Rozdział 20

2.5K 73 44
                                    

Puśćcie sobie ten cover, gdy zacznie się scena z występem Camerona i Rose ⬆️

(Cztery tygodnie później)
24 października 2019 r. (Czwartek)

Minęły cztery tygodnie od wizyty rodziny Williamsów oraz od dziwnej sytuacji ze Stellą. Te dwadzieścia osiem dni, nie obyły się bez dziwnych wiadomości od... no właśnie. Od kogo? Dużo razy zastanawiałam się kto może nas zastraszać. Kto wysyła te wiadomości, zdjęcia oraz kto nas śledzi. Jednak nie miałam pojęcia kto to może robić, i dlaczego. Podpadliśmy komuś? Ale czym i kiedy?

Jasne było, że się bałam. Nawet nie o siebie, ale o moich bliskich, a szczególnie o Stellę. Zauważyłam, że chodzi przestraszona. Nie wychodzi z domu bez potrzeby, a jak już wyjdzie to rozgląda się za siebie. Chłopaki również często mówili, że czują się obserwowani. Starali się udawać niewzruszonych, ale widziałam że oni również byli przestraszeni tą całą sytuacją. Wcale się im nie dziwie, bo sama wiem jakie to uczucie. Przez te trzy tygodnie również bardzo często czułam czyjąś obecność, gdy wychodziłam z domu. Patrick zawsze gdy był w domu, przyjeżdżał po mnie i Stellę gdy skończyłyśmy lekcje. Nie chciał abyśmy wracały pieszo, bo jak on stwierdził, jest większa możliwość, że coś nam się stanie.

Przez ten czas bardzo często odbywały się kłótnie z Ashley i Cameronem. Wzajemne dogryzanie sobie i upokarzanie siebie nawzajem przed całą szkołą to była nasza codzienność. Również niestety kilka razy doszło pomiędzy mną i Ashley do rękoczynów. Starałam się unikać bójek jak tylko mogłam, ale niestety ta dziewczyna wyprowadzała mnie z równowagi.

Niemal codziennie pisałam z Nathanem. Mieliśmy bardzo dobry kontakt. Mimo, że nie wiem kim dokładnie jest, pisaliśmy jakbyśmy się znali od lat.

Kilka razy pytałam się go kiedy się ujawni, lecz on zawsze odpowiadał, że wtedy kiedy nadejdzie odpowiedni moment, a później szybko zmieniał temat. Frustrowało mnie to, bo bardzo chciałam go poznać. Bałam się, że ma mnie za taką, która go odrzuci gdy pozna. Ja jednak nie miałam takiego zamiaru.

Dzisiaj wypada dzień w którym ma odbyć się konkurs. Ćwiczyliśmy z Cameronem jak najczęściej, aby nie było zbyt wielu niedociągnięć. Podczas prób staraliśmy się nie kłócić, co nie zawsze nam wychodziło. Cameronowi trudno było powstrzymać się, aby nie rzucić jakimś głupim hasłem w moja stronę, a ja nie mogłam mu nie odpowiedzieć, i na odwrót. Nasi rodzice byli wręcz wniebowzięci, że będziemy razem występować. W szczególności nasze mamy. Ciagle powtarzały, że przez to wydarzenie zbliżymy się do siebie, zaprzyjaźnimy.

Tak, a krowy potrafią latać.

Nie mogłam słuchać tego jak te dwie kobiety planują naszą wspólną przyszłość. Jednak Cameron wręcz przeciwnie. Słuchał tego z uśmiechem, a czasami nawet fantazjował razem z nimi.

Co z tym gościem jest nie tak?

Około w pół do ósmej, pod moim domem pojawił się samochód Matta, w którym siedziała również reszta moich przyjaciół.

Podczas drogi rozmawialiśmy głównie na temat, który jest teraz u nas codziennością. Rozmyślaliśmy kto to może być, dlaczego to robi jednak na nic konkretnego nie wpadliśmy.

Po wejściu do szkoły, i przeciśnięciu się na korytarzu pomiędzy uczniami, aby dostać się do naszych szafek, udaliśmy się do sal gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja. Usiadłam w ławce ze Stellą, a Michael za nami razem z Jacobem, który chodził z nami do klasy. W ostatnim czasie, dość dużo czasu spędziliśmy razem z nim i okazał się całkiem fajny. On również ma grupę przyjaciół, jednak pierwszą lekcje mieli oddzielnie.

ZmuszonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz