13. "Pan i władca"

3.9K 133 11
                                    

Stanęliśmy pod moim blokiem. Wiktor przekręcił kluczyk w stacyjce i zgasił silnik. Rękoma opierał się wciąż o kierownicę z miną posępną i przygaszoną, jakby próbował się na coś przygotować, do czegoś odważyć. Patrzyłam na niego w milczeniu. Dotąd nie widziałam go tak zamyślonego i skupionego.

– Wyjeżdżam w sprawach służbowych na jakiś czas... – oznajmił wpatrując się w przednią szybę samochodu. – Wrócę dopiero na koniec tygodnia. Może w sobotę albo w niedzielę. – dokończył z niesamowitą powagą.

– Przecież to nie koniec świata. Czemu się tak przejmował? Oczywiście też wolałabym go widywać codziennie, ale mamy XXI wiek. Istnieje Internet, telefon... Epoka wysyłania wiadomości gołębiem pocztowym już się skończyła. Teraz klikasz i już masz. Czyżby bał się tak krótkiej rozłąki? A może boi się, że w tym czasie znajdę sobie innego? – Moje myśli wciąż krążyły wokoło jego słów. – No niedoczekanie mój drogi... Uzależniłeś mnie od siebie. Od swoich oczu, ust, od twojego zmysłowego ciała, od dotyku, zapachu. Uzależniłam się od sposobu w jaki wyrażasz, że jestem dla ciebie ważna i jak otaczasz mnie swoją opieką. Jestem zakochana, ale po raz pierwszy tak poważnie, tak prawdziwie. Nie czuję przy Tobie skrępowania, ani nie muszę udawać kogoś innego niż naprawdę jestem i to jest cudowne.

– Wiktor... – spojrzał w moją stronę. – Jestem dużą dziewczynką. Wytrzymam tydzień sama. – uśmiechnęłam się, choć on wciąż był poważny.

– Gdybym mógł, zabrałbym Cię ze sobą. – westchnął.

– Jak byś to sobie niby wyobrażał? Jestem nowa w pracy. Kaśki teraz nie ma i nawet szef z żoną przychodzą obsługiwać bar, żeby koś z nas mógł wziąć wolny dzień. A w weekendy jeszcze urządzamy imprezki, więc musi nas być przynajmniej o jedną osobę więcej, a pracy po łokcie. Nie wiem nawet jakim cudem szef się zgodził dać mi i Majce wolny cały weekend. Nie miałabym czelności prosić o cały tydzień wolnego... – wyjaśniłam. – Na pewno jeszcze nadarzy się okazja. Poza tym tydzień szybko zleci...

Zobaczyłam cień uśmiechu na jego twarzy a oczy stały się weselsze.

– Nie siedź tak, tylko mnie pocałuj, skoro mam wytrzymać do niedzieli. – wyszeptałam stanowczym tonem.

Nie potrzebował więcej zachęty. Jego silne ramiona momentalnie objęły moją talię, a język wślizgnął się w lekko rozchylone usta. Całował mnie szybko i namiętnie, aż cała zadrżałam z podniecenia. To się nazywało prawdziwym, dziko namiętnym pocałunkiem. Zaczęliśmy zwalniać tempa, aż ostatecznie nasze oczy znów mogły się swobodnie spotkać.

– To do niedzieli...

Palnęłam szybko, odwracając się i zamykając za sobą drzwi auta. Każda minuta więcej, a mogłabym się na niego rzucić i wykorzystać seksualnie. To co ze mną zrobił, przerażało czasem nawet mnie samą. Szok, jak facet potrafił działać na kobietę. Przemknęłam szybkim krokiem do mieszkania, bojąc się, że się rozmyślę i zawrócę. Zamknęłam drzwi wejściowe i z ulgą oparłam się o nie, jakbym schroniła się właśnie przed jakimś goniącym mnie napastnikiem. Rzuciłam klucze na stolik i poszłam do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie ubrania i owinęłam się mięciutkim, kremowym szlafrokiem. Chciałam się wykąpać, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.

– Majka! Znów zapomniałaś kluczy?! – krzyknęłam odkluczając zamek. – Wiktor? –zdziwiłam się. – Zapomniałeś czegoś?

– Tak... Ciebie... – wszedł do środka nie czekając na zaproszenie. Oparł mnie gwałtownie plecami o ścianę i zaczął patrzeć lubieżnym wzrokiem. – Powiedz, jeśli będę miał przerwać... – szepnął cicho do mojego ucha a mnie ogarnął szał pożądania.

Lazurowe Spojrzenie -ZAKOŃCZONA (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz