Rozdział 13

2.2K 72 69
                                    

14 września 2019 r. (Sobota)

Obudziłam się w moim łóżku. Minęła chwila, zanim mój mózg zaczął pracować, i ogarnęłam co się wokół mnie dzieje. Przypomniałam sobie wczorajszy dzień, i stwierdziłam, że ktoś mnie pewnie zaniósł do łóżka.

Z niechęcią wstałam, i z ubraniami na dzisiejszy dzień, udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, i wykonałam inne poranne czynności, jednak nie malowałam się, ponieważ chciałam zrobić to później, przed przyjściem gości.

Później jak zawsze zeszłam na śniadanie. W kuchni zastałam mamę.

-Dzień dobry. -przywitałam się z nią buziakiem z policzek.

-No cześć. -uśmiechnęła się.

-O której przychodzą goście? -zapytałam, wyciągając mleko z lodówki.

-O 18. -odpowiedziała.

Zrobiłam sobie płatki na mleku, z którymi udałam się do salonu. Na kanapie siedział tata i Patrick. Oglądali boks.

-Witam panowie. -przywitałam się po wejściu do pomieszczenia. Usiadłam obok Patricka, i jak zawsze, położyłam nogi na jego uda.

-Cześć. -mruknął, wgapiony w telewizor, Patrick.

-Mhm. -wymamrotał tata, na co zaśmiałam się pod nosem, i dołączyłam do oglądania. Często we trójkę oglądaliśmy boks. W końcu to kochaliśmy.

Jakieś pół godziny później, wróciłam do kuchni. Włożyłam naczynia po śniadaniu do zmywarki, i zwróciłam się do mamy:

-Pomóc ci w czymś? -zapytałam widząc, że szykuje coś dobrego na dzisiejszą kolację.

-Możesz zrobić sos beszamelowy? -zapytała, na co się zgodziłam. Jak się okazało, robiłyśmy lasagne.

Spędziłam z mamą w kuchni jeszcze jakieś półtorej godziny. Po tym czasie mama nie potrzebowała już pomocy, więc poszłam do swojego pokoju, gdzie trochę wysprzątałam.

Później przez jaką godzinę rozmawiałam z chłopakami i Stellą.

Przed 17, postanowiłam zacząć się ogarniać. Założyłam białą, lekko rozkloszowaną, sukienkę w koronkę, i do tego białe baleriny. Włosy pofalowałam. Nałożyłam korektor, który przypudrowałam, róż, rozświetlacz, podkreśliłam brwi, zrobiłam kreski, wytuszowałam rzęsy, oraz nałożyłam, brązową, matową pomadkę na usta.

Cameron P.O.V

Ubrany dość elegancko, wyszedłem z rodzicami i Cass z domu. Do znajomej mamy, jechaliśmy jakieś 15 minut, czyli jak się okazało, nie mieszkała daleko. Zatrzymaliśmy się pod naprawdę ładnym domem. Widać, że trochę kasy mieli.

Tata zadzwonił dzwonkiem, a po chwili otworzyła nam brunetka, w wieku mojej mamy. Zaprosiła nas do środka, i zaprowadziła do jadalni, jednak gdy do niej dotarliśmy, zamarłem.

Stało tam dwóch mężczyzn. Jeden to zapewne mąż koleżanki mamy, a drugi to... Patrick. Brat Rose. Od razu zacząłem się rozglądać za dziewczyną, ale nikogo więcej tam nie było. Przywitałem się ze mężczyzną, po czym podszedłem do Patricka.

-Em... Cześć. -przywitałem się z Patrickiem, podając mu dłoń.

-Cześć. -również podał mi dłoń, i ścisnął ją bardzo mocno.

Auć.

-Zapraszam do stołu. -powiedziała pani Moon.

ZmuszonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz