Rozdział 23

842 35 1
                                    

Szliśmy ciemnymi kanałami wprost do miasta. Echo ciężkich kroków rozchodziło się po całym obszarze, ścieków. Po przebyciu około kilometra, Gally przesunął szyb i kazał nam szybko wychodzić. Znaleźliśmy się na torach, Thomas założył maskę, aby nie było mu widać twarzy, teraz wszyscy chłopacy byli zamaskowani. Krzywonosy zaczął biec wzdłuż tunelu, udaliśmy się za nim, jakby od tego zależało nasze życie, w sumie zależało, tylko on na tyle się orientował aby bezpiecznie doprowadzić nas do budynku. Zaczęłam mu bardziej ufać niż Teresie, która po każdym jego słowie chciała się wtrącać.

- Biegniemy w drugą stronę Gally! Kompas w głowie ci się przestawił?! - Thomas wydarł się na chłopaka.

- Jakbyś nie zauważył, jesteśmy w kombinezonach, a dziewczyny nie. Na stacji gdzie wychodziliśmy wcześniej, znajduje się mnóstwo ludzi. Nie wydawało by ci się to podejrzane? Trójka żołnierzy wyskakuje z torów jakby nigdy nic? -Thomas przewrócił oczyma i trochę przyspieszył. Nie chciał przyznawać racji Galle'mu, nic się nie odzywał.

- Więc gdzie nas prowadzisz? - Tym razem Brenda przejęła pałeczkę od Thomasa i zaczęła zadawać pytania.

- Tam gdzie jest pusto i bezpieczne. - Prychnął nie odwracając się za siebie.

Dobiegliśmy do pustej stacji. Na nasze szczęście żaden pociąg nie przejeżdżał przez trasę po której szliśmy, więc bezpiecznie dotarliśmy do celu. Wyglądała na to jakby nikt się tu nie zapuszczał, jednak nie byko widać brudu ani zniszczeń, wręcz przeciwnie, wszystko było czyste i błyszczące, co było nieco dziwne.

- Musimy się spieszyć, jest pusto, ale gdyby zlecieli się żołnierze będzie przypał. - Gally przerzucił broń na plecy, aby łatwiej było mu się poruszać.

- Spokojnie, chorych wywożą o 14.30, teraz nikt tu się nie zapuszcza. - Teresa założyła ręce na piersi.

- Chorych? - Zapytałam i spojrzałam na posturę Gallego, który wszedł na schody i kierował się w górę. Chciałam dowiedzieć się czy wiedział o tym co tu się dzieje. I czy zdawał sobie sprawę że gdybyśmy natknęli się na DRESZCZ to było by po nas. Trzymałam się myśli że już dawno rozgryzł godziny o której wywożą osoby i nie zaprowadził nas skazanych na ,,traf szczęścia".

- Tak, jak ktoś jest zarażony, zawożą go za miasto. Do pobliskich tuneli. - Wyjaśniła szatynka. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie z niedowierzaniem, dlatego kiedy jechaliśmy do miasta zaatakowało nas tyle Poparzeńców. Nowo wybudowane tory, które szerokim łukiem omijały tereny tuneli, ukryty napis ,,Przejęte" na mapie, to by wszystko wyjaśniało. Nie miałam na to słów, w tamtym momencie mnie zatkało. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę nastolatka który był już prawie na górze. Jednak gdy przekraczałam pierwszy stopień odwróciłam się w stronę Teresy.

- Po co szukacie leku, skoro i tak wysyłacie ludzi którzy go potrzebują na śmierć?! - Dziewczyna coś mi odpowiadała, jednak postanowiłam ją zlekceważyć. Niby tacy dobrzy ludzie, napewno. Martwią się tylko o swoją wygodę i bezpieczeństwo.

Wyszliśmy na ulicę, latarnie pięknie oświetlały ciemne ulice. Gdzieniegdzie na ulicach chodzili ludzie, którzy posyłali nam dziwne spojrzenia, jednak gdy któryś z chłopaków skierował na nich wzrok nieco dłużej, bardziej zasłaniali twarze za maseczka i przyspieszali kroku.

Znajdowaliśmy się na jednej z bocznych uliczek więc takie sytuacje nie rzucały się za mocno w oczy. Wyjątkowo, plusem było to że ludzie bali się organizacji i nie mieli odwagi do nas podejść.

- Dobra, tutaj się rozdzielamy. Thomas, prowadzisz Teresę przez drzwi główne, ja i Newt będziemy czekać w środku. Dziewczyny, tą studzienką dojedziecie bezpośrednio tam gdzie mają postój autobusy. - Wskazał ręką na pobliskie wejście do kanałów, które znajdowało się na środku ulicy. - Idźcie cały czas prosto, nie ma żadnych zakrętów, po pięciu kolejnych studzienkach będziecie mogły wyjść.

- Ok, to do zobaczenia. - Brenda otwarła metalowym prętem dość dziwną studzienkę, która miała założone na sobie takie jakby filtry i wskoczyła do środka.

- Na razie. - Spojrzałam na chłopaków i uśmiecham się delikatnie. Najchętniej teraz rzuciłbym się im na szyję, jednak nie mogłam, jakby ktoś zobaczył że przytulam się ze ,,strażnikami", by było źle.

