Rozdział 10

2.3K 60 22
                                    

9 września 2019 r. (Poniedziałek)

Dzień zaczął się podobnie do innych. Wstałam, przyszykowałam się do szkoły, i zeszłam na śniadanie. Już na schodach słyszałam głośnie śmiechy. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam rodziców i brata. Patrick był cały czerwony od śmiechu. Rodzice również śmiali się w niebo głosy.

-Z czego wy się tak śmiejecie? -zapytałam, nalewając sobie mleka do miski.

-Jakb-byś widziała swo-oją minę! -wydusił z siebie Patrick, pomiędzy napadami śmiechu. Nasypałam do miski płatków, po czym podeszłam do laptopa, i spojrzałam na ekran.

Aha. No tak.

-Bardzo śmieszne. -fuknęłam, siadając obok nich. Oglądali oczywiście to nagranie z wczoraj.

-Oj córcia już się nie obrażaj. -zaśmiał się tata, mierzwiąc mi włosy.

-Odejdź. -mruknęłam, i poprawiłam włosy.

Resztę śniadania, spędziliśmy głównie nabijając się ze mnie. Oczywiście nie mam im tego za złe, bo wiem, że robią to tylko dla żartów, a nie by sprawić mi przykrość.

Po zjedzeniu udałam się po plecak. W drodze do pokoju, zadzwoniłam do Matta.

-Cze... -zaczęłam, gdy odebrał, lecz przerwał mi.

-Tak, podwiozę cię do szkoły. -zaśmiał się.

-Jak ty mnie znasz. -westchnęłam rozbawiona.

-Podwożę też resztę, więc jakbym mógł pominąć ciebie.

-Spróbowałbyś. -zagroziłam mu, na co znowu się roześmiał.

-Będę za 10 minut, mała. -poinformował mnie.

-Nie jestem mała! -fuknęłam, po czym się rozłączyłam.

Zbiegłam na parter, weszłam do salonu, gdzie rzuciłam się na kanapę. Przeglądałam media społecznościowe, ale przeszkodziła mi w tym wiadomość.

Nathan: Siemka słońce ;*

Ja: Dzień dobry :)

Nathan: Wyspana?

Ja: Głupie pytanie -.- Oczywiście, że nie!

Nathan: Śpioszek widzę :D

Ja: Żebyś wiedział. Spanie to najlepsza rzecz na świecie :D

Nathan: A myślałem, że pisanie ze mną :(

Ja: Oh... przepraszam, ale spanie jest lepsze :)

Nathan: Phi -.- Kiedy będziesz w szkole?

Ja: Niedługo ;) Kumpel już po mnie jedzie

Nathan: Tylko kumpel? Mam być zazdrosny? :/

Ja: O niego? W życiu! Jest dla mnie jak brat :D

Nathan: No ja myśle ;*

Ja: Wow! Co robisz?! :o

Nathan: ... Ranisz skarbie

Ja: Takie życie, kochanie :*

Nathan: Nazwałaś mnie kochaniem!

Ja: Już się tak nie ekscytuj

Nathan: Nazywaj mnie tak częściej ;*

Ja: Chciałbyś ;P

Usłyszałam trąbienie z pod domu, więc z telefonem w ręku, ruszyłam w stronę drzwi, po drodze powiadamiając mamę, że już wychodzę.

ZmuszonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz