- Jorge? Dawno nie odwiedzałeś starych przyjaciół. - Uśmiechnął się kpiąco.
- Puść go. Jest ze mną.
- To teraz bawisz się w niańkę?
- Nie twój interes. Powtarzam jeszcze raz, zostaw chłopaka. - Wyciągnął pistolet z kieszeni i skierował go w stronę ciemnoskórego. Powaga nie schodziła z jego twarzy.
Mężczyzna puścił koszulkę Newt'a. Blondyn podszedł do nas wycierając krew z rozciętego łuku brwiowego, ale znim całkowicie się oddalił jeszcze raz uderzył czarnoskórego z pięści.
Brawo Victorio, wpadłaś na kolejny głupi pomysł i ktoś bliski oberwał z twojej winy.
Jorge zaprowadzili nas pod klub, czekała tam reszta naszej grupy. Wyglądał podobnie do budynku przed którym byliśmy niedawno, więc pewnie był to konkurencyjny klub.
- Żyjecie? - Lily szerzej otwarła oczy.
- Myśleliśmy że was dopadli. - Aris podrapał się po karku.
- Jak widzisz trudno się nas pozbyć. - Minho wypiął dumnie klatkę piersiową.
- Newtie! Tak się bałam. - Emily rzuciła się chłopakowi na szyję.
Przewróciłam oczami, a na sam widok Emily zrobiło mi się niedobrze. Nie wiem czy to dlatego że klei się tak do Newt'a, albo po prostu przestaje jej ufać odkąd wyszłyśmy z labiryntu. Chociaż, najprędzej jedno i drugie.
- Jeszcze żyje. - Ściągnął ją z siebie i zrobił dwa kroki w tył.
Podszedł do nas pewnien umięśniony mężczyzna. Był to zapewne ochroniarz, po chwili dołączyła do niego kobieta, w ręce miała zielony napój. Oznajmili nam że nie wejdziemy do środka, najpierw musimy zapłacić. Jorge nie zamierzał się na to zgadzać, wydzierał się na nich. Mówił że natychmiast mają go zaprowadzi do Marcus'a. Według mnie była to zwykła stara czasu, para nie zamierzała nas wpuścić, a on tylko robił z siebie durnia kiedy wydzierał się na całe miasto. Westchnęłam i zaczęłam działać, zanim przez moją głowę przeleciały jakieś logiczne myśli. Wzięłam od kobiety butelkę i wypiłam całą zawartość. Obróciłam się do grupy, ujrzałam jak Jorge uderzył się w czoło.
- I co, takie trudne? - Odezwała się kobieta która trzymała w ręku zasłonę służąca za drzwi. Wpuściła mnie do środka.
- Jeszcze ją będzie trzeba teraz pilnować. - Wyszeptał ciemnoskóry. - Niech jedna osoba pilnuje Victorii, reszta dzieli się na dwie grupy i szuka Brendy i Thomasa. Spotykamy się na zapleczu za 15 minut i następnym razem pilnujcie jej bardziej, zanim narobi nam kolejnych kłopotów. - Uderzył mężczyznę i wszedł do środka.
Rozejrzałam się dookoła, powoli zaczynało kręcić mi się w głowie. Wokół mnie tańczyli ludzie, wyglądali na nieźle pijanych. Niektórzy strzelali do poparzeńców. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce, lecz z czasem zaczęło mi się coraz bardziej podobać. Kontaktowałam, wiedziałam co dzieje się wokół mnie, oraz że jest to złe, ale czułam też jakby kompletnie ktoś inny sterował moim ciałem i mową. Został mi tylko wzrok i logiczne myślenie w głębi mojej głowy. Wszystkiego problemy odeszły, zaczęłam się śmiać jak głupia, skakać, tańczyć. Zawroty głowy, które wywołał napój, w pewnej chwili przestały mi przeszkadzać, liczyła się tylko muzyka i ja. Kiedy pierwsza piosenka minęła, oparłam się o blat i krzyknęłam do barmana.
- Najmocniejsze co macie!
- Co ty robisz?
- Newtie? To ty? - Nadal byłam na ,,haju".
- Tori musimy iść. - Złapał mnie za rękę.
- Ale ja nie chcę! - Wyrwałam się.
- Czekają na nas. - Kolejny raz mnie złapał i zaczął ciągnąć w stronę zaplecza. - Ciekawe ile razy będę ci jeszcze ratował dupę. - Szepnął sam do siebie.
- Newt stój! - Zatrzymałam nas na środku parkietu.
- Co zno... - Nie zdążył powiedzieć.
