Ze snu wyrwał mnie znienawidzony przeze mnie dźwięk, a dokładniej budzik. Sięgnęłam po telefon. Przez chwilę przeglądałam media, po czym wstałam i poszłam w stronę łazienki. Podeszłam do lustra, i zobaczyłam brunetkę, o zielonych oczach, ze smukłym nosem, i pełnymi ustami. Jeszcze niedawno miałam ochotę rozbić każde lustro w jakim zobaczyłam swoje odbicie. Nie doceniałam się, i żyłam w przekonaniu że wyglądam okropnie pod każdym względem. Było tak tylko dlatego, bo wierzyłam w słowa ludzi, którzy mnie otaczali.
Głównie Ashley.
Jednak teraz twierdze całkiem inaczej. Co prawda, nie uważam się za nie wiadomo jaką piękność, jednak wiem, że te wszystkie słowa to były jedynie kłamstwa które miały mnie zranić.
Po wyjściu, udałam się z powrotem do pokoju wybrać ubrania na dzisiejszy dzień.
Po ogarnięciu się, zeszłam do kuchni na śniadanie, gdzie siedziała moja mama wraz z Patrickiem.
-Dzień dobry. -przywitałam się siadając obok brata i zabrałam się za jedzenie kanapek zrobionych przez mamę.
-Siema. -powiedział z uśmiechem Patrick.
-Cześć słonko, wychodzisz gdzieś dzisiaj? -zapytała.
-Tak, idę ze Stellą i chłopakami do knajpy i pewnie gdzieś jeszcze pójdziemy. Nie wiem jeszcze gdzie. -odpowiedziałam.
-Na którą jesteście omówieni? -zapytał Patrick.
-Na dwunastą, a co? -odpowiedziałam.
-Podwiozę cię. -powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Dzięki. -odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek, a po chwili włożyłam pusty już talerz do zmywarki i udałam się do pokoju.
. . .
-Rose! Rusz tyłek bo zaraz jedziemy! -po pewnym czasie, usłyszałam krzyk brata z dołu, więc wzięłam torebkę i zeszłam na dół.
Gdy byłam już na dole, Patrick ubierał buty, więc poszłam w jego ślady i również to zrobiłam. Założyłam czarne Vans'y i poszłam razem z bratem do samochodu.
Mój brat jest starszy ode mnie o cztery lata. Nie jest to duża różnica, więc od zawsze dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Jest to jedna z nielicznych osób, której wiem, że mogę zaufać niezależnie od okoliczności. Zawsze miałam, i wciąż mam, u niego wsparcie. Jeśli rzeczywiście każdy człowiek, posiada Anioła Stróża, to moim jest właśnie on.
-Dzięki za podwózkę. -rzuciłam z uśmiechem, całując go w policzek. Widzimy się w domu.
-Do potem siostra. -odpowiedział szczerząc swoje białe i proste ząbki, po czym odjechał.
Weszłam do środka u udałam się w stronę naszego ulubionego stolika. Przy nim siedziała już Stella i Aaron. Przywitałam się i dosiadłam. Po chwili przyszedł też Michael i Matt. Zamówiliśmy coś do jedzenia i zaczęliśmy rozmawiać i przy okazji również się śmiać, bo z nimi inaczej się nie da.
-Myślicie, że Ashley znowu przyczepi się do Rose? -zapytała Stella.
-Mam nadzieję, że nie, ale znając życie będzie się mścić. -stwierdził Matt, a ja tylko przewróciłam oczami przypominając za co ta dziewczyna chce się na mnie mścić.
-Niech się mści, aż jej ta tapeta na mordzie pęknie.- powiedział Aaron, na co się zaśmialiśmy, po czym dodał- Przynajmniej wszyscy zobaczą co się pod nią kryje.
Na początku 8 klasy, powiedziałam przy wszystkich jak Ashley traktowała mnie przez prawie całą podstawówkę, a dokładniej jak mi groziła, nastawiała wszystkich przeciwko mnie, wymyślała głupie plotki na mój temat. Przez te kilka lat byłam pośmiewiskiem nie tylko dla mojej klasy, ale dla całej szkoły. Szkoła ta nie była duża, więc plotki bardzo szybko się rozchodziły. Gdy zaczęłam nabierać pewności siebie, rozumiejąc że tak na prawdę, Ashley wcale nade mną nie góruje, zaczęłam odpowiadać na wszystkie chamskie zaczepki tym samym, jeszcze bardziej ją niszcząc niż ona mnie. Zauważyłam, że ona wtedy odpuszczała i „uciekała" wraz ze swoimi przyjaciółkami. Po pewnym czasie, gdy każdy dowiedział się, jaka ona jest na prawdę, nie miała życia w tej szkole.
. . .
Siedzieliśmy pod drzewem i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Matt uderzył dyskretnie Aarona łokciem, a po chwili również Michaela, i wskazał ruchem głowy gdzieś za mnie. Nie zwróciłam na to uwagi, bo myślałam, że obczajają jakieś laski, ale... przecież Matt ma dziewczynę. Zauważyłam, że Stella również patrzy się w tamto miejsce. Było to dziwne. Już miałam się odwrócić, by sprawdzić na co się tak gapią, ale Aaron krzyknął:
-Ała! -złapał się za głowę.
-Chodźcie wracamy, bo Aarona boli głowa. - powiedział Matt, po czym cała czwórka wstała. Oprócz mnie.
-O co wam chodzi? -zapytałam podejrzliwie.
-Noo głowa mnie po prostu boli. Możemy iść? -powiedział Aaron z zakłopotaniem.
-Myślisz, że w to uwierzę? -prychnęłam. -Przecież widzę, że coś kręcicie. -powiedziałam.
Odwróciłam wzrok od nich, by spojrzeć w miejsce, w które jeszcze przed chwilą cała czwórka tak zawzięcie się patrzyła, ale poczułam, że ktoś mnie podnosi. Tym kimś był Michael.
Co za idiota.
Przerzucił mnie przez ramię i zaczął biec. Waliłam w niego pięściami, ale to niczym nie poskutkowało. Odstawił mnie na ziemię, dopiero wtedy, gdy byliśmy przy wyjściu.
-Co to miało być?! -zapytałam, po czym dodałam- Przecież umiem chodzić tak?
-Nie ważne, chodźmy.
Co z nimi jest nie tak?
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hejka! Oto kolejny rozdział. Pamiętajcie o gwiazdkach, a błędy piszcie w komentarzach ;))BlackRightbb xx

CZYTASZ
Zmuszony
RomanceRose to młoda, ale mimo to zraniona dziewczyna, która próbuje ukryć swoje słabości poprzez boks. Wraz z przyjaciółmi, dostaje się do liceum, w którym za sprawą dwóch osób z jej przeszłości, ponownie zaczynają się problemy. Największe osiągnięcia: 09...