Czas mijał bardzo powoli, wręcz ślamazarnie. Czułam się, jak ten ślimak próbujący go za wszelką cenę wyprzedzić, lub chociażby dotrzymać mu tempa. Majka chodziła do pracy na długie godziny a jeśli to było możliwe spotykała się z Borysem. Zaproponowała oczywiście, że na czas mojego chorobowego zostanie ze mną i poświęci mi sto procent swojej uwagi i wolnego czasu. Nie mogłam jednak na to pozwolić. Nie byłam obłożnie chora. Rana na głowie zanikała, tak jak krwiak, który powstał po uderzeniu. Z jednej strony cała ta sytuacja wydawała mi się wręcz komiczna. Jak w końcu można było załatwić się tak zwykłą butelką po piwie. Śmiechu warte. Z drugiej zaś strony ucieszył mnie fakt, że butelka nie była całkowicie rozbita a tylko ukruszona, akurat w miejscu w którym we mnie trafiła i rozcięła skórę. W przeciwnym razie, mogłabym nie siedzieć na szarej, zamszowej kanapie z zieloną herbatą w rękach i czekać na powrót przyjaciółki do mieszkania. Troszkę mi nawet ulżyło kiedy pomyślałam, że rzeczywistość, mimo że nieprzyjemna, okazała się dużo lepsza niż moje "A co gdyby?"
Męczyło mnie siedzenie w domu. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Wykonywałam zalecenie lekarza, który jeszcze przy wypisie ze szpitala dawał mi reprymendę żebym słuchała tego co do mnie mówił i bezwzględnie odpoczywała. Sławek również mnie odwiedził, tak jak obiecał. Rozmawialiśmy swobodnie do czasu, kiedy nie wyleciał z zaproszeniem na randkę.
No ja proszę, czy cały wszechświat jest przeciwko mnie? Rzuca mi co rusz kłody pod nogi i czeka z niecierpliwością, kiedy się potknę lub opadnę z sił, aby je pokonywać? Chłopak może jest przystojny i zabawny, ale zdecydowanie nie jest dla mnie. W moim sercu nadal jest taki jeden szalony facet, którego miłosne wyznanie nie wychodzi mi z głowy, powodując na twarzy uśmiech połączony z rumieńcem. No cóż, co robić. Wiktor się nie odezwał od tamtego czasu, mimo upływu kilku dni. Nie mogę go za to winić, w końcu sama zabroniłam mu kontaktu ze sobą. Mimo rozdartego serca, nadal o nim myślę i szaleńczo za nim tęsknię, ale...ale muszę zrobić porządek sama ze sobą, wyznaczyć sobie jasne granice mojego postępowania. Nie dam sobą pomiatać nikomu. – moja gonitwa myśli była nie do zniesienia.
Mijały kolejne dni. Z nudów przetestowałam już ponad tuzin nowych przepisów kulinarnych, co bardzo cieszyło Majkę i nie tylko ją, bo z moich popisów szefowej kuchni skorzystał również Borys. Dotychczas widywaliśmy się sporadycznie, lub w przelocie w drzwiach, kiedy przychodził po swoją dziewczynę. Teraz miałam okazję poznać go lepiej. Już wiedziałam, dlaczego moja przyjaciółka straciła dla niego głowę. Był inteligentny, zabawny i bardzo szarmancki, jak dostojni panowie w kapeluszach z dawnej epoki. Pewnie w łóżku też nie jedno potrafił skoro Majka zawsze wracała jakby złapała Pana Boga za nogi. Dwa lata związku w końcu o czymś świadczyło. Cieszyłam się z ich szczęścia i nawet trochę zazdrościłam. Chciałam, żeby w moim życiu wszystko było takie proste. Może rzeczywiście byłam jakaś pechowa, albo na moich przodków rzucono jakąś klątwę, która ciągnęła się do dnia dzisiejszego. Może naprawdę przyciągałam do siebie samych nieodpowiednich mężczyzn, którym towarzyszyły tylko kłopoty... I jak tu miałam żyć spokojnie, ze świadomością, że każdy kolejny krok, mógł okazać się jedną wielką porażką... Marzyłam już o powrocie do pracy, o tym, żeby zrestartować swój umysł, w którym co dzień kłębiły się nowe, nieznośne myśli. Samotne spacery nie pomagały na moje wewnętrzne dylematy, choć dla fizycznej postawy były bardzo kojące.
Dni przekształciły się w tygodnie. Nie kontaktowałam się z Wiktorem, choć podświadomie sama liczyłam na to, że odezwie się pierwszy. No cóż, postawiłam przecież sprawę wystarczająco jasno, aby trzymać go na dystans. Praca mijała lekko i przyjemnie. Głowa nie bolała. Cała opuchlizna zniknęła dość szybko, a zawroty nie pojawiły się ponownie. Zaczęłam odzyskiwać wewnętrzną równowagę, co było mi niezbędne do dalszego funkcjonowania, tak jak woda do życia. Wszyscy nadal się o mnie martwili i chcieli we wszystkim wyręczać, ale zbywałam ich uśmiechem i dobrym słowem lub nawet rzuciłam jakimś żarcikiem na odczepne.

CZYTASZ
Lazurowe Spojrzenie -ZAKOŃCZONA (Korekta)
ChickLitOna - początkująca artystka sztuk pięknych. On - z zamiłowania bokser. Przypadkowe spotkanie splata ich losy powodując serię niekontrolowanych zdarzeń. Miłość, seks, zdrada i tajemnica, która potrafi zniszczyć wszystko. Które uczucia okażą się sil...