Ruszyliśmy w swoje strony. Okropny smród przedostał mi się do nosa, myślałam że zaraz zwymiotuje, jednak w tej sytuacji było by to jeszcze gorsze. Wskoczyłam szybko do środka, a woda rozchlapała się na wszystkie strony, brudząc moje spodnie do połowy ud.

- Cholera! - Spojrzałam na brudne jeansy i przemoczone buty, woda ściekowa dosięgała mi do kostek. - Gally mógł uprzedzić że tu tak mokro. - Powiedziałam sama do siebie.

- Przynajmniej wiemy co to za białe kółka na studzience, niwelują ten zapach. - Wyjęła radio, aby móc szybko odpowiadać chłopakom. - Chodźmy, mamy mało czasu.

Szłyśmy ściekami, im dalej byłyśmy, tym smród był coraz bardziej do wytrzymania. Z radia wychodziły głosy chłopaków, którzy informowali że są na miejscu i zaczynają czekać na Thomasa, aż wejdzie do środka. Przeszłyśmy jeszcze kilka metrów i się zatrzymaliśmy.

- To ta. - Wskazałam na studzienkę i weszłam kilka stopni po drabinie. Odsunęłam klapę kanału i wyszłam razem z Brendą na zewnątrz. Całe brudne i przemoczone rozejrzałyśmy się po okolicy. Przed nami stało około dziesięć autobusów, pomiędzy którymi chodził żołnierz. Schowałyśmy się za jednym z pojazdów i obserwowaliśmy nieprzyjaciela.

- Ja zakradnę się od tyłu i zwrócę jego uwagę, wtedy ty strzelisz. - Zaproponowałam plan działania. Przyjaciółka przytaknęła głową, miałam iść zająć pozycję, lecz z krótkofalówki wydobył się głos.

- Brenda, Tori jaki status? My już jesteśmy w środku. - Głos brata zwrócił uwagę strażnika który od razu rzucił się w naszą stronę. Wymieniłyśmy się spojrzeniami, od razu wiedziałyśmy co mamy robić. Wyjęłam pistolet, Brenda przesunęła się bardziej za autobus, abym mogła ją szybciej wyminąć. Wyskoczyłam zza auta i oddałam dwa strzały, strażnik upadł na ziemię.

- Po problemie! - Skierowałam wzrok na dziewczynę, przybiłyśmy sobie piątkę, poczym udałam się do jednego z większych autobusów.

- Ale to może nam się przydać. - Uklękła przy pracowniku DRESZCZu i zabrała mu broń.

- Co to było? - Tym razem odezwał się Newt. Dziewczyna skierowała wzrok na radio za paskiem, okazało się że lufa pistoletu naciskała guzik i wszystko co robiłyśmy było słychać. Podała mi krótkofalówkę.

- Można powiedzieć że usunęłyśmy zbędna przeszkodę. Już do was jedziemy.

- Ok, do później księżniczko. - Chłopak się rozłączył, a mi po usłyszeniu ostatniego słowa zrobiło się gorąco.

Weszłyśmy do pojazdu, Brenda zajęła miejsce kierowcy, a ja zaczęłam przeszukiwać schowki. Większość była pusta, myślałam że cały autobus jest opróżniony, lecz na końcu, w ostatniej klapie coś było, wyjęłam czarny materiał i ujrzałam skafander żołnierzy DRESZCZu. Otwarłam klapę na przeciwko w środku znajdował się kolejny kombinezon, tym razem czerwony. Szybko zdjęłam kurtkę i zamieniłam ją na czarny mundur, usiadłam na siedzeniach i przebrałam spodnie. Brudne ubrania położyłam na miejsce nowych i zamknęłam klapę.

- Chcesz się przebrać z tych śmierdzących ciuchów? Zmienię cię. - Zapytałam dziewczynę pokazując czerwono-czarną kurtkę.

- No pewnie. - Stanęła na chwilę, wymieniłyśmy się miejscami i pojechałyśmy na podziemny parking.

Miałam przyspieszyć, aby wyłamać szlaban blokujący przejazd na dół, jednak on się niespodziewanie otwarł. Żołnierz machnął ręką abym się zatrzymała i opuściła szybę. Tak też zrobiłam, w tamtym momencie poziom stresu podskoczył gwałtownie w górę, musiałam jednak zachować zimną krew. Nie miałam pojęcia czego może odemnie chcieć. Złapali chłopaków i wiedzą że my mamy przyjechać? Spojrzałam z przerażeniem na strażnika, w tamtym momencie cieszyłam się w duchu że hełm zasłania moją minę.

- Musicie poczekać, Janson chciał autobus za godzinę, dzieciaki jeszcze nie są gotowe, aby pojechać na uśpienie. - Powiedział niczego nieświadomy. Niezbyt wiedziałam jak na to zareagować , więc tylko przytaknęłam głową, nie mógł przecież usłyszeć mojego głosu.Wyjechałyśmy pod ziemię i obie odetchnęliśmy z ulgą. Zaparkowałam autobus. Teraz wystarczyło czekać na chłopaków.

𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz