Rozdział 1

4.5K 88 124
                                    

Siedziałam na łóżku, wpatrywałam się w posiniaczoną rękę. Dawali mi wręcz tysiące zastrzyków i kroplówek dziennie. Nie wspominając o treningach, testach oraz zagadkach. Powoli nie da się tego wytrzymać, mięśnie bolą mnie coraz bardziej. Niby każdy dzień w tym więzieniu wygląda tak samo, a jednak im dłużej tu jestem tym bardziej zaczynam dostawać na głowę, staję się słabsza fizycznie jak i psychicznie.

Z labiryntu wyszłam około dwa tygodnie temu, wraz z moimi przyjaciółkami, z szóstki została nas trójka. Jedna podobno zachorowała na jakąś chorobę, dwie zostały wyczytane w tamtym tygodniu i poszły ze strażnikami do ,,lepszego miejsca", od tamtego momentu kontakt się urwał. Moje teraźniejsze współlokatorki są teraz na kolacji, natomiast ja nie mogę dostawać jedzenia przez dwa dni, ponieważ pokłóciłam się z takim starym facetem, jak on miał. Janson? Nie chciałam wejść do urządzenia które przypominało skaner, ponieważ musiałbym oddać strażniką mój wisiorek, aby nic mi się nie stało podczas napromieniowania. Tylko że jak wyszłam z pudła to tylko tą błyskotkę miałam w kieszeni, jest to jedyne co posiadałam przed labiryntem i nie zamierzam się jej pozbyć. Zbuntowałam się, a faceci zaczęli razić mnie prądem. Kiedy byłam bliska zemdlenia, leżałam nieruchomo na podłodze w tamtej chwili musiałam zdać się na zmysł wzroku i słuchu, reszta chwilowo odmówiła posłuszeństwa.
Podnieśli mnie i wrzucili do pokoju, więc teraz tak siedzę na materacu i czekam od dwóch godzin aż coś się wydarzy.

•••

Drzwi gwałtownie się otwarły. Byłam pewna że zaraz wepchną do pomnieszczenia dziewczyny, lecz się myliłam.
W wejściu stanęła piątka chłopaków, z bardzo zdziwionymi wyrazami twarzy.
Zerwałam się z łóżka, zakryłam siniaki na ręce bluzą. Już miałam coś powiedzieć, ale usłyszałam że klatka wentylacyjna, która znajduje się pod moim łóżkiem się rusza, a z niej wychodzi kolejny chłopak.

- Cholera! Co tu się dzieje?! - Zaczęłam gestykulować rękami. Kątem oka ujrzałam Azjatę który nie może powstrzymać śmiechu.

- Cicho! - Podszedł do mnie brunet i zatkał mi usta. - Bo jeszcze ktoś nas usłyszy. - Przewróciłam oczami i zrzuciłam rękę.

- Będę cicho jak wytłumaczycie mi co się tu dzieje. - Jeszcze raz przeskanowałam wszystkich wzrokiem.

- Minho, pomyliłeś pokoje. Miał być 219, nie 216. - Chłopak odwrócił się do czarnowłosego i całkowicie zignorował moje pytanie.

- Oj dobra, błędy się zdarzają. - Skośnooki nadal dławił się śmiechem.

- Halo! Odpowiecie na pytanie? Co się dzieje? - Nadal ciągnęłam, nie chciałam aby zostawili mnie bez odpowiedzi.

- Chcemy się stąd wyrwać. - Wtrącił blondyn który stał oparty o ścianę.

- Ok, to kiedy idziemy? - Zapięłam zamek mojej bluzy, uśmiech wkradł mi się na twarz, wreszcie jest okazja aby się stąd wyrwać.

- Jak to idziemy? - Brunet który stał najbliżej spojrzał na mnie lekko zdziwiony.

- No chyba nie myślisz sobie że zmarnuję szansę na ucieczkę z tego więzienia. Poza tym ciekawie jak długo uciekali byście przed ochroną którą bym specjalnie wezwała gdybyście mnie zostawili. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Niby nie lubię szantażować innych, ale było po nich widać że nie chcą mnie wziąć, musiałam coś wymyślić.

- No dobra, pójdziesz z nami. - Przewrócił oczami.

- Może powiesz jak masz na imię? Skoro mamy się z tobą męczyć, bo wyglądasz na upartą. - Zapytał skośnooki.

- Victoria, a wy?

- Jestem Minho, ten po mojej lewej to Siggy.

- Mów mi Patelniak. - Przerwał koledze i podał mi rękę, a ja oddałam uścisk.

𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz