Rozdział 7

2.6K 78 64
                                        

5 września 2019 r. (Piątek)

Jak codzień, obudził mnie budzik. Przeciągnęłam się na łóżku, i po chwili z nie małą trudnością wstałam. Wybrałam ubrania, zrobiłam makijaż, i uczesałam włosy.

Udałam się oczywiście na śniadanie. W kuchni spotkałam moją mamę.

-Siemka. -przywitałam się buziakiem w policzek, i usiadłam na krześle.

-Cześć córcia. -odpowiedziała z uśmiechem. Nałożyła mi na talerz jajecznicę, po czym usiadła na przeciw mnie, ze swoją porcją.

-Gdzie Patrick? Nie zje z nami? -zapytałam zaciekawiona. Patrick zazwyczaj śniadania jadał z nami, więc zdziwiła mnie jego nieobecność.

-Wyszedł wcześniej na uczelnie. Tata z resztą też poszedł wcześniej do pracy. -odpowiedziała. Tata często wychodził wcześniej, przez co nie zawsze jadł z nami śniadania. -Podwieźć cię do szkoły? -zapytała upijając łyk kawy.

-Jeśli możesz. -uśmiechnęłam się.

-Jak wrócisz, to pewnie mnie nie będzie w domu. Umówiłam się z nową znajomą. -poinformowała mnie z uśmiechem.

-To z nią ostatnio tak często się spotykasz? -zapytałam zaciekawiona. Mama była bardzo towarzyską osobą, i nie zdziwiło mnie to, że poznała kogoś. Miała dużo koleżanek, ale nie miała bliskiej przyjaciółki. Jej jedyną prawdziwą przyjaciółką, była ciocia Anne. Jej siostra. Były bardzo zżyte ze sobą. Tak samo jak ja z Patrickiem. Nie mogła pozbierać się po jej śmierci, ale na szczęście wszystko dobrze się potoczyło.

-Dokładnie. -pokiwała głową. -Przemiła kobieta. Ma dwójkę dzieci. Syna w twoim wieku, i córkę w wieku Patricka. -poinformowała, ze znaczącym uśmiechem na twarzy. -Myślisz, że podwójny ślub to dobry pomysł? -zapytała niewinnie.

-Boże, mamo. -zaśmiałam się. Wiedziałam co ma na myśli.

-Oj przecież żartuję. -zaśmiała się.

Skończyłyśmy śniadanie w ciszy. Słychać było tylko stukot sztućców, obijających się o talerze.

Później poszłam do pokoju po plecak, który zawiesiłam na jedno ramię. W drodze powrotnej na parter, wyciągnęłam telefon. Po odblokowaniu od razu napisałam do Nathana.

Ja: Witam pana :)

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Nathan: Dzień dobry słońce :) Widzę, że nie musiałem cię dzisiaj budzić, i nauczyłaś się nastawiać budzik :D

Ja: Cichaj tam. Raz mi się zdarzyło -,-

Nathan: Niech ci będzie :D Co porabiasz? Jesteś już w szkole?

Ja: Aktualnie siedzę i piszę z tobą. Nie ma mnie jeszcze, ale zaraz wyjeżdżam :)

Nathan: To się pośpiesz, chcę cię już zobaczyć :*

Ja: W takim razie, specjalnie będę się ociągać...

Nathan: Ty zła kobieto! :,(

Ja: Już nie płacz :D

-Rose! Jedziemy! -usłyszałam krzyk mamy, więc ruszyłam w stronę wyjścia. Po drodze napisałam wiadomość do chłopaka:

Ja: Muszę kończyć, bo jadę już do szkoły ;) Niedługo mnie ujrzysz :D

Nathan: W końcu!

Wsiadłam do samochodu wraz z mamą. Włączyłam radio, w którym leciała jedna z moich ulubionych piosenek, a raczej moja i mamy. Zaczęłam śpiewać pod nosem, uśmiechając się i spoglądając kątem oka na mamę, która powstrzymuje się od wybuchnięcia, i przyłączenia się do śpiewania. Po chwili obie śpiewałyśmy, a raczej darłyśmy się w niebogłosy. Ja i moja mama, zazwyczaj zachowujemy się bardziej jak przyjaciółki, a nie matka i córka.

ZmuszonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz