszystkie atrakcje dzisiejszego dnia i wzmożone odwiedziny, do których nie przywykłam. Ruszyłam się niezdarnie, poprawiając swoje zmęczone ciało na łóżku i zamarłam na chwilę. Obok, na krześle siedział Wiktor. Między splecionymi ramionami położonymi na mojej pościeli, miękko opadała mu głowa w lekkiej drzemce. Był taki spokojny i tak przystojny jednocześnie. Powstrzymywałam się, żeby nie dotknąć jego bujnej czupryny, jego delikatnie zarysowanej szczęki z lekkim zarostem, żeby tak po prostu nie przytulić. Ale nie... musiałam być twarda. Żaden facet nie mógł ze mnie robić swojej zabawki. Żaden nie mógł traktował mnie jak swojego trofeum. Koniec z tym...
– Siedzi tu u pani tak już dobre trzy godziny. – powiedziała pielęgniarka, która przyszła wymienić kroplówkę. – Nie zdarza się często, żeby ktoś się o kogoś tak martwił. – rzuciła na odchodne.
Martwił? A może po prostu gryzło go sumienie, że odkryłam ten cholerny zakład, albo chciał się dowiedzieć czy nie doniosłam na ich dwójkę Policji? – myślałam sobie, kiedy chłopak zaczął się lekko wiercić na krześle, aż całkowicie podniósł głowę do góry, przecierając twarz, jakby nie spał kilka dni.
– Hej Piękna. Jak się czujesz? – zapytał sennie, łapiąc mnie za zlodowaciałą dłoń.
Odepchnęłam go, nie chcąc czuć na skórze jego dotyku. Mój wzrok przeszywał go niczym ciernie, przekazując tylko niespotykany ból mojej duszy.
– Bywało lepiej. – parsknęłam opryskliwie, nie patrząc nawet w jego stronę.
– Sara... Pozwól mi wszystko wyjaśnić. – powiedział, próbując przykuć mój wzrok.
– Nie sądzisz, że już wszystko zostało powiedziane?! – wybuchłam, a po policzku spłynęła łza. – Zakład wygrany! Tam są drzwi! – wskazałam ręką, na szarą futrynę.
– Nie... nie wyjdę, dopóki nie wysłuchasz mnie od początku do końca.
Postawił się a mi popłynęły kolejne łzy raz za razem, mocząc poduszkę, na której oparłam swoją twarz. Odwróciłam się do niego plecami. Nie chciałam, żeby widział co wyprawiam. Nie mógł widzieć mojego płaczu. Nie mogłam się zdradzić. Miałam być silna a przy nim to było takie trudne. Rozpacz przenikała moje serce, kiedy pomyślałam, że wszystko co między nami było, nie było naprawdę. Że byłam tylko jego trofeum, którym mógł się pochwalić przed kolegami.
– Sara...
Dotknął delikatnie mojego ramienia, a ja znów strąciłam jego dłoń. Siedział w milczeniu jeszcze jakiś czas, pewnie nie wiedząc jak zacząć.
– No mów jak chcesz. – rzuciłam chłodno uspokajając oddech. – Nie obiecuję jednak, że będę tego słuchać.
– Dobre i to... – westchnął i zaczął wszystko opowiadać jak na spowiedzi. Nie chciałam go słuchać, a jednak z uwagą to robiłam, nadal tępym wzrokiem wpatrując się w białe ściany sali.
– Tak jak Ci już prędzej wspomniałem... Na początku byłaś dla mnie tylko obcą osobą. Zgrabną dziewczyną z baru, której dogryzali moi znajomi. Po wyjściu z lokalu Karol rzucił głupio, że może się nawet ze mną założyć o kasę, że Cię poderwie i się z nim prześpisz.... Znamy się od małego. Wychowaliśmy się praktycznie na jednym podwórku. Zawsze mieliśmy głupie pomysły i przygody i też nie raz dla żartu się zakładaliśmy. Później nasze drogi się rozeszły. Ja wyjechałem na studia i wydoroślałem, a jemu widać zajmuje to trochę więcej czasu... Założyłem się dla żartu. Nie planowałem tego wszystkiego. Po prostu wiedziałem, że Karol dużo potrafi zrobić, aby ze mną wygrać, więc dla świętego spokoju wolałem Cię mieć na oku... – westchnął cicho i zrobił pauzę. – Im dłużej Cię obserwowałem, tym bardziej chciałem Cię poznać, ale byłaś nieugięta. Podobało mi się to... Twoja zadziorność a zarazem ostrożność w stosunku do mnie. Twoje rumieńce, kiedy zawstydzona nie wiedziałaś co powiedzieć. To wszystko było takie seksowne... – uśmiechnęłam się pod nosem, choć wciąż czułam w sobie niesamowitą wściekłość. – Zapomniałem o tym całym zakładzie i po prostu chciałem Cię lepiej poznać. Byłaś dla mnie tajemnicą, którą chciałem odkryć i nadal chcę odkrywać... Rozumiesz Sara? – Zapytał czule, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Byłam jednak nieugięta i wzruszyłam tylko obojętnie ramionami. Poczekał chwilkę, jakby się wahał i zaczął mówić dalej. – Nawet wypytywałem o Ciebie Majkę i udało mi się od niej wyciągnąć gdzie tak pędzisz co środę...– Zdrajczyni! Pomyślałam odruchowo i słuchałam dalej. – Jedynym sposobem, żebyś mnie zauważyła było wkręcenie się na Twoje zajęcia i zrobienie z siebie totalnego głupka przed wszystkimi. Tylko to przyszło mi do głowy, żebyś zwróciła w końcu na mnie swoją uwagę...
CZYTASZ
Lazurowe Spojrzenie -ZAKOŃCZONA (Korekta)
ChickLitOna - początkująca artystka sztuk pięknych. On - z zamiłowania bokser. Przypadkowe spotkanie splata ich losy powodując serię niekontrolowanych zdarzeń. Miłość, seks, zdrada i tajemnica, która potrafi zniszczyć wszystko. Które uczucia okażą się sil...