Złapałam go za twarz, przyciągłam do siebie i pocałowałam namiętnie. Chłopak na początku się zawahał i poczułam jak zaczął się lekko odsuwać, kiedy to poczułam jeszcze bardziej pogłębiłam pocałunek, nie zważając na konsekwencje. Newt także dał się ponieść chwili, objął mnie w tali, zamknął oczy i zaczął oddawać pocałunek. Oderwałam się od niego kiedy zabrakło mi tchu.
- Podobało się? - Przez trunek, z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej pewna siebie.
Bardzo zdziwiony blondyn tylko kiwnął głową.
- Powtórka z rozrywki? - Uśmiechnęłam się szeroko.
Kolejny raz miałam złączyć nasze usta. Stanęłam na placach, ponieważ był ode mnie dużo wyższy. Zamknęłam oczy, jeszcze bardziej się przybliżając. Niespodziewanie moją twarz spowiła ciemność, poczułam jak robi mi się słabo, zaczęłam bezwładnie spadać.
•••
Obudziłam się na kanapie, obok mnie siedział Newt, przysłuchiwał się kłótni Marcus'a i Jorge, do której pomału zaczął się wtrącać Thomas.
- To sen czy on żyje? - Zapytałam zachrypniętym głosem. Próbowałam wstać, ale nadal byłam zbyt słaba, strasznie kręciło mi się w głowie, płuca aż mnie paliły, każdy oddech sprawiał ból.
- Żyje. - Blondyn oatrzył się w stronę chłopaków, lecz cały czas trzymał mnie za rękę.
- Chcesz się napić? - Nad moją głową pochylił się Aris.
- Yhmm - Kiwnęłam, tak bardzo bolało mnie gardło, każde słowo sprawiało mi okropny ból.
- Gadaj gdzie Prawe Ramie! - Thomas popchnął mężczyznę, a tamten wywrócił się razem z krzesłem do którego był przywiązany.
- To Marcus? - Po kilku minutach wskazałam na pobitego, jednocześnie pijąc wodę którą przyniósł mi przyjaciel.
- A ty jesteś mózgiem tej operacji? - Spojrzał w moją stronę.
- Mów albo inaczej pogadamy! - Ciemnoskóry wymierzył w niego bronią.
- Dobra, udają się na zachód. Piechotą tydzień drogi.
- Za długo aby iść przez taką pustynię tyle czasu. - Thomas skrzyżował ręce na piersi.
- Nie martw się mam pomysł. - Jorge uśmiechnął się od ucha do ucha. - Gdzie Berta?
- Tylko nie Berta.
- Zabierajcie swoje rzeczy, wynosimy się stąd.
- Teraz zamierzasz ruszać? Zaraz zrobi się ciemno i te zombie wyjdą. - Brenda wstała z kanapy.
- Masz rację. - Podrapał się po brodzie. - Co powiecie na nocowanie? Idźcie się położyć, przed nami długa droga. A ty kochany, spędzisz sobie noc na krześle, abyś niczego nie utrudniał. - Poklepał pobitego po policzku i wyszedł.
•••
Każdy z nas miał osobny pokój. Mały, z szafą, drewnianym biurkiem, oraz.. z normalnym łóżkiem! Spanie na piasku nie było jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, dlatego chociaż jedna noc na materacu była jak raj. Chciałam się szybciej położyć, więc poszłam pod prysznic jako jedna z pierwszych. Puściłam wodę, ciepłe krople spływały po moim ciele. Spojrzałam na bandaż, który znajdował się na moim boku. O dziwo nic mnie nie bolało, zdjęłam opatrunek aby zobaczyć jak obrzydliwie wygląda rana. Wytrzeszczyłam oczy, kiedy ujrzałam że nie było po niej śladu. Dotknełam miejsce gdzie wcześniej znajdowało się ugryzienie, skóra była taka jak dawniej, została tylko malutka blizna. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, lecz w głowie pojawiło się mnóstwo pytań. Czemu tak się stało? Dlaczego nie mogło to spotkać Winstona? Ubrałam piżamę, składała się ona ze starej, dużej koszulki, znalazłam ją w jednym pudełku z ubraniami, które stało na korytarzu. Udałam się do ,,sypialni". Otwarłam drzwi, rzuciłam dzisiejsze ciuchy na fotel stojący obok nich. Skupiona zaczęłam przeczesywać morke włosy palcami, podeszłam do lustra.
- Cholera! Nie strasz tak!
--------------------------------------------------------------
Jeśli macie jakieś uwagi/ rady dotyczące opowiadania proszę o komentarz, ponieważ chciałabym aby jakość moich historii, nie tylko tej, się poprawiła.

CZYTASZ
𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭
Science FictionHistoria siedemnastoletniej dziewczyny która wydostała się z labiryntu. Na początku wszystko układa się dobrze, lecz czasem sprawy zaczynają się komplikować. Poznaje nowych przyjaciół z którymi musi uciekać przed wrogiem, podczas podróży wiele rzecz...