15

1.5K 48 12
                                    

Święta minęły dość spokojnie i szybko. Sean i Avril przylecieli zgodnie z planem, więc byliśmy w komplecie już tydzień wcześniej. Oczywiście nie obyło się bez kilku wpadek, ale tak było zawsze.

Codziennie rozmawiałam z Evanem, który nie wiedział nic o tym, że śpię w jednym łóżku z Aaronem. Sądził, że Aaron śpi z Deanem, a ja z moim bratem. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to nie w porządku w stosunku do niego, ale nie chciałam się sprzeczać z tak błahego powodu.

Jeśli chodzi o Aarona to było między nami bardzo dobrze. Powiedziałabym nawet, że wspaniale. Mieliśmy bardzo dobry kontakt i dużo rozmawialiśmy. Wytłumaczyłam mu moje zachowanie i zrozumiał to z niewielkim oporem, ale jednak. Kochałam jego relacje z chłopcami. Pokochał ich, zresztą tak samo jak oni jego.

Jedyną rzeczą, która nie powinna się wydarzyć było to, że codziennie budziłam się wtulona w niego. Przyłapałam się nawet na tym, że zamiast wstać lub odsunąć się, wpatrywałam się w jego twarz jak spał. Wyjątkiem były poranki gdzie między nami spali chłopcy.

Mimo ilości osób jaka krzątała się po domu, młodsi bliźniacy byli bardzo towarzyscy. Siedzieli z nami, gdy rozmawialiśmy i nawet włączali się do rozmowy. Zauważyłam, że przy nich każdy z nas był po części dzieckiem. Spędzaliśmy dużo czasu na zabawie z chłopcami. Kilka razy zdarzyło się nawet, że wyszliśmy całą paczką na basen albo do jakiegoś zamkniętego parku rozrywki.

Po dwóch tygodniach spędzonych tutaj mogłam śmiało powiedzieć, że mogłabym tak zawsze. Przyzwyczaiłam się ponownie do mieszkania tu i gdybym mogła nie wracałabym do Australii. Niestety, jutro był sylwester, a ja za trzy tygodnie miałam wraz z resztą miałam wracać do Melbourne.

Co do sylwestra to już go zaplanowaliśmy. Nie chcieliśmy nigdzie wychodzić, więc postanowiliśmy, że upijemy się w domu jak za starych, dobrych czasów. Benjamin zrobił nam niespodziankę i umówił się z rodzicami, że popilnują dzieciaków. Takim oto sposobem mieliśmy "wolne" od trzydziestego pierwszego grudnia od szesnastej do pierwszego stycznia do osiemnastej.

***

Razem z Aaronem i Benjaminem zawieźliśmy chłopców do rodziców tego drugiego. Jeszcze nigdy nie miałam okazji ich poznać, ale okazali się fantastycznymi ludźmi i zaufałam im na tyle, aby powierzyć im pod opiekę moje dzieci.

W drodze do domu weszliśmy do sklepu, w którym to kupiliśmy jeszcze więcej alkoholu i przekąsek. Wiedziałam, że wyglądamy młodo i jesteśmy młodzi, ale chyba nie aż tak, aby prosili nas o dowód.

Fakt faktem ja nie byłam jeszcze dorosła mimo całej tej otoczki dorosłego życia. Mieszkałam na innym kontynencie, miałam dwójkę dzieci, prawo jazdy i własny biznes, ale nie miałam dwudziestu jeden lat. Do moich urodzin zostało pięć miesięcy, więc wtedy dopiero będę mogła robić wszystko.

Po zapłaceniu mogliśmy wyjść ze sklepu i wracać do domu. Było po siedemnastej, a już o dziewiętnastej mieliśmy zaczynać naszą domówkę. Mieliśmy tylko niecałe dwie godziny żeby dojechać na miejsce i przygotować się.

***

Po przyjeździe do domu udałam się do pokoju, żeby się pomalować. Z czasem moja rutyna robienia makijażu zmieniła się. Od czasu kiedy urodziłam chłopców nie miałam czasu się malować, więc jedyne co robiłam to podkreślałam rzęsy.

Tym razem chciałam jednak zrobić coś bardziej wyrazistego. Po zrobieniu makijażu twarzy zabrałam się za oczy. Zrobiłam brwi, a następnie zaczęłam malować powieki. Postawiłam na cienie do powiek w odcieniach czerwieni i na sam środek srebrny, połyskujący cień. Usta pomalowałam pomadką w kolorze ciemnej, przygaszonej czerwieni.

From the BeginningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz