Rozdział 15

2.2K 82 68
                                        

18 września 2019 r. (Środa)

Rano, tradycyjnie, obudził mnie budzik. Leniwie wstałam, i zaczęłam szykować się do szkoły.

Ubrana, uczesana, i pomalowana, zeszłam na parter z plecakiem na ramieniu.

Odłożyłam go na chwilę na podłogę, i udałam się do kuchni zrobić sobie śniadanie. Nie zastałam w niej nikogo.

Podczas, gdy robiłam sobie tosty, do kuchni weszła mama.

-Dzień dobry. -uśmiechnęła się.

-Hej. -odpowiedziałam, i również posłałam jej uśmiech.

-Jak się czujesz? -zapytała, a ja popatrzyłam na nią zdziwiona. -No co? Martwię się o ciebie. Wczoraj miałaś wybuch w szkole, i patrz jak to się skończyło. -powiedziała zatroskana, wskazując na moją zabandażowaną dłoń.

-Po prostu się zdenerwowałam. Nic wielkiego się nie stało. -powiedziałam z uśmiechem, a ona mnie przytuliła.

-Co się dokładnie stało? -zapytała, a ja zdezorientowana, odsunęłam się lekko od niej. -Patrick powiedział tylko, że pokłóciłaś się z Ashley. Ale ja wiem, że to nie wszystko. -wytłumaczyła. Nie chciałam jej mówić prawdy, szczególnie, że przyjaźni się z mamą Camerona.

-Nic więcej. Po prostu powiedziała pare słów za dużo. -powiedziałam, ale widziałam, że mi nie wierzy.

Skończyłam robić sobie śniadanie, po czym je zjadłam. Mama zaproponowała, że podwiezie mnie do szkoły, na co się zgodziłam.

W samochodzie, postanowiłam odpisać w końcu Nathanowi. Miałam od niego kilka wiadomości z wczoraj.

Nathan: Cześć słońce :)

Nathan: Jak się czujesz?

Nathan: Rose?

Nathan: Wszystko ok?

Nathan: Ej bo się martwię no

Nathan: Kurwa Rose

Nathan: Słońce proszę cię

Nathan: Ty zawsze odpisujesz

Nathan: Cholera jasna

Ja: Hej :)

Niemal od razu dostałam odpowiedź.

Nathan: KURWA MAĆ

Nathan: Kobieto martwiłem się

Nathan: Widziałem wczorajszą akcję, i się o ciebie bałem w cholerę

Ja: Przepraszam. Po prostu nie miałam nastroju z kimkolwiek gadać

Nathan: Nie strasz mnie tak więcej -.-

Ja: Dobra, dobra :D

Nathan: Kiedy będziesz w szkole? :)

Ja: Właśnie jadę ;) Zaraz będę

Nathan: SZYBKO

W pisaniu, przerwał mi głos mamy:

-Rose? Jesteśmy. -oznajmiła z uśmiechem.

-Dziękuję. -rzuciłam, i pocałowałam ją w policzek.

-Nie ma sprawy. -powiedziała z uśmiechem. -Miłego dnia. -dodała, a ja posłałam jej uśmiech, po czym wyszłam z samochodu.

Ja: Jestem już :*

ZmuszonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz