Rozdział 11

2.2K 72 27
                                        

10 września 2019 r. (Wtorek)

Od rana miałam dobry humor. Byłam pełna energii, i to tylko z jednego powodu. Ashley spędzi dzisiaj cały dzień w łazience.

Dzisiaj również przyjechał po mnie Matt. Siedziałam w samochodzie i uśmiechałam się jak psychopatka. Przyjaciele patrzyli na mnie podejrzanie, aż wreszcie Aaron zadał mi pytanie:

-Dobrze się czujesz?

-Wyśmienicie. -wyszczerzyłam się.

-Dobra, mów co znowu chcesz odwalić. -zaśmiał się Michael.

-Dowiecie się w szkole. -odpowiedziałam.

Idąc w stronę szafek zauważyliśmy, że stoi przy nich nasza ukochana elita.

Wali sarkazmem na kilometr.

-Ooo Rose! I jak? Soczek się sprał? -zapytała kpiąco Ashley, opierając się o moją szafkę.

-Żebyś wiedziała. -uśmiechnęłam się wrednie. -Odsuń się.

-A jak nie to co? -założyła ręce na piersi.

-Odsuń się, póki jestem spokojna. -powiedziałam, wywracając oczami.

-Nie. -wyszczerzyła się wzruszając ramionami, a ja zacisnęłam dłonie w piąstki.

Ledwo dzień się zaczął, i już mnie musi wkurwiać.

-Lepiej odpuść Ashley. -poradził jej Matt.

-Ty się lepiej nie wtrącaj. -powiedział Cameron do Matta, na co prychnęłam. -Co? Biedna Rose sobie nie poradzi, i musisz jej pomagać? -zaśmiał się z kpiną.

-Dziwisz się, że się odezwał? To w końcu mój przyjaciel co nie? A nie, przepraszam. W twoim słowniku nie ma takiego słowa jak „przyjaźń". -uśmiechnęłam się wrednie, i odwróciłam się z powrotem w stronę Ashley.

-A miłość? Wiesz co to znaczy? -zapytał z kpiną. Od razu na niego spojrzałam. -No bo wiesz... -podszedł bliżej mnie. -Kto normalny kocha kogoś, kiedy druga osoba cię nienawidzi? To bez sensu, nie sądzisz? -mówił patrząc mi w oczy. On wie, że to boli, dlatego zaczynał ten temat. Zawsze jak o tym mówił, dostawałam furii. Odwróciłam się napięcie, i powiedziałam do Ashley:

-Już? Skończyłaś mnie wkurwiać? -niemal krzyczałam. Nie czekałam na jej odpowiedź, i kontynuowałam. -Super. To teraz zjeżdżaj. -popchnęłam ją, tym samym spychając z mojej szafki. Włożyłam do niej niektóre książki, i już miałam odchodzić, ale zatrzymałam się, bo ktoś złapał mnie za nadgarstek. Była to Ashley.

-Pożałujesz tego co mi zrobiłaś. -powiedziała, i uderzyła mnie w policzek. Nie bolało jakoś bardzo. Ta dziewczyna dużo siły nie ma. Zaśmiałam się kpiąco, po czym popchnęłam ją na szafkę.

-Tego co ci zrobiłam? Ty się słyszysz dziewczyno? To ty przez kilka lat mnie dręczyłaś, i to przez ciebie wszyscy w szkole ze mnie drwili. Ja powinnam ci teraz mówić, że pożałujesz, i na prawdę tak będzie. Obiecuję ci to, a ja obietnic dotrzymuję. -wycedziłam przez zęby.

-Gdzie się podziała ta grzeczna, poukładana, i bojąca się wszystkiego Rose, co? -zaśmiała się z kpiną.

-Już dawno jej nie ma. I nie wróci. -powiedziałam, i lekko się od niej odsunęłam, ale tylko po to, aby uderzyć ją w prawego sierpowego. -To teraz jesteśmy kwita. -uśmiechnęłam się, i udałam do sali.

Po kilku lekcjach, w końcu przyszedł czas na wyczekiwane przeze mnie wychowanie fizyczne.

Dzisiaj mam wspólny wf z dziewczynami z klasy Ashley.

ZmuszonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz