22. Przyjaźń czy kochanie?

2.7K 95 0
                                    

Wyszłam za drzwi klimatyzowanego pomieszczenia, stawiając czoła ciepłemu powiewowi powietrza, który prawie momentalnie spiekł moją twarz.

Zapowiada się upalna jesień. – pomyślałam podśmiechując się pod nosem.

Nie znosiłam chłodu i tej deszczowej szarugi, która towarzyszyła tej porze roku. Zawsze przygnębiał mnie ten widok za oknem i nie sprzyjał żadnym ciekawym wyjściom na miasto. Każdy spacer wydawał mi się wręcz bezsensowny i bezcelowy. Również zima była dla mnie czymś nie do zniesienia. Chowanie się pod ciepłym, puchowym kocem z gorącym kubkiem czekolady ogrzewającym zmarznięte ręce, to chyba jedyna przyjemna czynność jaką można było robić, kiedy na zewnątrz królowały minusowe temperatury. Za to wiosna i lato... Ach... Uwielbiałam... Wtedy po prostu czułam, że żyję. Wtedy po prostu odżywałam i rozkwitałam, jak zimowa gąsienica przekształcona w wiosennego motyla. Taka poczwarka, która musi przejść z zaciśniętą szczęką przez jeden etap roku, aby móc w pełni cieszyć się kolejnym. Tak to właśnie ze mną było.

Spojrzałam daleko przed siebie, osłaniając ręką oczy od słońca. Na końcu chodnika stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak w zielonej koszuli w białą kratę z krótkim rękawkiem i w modnie przetartych jasnych jeansach. Mimo dużych, czarnych przeciwsłonecznych okularów na jego nosie, od razu rozpoznałam w tej postaci Sławka. Ręce trzymał w kieszeniach, od czasu do czasu wyciągając je i nerwowo spoglądając na tarczę zegarka umieszczonego na lewym nadgarstku.

– Hej. Przepraszam, że musiałeś tyle czekać. – stanęłam przed nim i od razu zaczęłam się tłumaczyć. – Zatrzymali mnie w pracy, a komórkę miałam w szafce, więc nie miałam jak Cię uprzedzić.

– Sara spokojnie. – powiedział ciepło ściągając z nosa okulary. – Fakt... – westchnął. – Pół godziny to nie mało, ale jak widzisz wciąż tu jestem.

Uśmiechnęłam się, trochę z grzeczności, trochę z sympatii, bo jakby nie patrzeć naprawdę polubiłam tego człowieka, no ale te kwiaty... Te kwiaty popsuły całą naszą przyjacielską relację. Trzeba było to zakończyć.

– Może usiądziemy?

Wskazałam ręką ławkę nieopodal, z dala od rozchichotanych ludzi, robiących zakupy w przydrożnych sklepikach z pamiątkami. Potrzebowałam spokojniejszego miejsca na rozmowę.

– Ooo... – spojrzał na mnie pytająco. – Powiedziałaś to takim tonem jak moja matka, kiedy chciała prawić mi morały po dostaniu uwagi w podstawówce. – usiedliśmy a on dodał troskliwie: – Co się dzieje Młoda?

Oczy miałam skierowane w dół, jakby moje buty były tak wyjątkowe i olśniewające, że nie można było oderwać od nich wzroku. Ręce zaczęły się pocić jak przed egzaminem maturalnym do którego, mimo maratonu zakuwania, byłam niedostatecznie w mojej ocenie przygotowana. Paraliżowało mi gardło, kiedy rozum nie potrafił znaleźć odpowiednio stanowczych a zarazem delikatnych słów, aby nie zranić uczuć tego fajnego chłopaka. Siedziałam milcząc, nie zdając sobie sprawy z tego, że ta chwila trwała zbyt długo.

– Sara... – wyrwał mnie z transu niski głos. – Stało się coś?

– Nie... Po prostu nie wiem jak zacząć. – wymamrotałam pod nosem.

– Najlepiej wprost. – oznajmił stanowczo.

Odetchnęłam dwa razy uspokajając oddech, jakby dodatkowa porcja powietrza w płucach miała dodać mi otuchy.

– To musi się skończyć! – Wypaliłam spoglądając w twarz zaskoczonego chłopaka.

– Ale co? Co masz na myśli? – zdziwił się, a jego spokój zaczął mnie drażnić.

Lazurowe Spojrzenie -ZAKOŃCZONA (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz