"Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że teraz, kiedy naprawdę chciałabym to wszystko naprawić, nic nie mogę zrobić. Może na tym właśnie polega piekło. Kiedy stajesz twarzą twarz z prawdą."
Część I; Girl with Problems
Część II; From the Beginni...
Zadajmy sobie kilka pytań. Nazywam się Melissa Black? Nie. Melissa Marshall? Tak. Rhydian i Rafaell mają dwa lata? Tak. Mieszkam z Aaronem? Nie. Mieszkam w Houston? Nie. Mieszkam w Stanach Zjednoczonych? Również nie. Rozmawiałam z Aaronem? Tak. Jesteśmy razem? Nie. Utrzymujemy kontakt? Nie. Kiedy ostatnio go widziałam? Dwa lata temu. Jestem z kimkolwiek? Powiedzmy, że tak. Jestem tchórzem? Trzy razy TAK
Zatem wytłumaczmy sobie co się stało i przypomnijmy sobie to wszystko.
Nazywam się Melissa Marshall. Mam dwadzieścia lat. Jestem matką dwójki dzieci. Dwójki uroczych, małych chłopców, którzy są bliźniakami. Ich ojcem jest Aaron Black, dokładniej mój były chłopak. Mimo, że dalej go kocham to nie utrzymuje z nim kontaktu, tak jak on z dziećmi. Nie chodzi o to, że nie chciał bo chciał, nawet bardzo. To ja się nie zgodziłam, możliwe, że jestem kretynką, ale on miał plany na przyszłość.
Zapewne każdy zada sobie pytanie co zatem zrobiłam? Uciekłam. Po wyjściu ze szpitala uciekłam. Spakowałam ubrania, przydatne rzeczy i po prostu uciekłam. Nie powiedziałam kompletnie nikomu gdzie będę teraz mieszkać i dlaczego się wyprowadziłam.
Przez pierwsze dwa miesiące mieszkałam w starym domu, w Seattle. Jednak po tym czasie dowiedziałam się od Seana, brata bliźniaka Deana, że jakimś sposobem reszta dowiedziała się gdzie jestem i następnego dnia mieli lecieć z Houston do Seattle.
Dlatego przeniosłam się do Włoch, gdzie mieszkali moi dziadkowie i Alexander, mój chrzestny u którego się zatrzymałam. Byłam u niego miesiąc, nawet się zadomowiłam, ale znowu ktoś mnie wydał. Niestety dowiedziałam się o tym dopiero, gdy do drzwi domu zapukała Ivie z Mikiem. Jednak nikt nie wiedział o tym, że tu byli. Ivie chciała mnie odzyskać, a Mike jako jej chłopak poleciał za nią.
Mimo to dla środków ostrożności znowu musiałam się przeprowadzić. Tym razem nie tylko z dziećmi, ale też moimi przyjaciółmi. Kupiliśmy dość duże mieszkanie w centrum miasta. Miało sześć pokoi i kilka łazienek, więc było idealne.
Kto by pomyślał, że wyląduje aż w Australii? Na pewno nie ja. Dodatkowo po pół roku mieszkania tutaj wraz z Ivie stwierdziłam, że założymy kawiarnie. Takim oto sposobem jestem również współwłaścicielką dobrze prosperującej kawiarni o nazwie „Dukes Coffee Rasters".
Właściwie namówił nas do tego niejaki Evan Thompson. Dwudziestolatek, którego poznaliśmy przez przypadek w centrum handlowym. Historia naszego poznania jest dość krótka i wydaje mi się, że dziwna. Mianowicie Rhydian upuścił misia z wózka, a ja tego nie zauważyłam. Evan przechodził obok nas i ją podniósł po czym zaczął bawić się z chłopcami. Był to ulubiony pluszak malucha, więc byłam mu wdzięczna, bo gdybym go nie podniosła to z jego braku wynikłoby istne piekło.
Zaprosiłam więc chłopaka na kawe i ciasto do domu, zaprzyjaźniliśmy się, aż w końcu po praktycznie roku postanowiliśmy spróbować być razem. Evan chciał zastąpić ojca dzieciom, ale ja nigdy się na to nie zgadzałam i nigdy nie zgodzę. Mimo to on przy nas jest i w jakiś sposób wypełnia pustkę po Aaronie.
Co do moich kontaktów z braćmi to kontaktujemy się. Staram się z nimi rozmawiać codziennie, ale przy dwóch maluchach nie zawsze mi to wychodzi. Spotykam się z nimi mniej więcej co kilka miesięcy jednak nigdy nie w Australii. W wakacje jest to Grecja, gdzie wszystko się zaczęło, a w reszte roku z chłopcami lecimy do Seattle. Takim sposobem oni raczej nie wiedzą gdzie mieszkam, lecz myślę, że się domyślają. Z Aaronem jest inaczej.
Ostatni raz widziałam go dwa lata temu, po wyjściu ze szpitala. Mimo to, wie jak wyglądają dzieci, bo wrzucam zdjęcia na instagrama. Nie myślcie, że go obserwuje. Usunęłam go z wszystkich social medii, usunęłam jego numer telefonu, nie obserwuje go na instagramie. Nie wiem co dzieje się w jego życiu.
Nie chciałam tego, chciałam o nim zapomnieć, ale mi się nie udaje. Dziwne żeby się udawało skoro Rafaell i Rhydian są jego kopiami. Naprawdę. Oprócz koloru włosów i oczu, które odziedziczyły po mnie wszystko inne mają po nim. Jego kształt twarzy, nos, usta, a nawet uszy.
Wiele razy chciałam do niego napisać, zadzwonić, odwiedzić, ale z tego co przez przypadek się dowiedziałam od Oliviera to ułożył sobie życie. Nie powiem, zabolało mnie to. No cóż, mogłam nie uciekać. Przez moją głupotę teraz nie mogę wrócić chociaż cholernie tęsknię za nimi wszystkimi.
Wracając do tematu Evana. Chłopak jest kochany, troszczy się o mnie i o dzieci, ale często wpada w agresje i nie panuje wtedy nad sobą. Potrafi mnie uderzyć, ale ilekroć próbowałam namówić go na terapie nie zgadzał się. Sądził, że nie ma żadnego problemu, więc po pewnym czasie przestałam naciskać. Przez to nie chciałam, żeby czuł się jak ojciec maluchów, bo po pierwsze mają tate, a po drugie mógłby nie zapanować nad sobą i ich uderzyć.
Cóż, z grubsza wiecie o co chodzi i co wydarzyło się przez te dwa lata. Jestem wręcz pewna, że przez najbliższy rok będzie działo się jeszcze więcej. Nie wiem jak to nazwać, przeczucie? Myślę, że to będzie dobre słowo określające to wszystko.
810.
Evan Thompson
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.