Rozdział 13

1.3K 48 14
                                    

Słońce właśnie chowało się za horyzontem, pojedyńcze czerwone promyki oświetlały pomieszczenie. Siedziałam na stołówce i dłubałam widelcem w jajecznicy, niezbyt miałam ochotę jeść. Wolałam sprawiać wrażenie że czasami coś powędruje do moich ust, niż tylko patrzeć się na pełen talerz.

- Czemu nic nie zjadłaś?

Uniosłam głowę, aby przyjrzeć się osobie która zadała pytanie.

- Cześć Minho. Jakoś nie mam apetytu. - wysiliłam się na uśmiech.

Usiadł na przeciwko mnie i bacznie obserwował ruchy widelca.

- Jeśli nadal będziesz robiła kółka widelcem tym w jajku, obiecuje, zabiorę ci go i będę cię karmił.

- Właściwie to już skończyłam. - Wstałam i odłożyłam naczynia na półkę. - Widziałeś gdzieś resztę naszej grupy? Odkąd się tu zjawiliśmy prawie z nikim nie rozmawiałam.

- Teresa i Emily gdzieś poszły, Lily jest z Arisem przy ognisku. Chyba nam się kolejny romansik szykuje. - Poruszył zabawnie brwiami, na co się uśmiechłam. - Chłopacy siedzą na skałach.

- To chodźmy do nich, nie będziemy przecież tutaj sami. - Zaczęłam iść w stronę wyjścia z namiotu.

- Ogay blondi. - Dorównał mi kroku.

- Nie nazywaj mnie tak. - Oznajmiłam spokojnie.

- A jak? Kruszonko?

- Minho co cię do purwy wzięło na wymyślanie takich beznadziejnych przezwisk. - Spojrzałam na niego trochę zażenowana.

- Ty mnie tak inspirujesz kruszonko. - Kolejny raz poruszył brwiami.

W tamtej chwili mnie zatkało, nie wiedziałam jak mam zareagować na jego odpowiedź, jedynie na co było mnie stać to uderzenie się w czoło. Nie zauważyłam że w tym czasie, Azjata zdążył się oddalić o kilka metrów.

- Idziesz? Czy oślepił cię mój blask? - Dumnie wypiął klatkę piersiową.

Przewróciłam oczami, uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Ten chłopak potrafił każdego rozbawić, lecz pomimo swojego zachowania, strzelania sarkazmami co chwilę, miał głowę na karku i potrafił trzeźwo myśleć, bo przynajmniej w większości przypadków.
Podbiegłam do przyjaciela i razem udaliśmy się do reszty grupy.

Gdy przyszliśmy, Minho rozsiadł się wygodnie na skale obok Newt'a, który był dziwnie nieobecny, jakby myślami był na innej planecie. Zajęłam miejsce pomiędzy Patelniakiem a Thomas'em. Chłopcy siedzieli w ciszy, każdy pogrążony był w swoich myślach. Zimne powietrze odmarzało mi place, lecz to mi nie przeszkadzało, wreszcie byliśmy bezpieczni, wszyscy razem, to znaczy większość.

- Szkoda że nie ma z nami Chucka. - Odparł Thomas, wpatrując się w tańczące płomienie ogniska.

- Jeszcze Winstona, oraz chłopaków ze strefy. - Dodał Patelniak.

- I Mii. - Spojrzałam na piasek.

- Jaka ona była? - Brunet spojrzał mi w oczy, a przynajmniej próbował.

- Odważna i nieustraszona, podobna do ciebie. - Złapałam za naszyjnik. - A Chuck? Kto to? - Przejechałam spojrzeniem po wszystkich oczekując odpowiedzi, lecz jedyne co mi dostałam to zmieszanie na twarzach chłopaków.

- Chuck był najmłodszy w strefie...

- Thomas, bądź cicho. - Przerwał mu Minho.

- O co ci chodzi?

- Mówię cicho. - Przyłożył mu rękę do ust. - Posłuchajcie.

- Opowiem ci później.- Wyszeptał, przytaknęłam w odpowiedzi.

𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz