33

1.2K 29 2
                                    

W nowym domu mieszkaliśmy już niespełna miesiąc. Aktualnie był dwudziesty czwarty lipca i przygotowywaliśmy się do podróży. Tydzień temu dokładnie siedemnastego lipca przyszedł na świat Quentin Hoover, syn Avril Deaton i Seana Hoovera. Co za tym idzie musieli odpuścić wyjazd, ponieważ lot samolotem mógł być niezdrowy dla dziecka. W samolocie zawsze jest wiele osób, a powietrze jest to samo. Lecą różni ludzie i nie wiadomo czy nie są na coś chorzy, a każdy wie, że dzieci a tym bardziej noworodki są bardziej podatne na wszelakie bakterie.

Szczerze mówiąc to nie chciałam lecieć bez nich, ale oni kategorycznie zabronili mi myśleć o tym. Nie zgadzali się, abyśmy my również odpuścili wyjazd. Usiłowali wmówić mi, że to przez bilety i pokoje, które są już zarezerwowane. Nie wnikałam w to, ale dalej nie chciałam lecieć bez nich. Dopiero po długich namowach udało im się mnie przekonać.

Dwudziestego siódmego lipca mieliśmy mieć samolot do Hiszpanii. Uzgodniliśmy, że spędzimy w Madrycie dwa dni, a następnie ruszyć w dalszą podróż. Wiedzieliśmy, że będzie dużo siedzenia na lotniskach, jazdy i tak dalej, ale chcieliśmy aby te wakacje były idealne.

***

Pożegnanie z Sean, Avril i Quentinem było ciężkie zresztą tak samo jak sam lot. Chłopcy byli bardzo marudni i nie mogli skupić się na niczym. Dopiero po około pięciu godzinach lotu usnęli. Zostało jeszcze dziewięć kolejnych. Nie wiedziałam ile jeszcze prześpią, ale miałam ogromną nadzieje, że do końca.

W Madrycie głównie zwiedzaliśmy. Pierwszą atrakcją był Dworzec Atocha, który jest najstarszym i najpiękniejszym dworcem w Hiszpanii. Właściwie jest jak ogród botaniczny, w którym mieszkają żółwie. Zobaczyliśmy również Gran Via, która jest jedną z głównych ulic Madrytu jednak spacerując nią można czuć się jak Nowym Jorku. Oprócz charakterystycznych budowli znajduje się tam pomnik Miguela Cervantesa.

Później spędziliśmy dwa dni w Barcelonie. Męska część naszej ekipy uparła się, że chce zobaczyć Camp Nou. Stadion na którym ich ulubiony klub piłkarski trenował oraz grał mecze. Właściwie również chciałam go zobaczyć, bo przez to, że wychowywałam się wśród czterech mężczyzn polubiłam oglądać mecze i również kibicowałam FC Barcelonie. Wybraliśmy się również na Playa de la Barceloneta. Niby to zwykła plaża blisko której mieliśmy hotel, ale jednak było w niej coś magicznego.

W Rzymie pozostaliśmy trzy dni. Chcieliśmy aby dzieci się tam dobrze bawiły, no ale należy pamiętać, że poleciała więcej niż dwójka dzieci. Nathana, Maksyma, Benjamina, Camerona, Mike'a, Deana i Aarona również można było brać za dzieci. Owszem, byli dorośli, ale nie zawsze się tak zachowywali. Byli tak naprawdę dużymi dziećmi.

Na samym początku zwiedzaliśmy Koloseum. Była to jedyna atrakcja, która miała jakąś historię. Koloseum, a właściwie Amfiteatr Flawiuszów jest najbardziej znanym symbolem Wiecznego Miasta i zarazem jedną z najwspanialszych budowli antycznych, które dotrwały do naszych czasów. Chcieliśmy udać się również do Parku Akweduktów, ale nie mieliśmy jak się tam dostać więc stwierdziliśmy, że pojedziemy do Parku Wodnego i tam spędzimy czas.

Ostatnim przystankiem przed Serifos były Ateny. Mieliśmy dokładnie dwa dni na zwiedzanie zanim mieliśmy wypłynąć. Byliśmy na Wzgórzu Areopag i w Muzeum Akropolu. Zobaczyliśmy Stadion Panateński oraz chodziliśmy po Ogrodzie Narodowym. Kupiliśmy kilka pamiątek do naszej kolekcji, bo obiecaliśmy sobie, że po każdej naszej wycieczce będziemy kupować chociaż jedną rzecz i stawiać na półce.

***

Pierwszego dnia pobytu na Serifos głównie spędziliśmy w domku i na pobliskiej plaży. Nie oszukując nikogo przylecieliśmy tu głównie ze względu na plaże. Wyspa nie była duża i nie mieliśmy ci zwiedzać. Gdy cztery lata temu byliśmy tu po raz pierwszy, po zakończeniu roku szkolnego to cały czas spędzaliśmy na plaży z przerwami na kluby. Fakt faktem nie było tu ich zbyt wiele, ale znaleźliśmy jeden, który polubiliśmy najbardziej i to w nim bywaliśmy najczęściej.

Drugiego dnia stwierdziliśmy, że fajnie byłoby się gdzieś przejść, więc całą ekipą zrobiliśmy sobie długi spacer. Oczywiście na tyle długi na jaki pozwalał stan zmęczenia Rafaella, Rhydiana i Ivie, która była w zaawansowanej ciąży. W jego trakcie poszliśmy do knajpki zjeść coś.

Trzeci, czwarty i piąty dzień spędziliśmy tak samo. Całe dnie przesiadywaliśmy na plaży. Dziewczyny, w tym również ja, opalałyśmy się, natomiast chłopaki siedzieli w wodzie lub budowali domki z piasku z dzieciakami.

Szóstego dnia dowiedziałam się, że Aaron coś zaplanował i dzisiaj mamy spędzić czas sami. Zdziwiłam się, bo praktycznie od wylotu z Houston nie rozdzielaliśmy się, ale przystałam na to co zdecydował i nie dopytywałam o nic.

Nie wiedziałam jednak, że ten wieczór zapamiętam na bardzo długo. Do końca życia.

***

Tak totalnie zły, że to hit. Po prostu zapychacz.
Przepraszam za tak długą nieobecność.

From the BeginningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz