Rozdział 5

1.4K 61 0
                                    

Wskoczyliśmy do kanałów, Jorge kazał nam trzymać się blisko siebie, ponieważ nie wiadomo było co może nas zastać za rogiem. Włączyłam latarkę i rozejrzałam się dookoła, dosyć szeroki korytarz, obok nas płynęła woda, wolno i spokojnie. Ruszyliśmy przed siebie, im głębiej, tym bardziej smród stawał się nie do zniesienia, ale była to jedyna droga do miasta, której nie pilnował DRESZCZ.

Po kilkunastu minutach przemieszczania się po korytarzach, było można usłyszeć cichy szept i pojedyncze stukanie. Jorge zatrzymał naszą grupę, wyłączył latarkę, gestem ręki oznajmił że mamy zrobić to samo. Zapadła ciemność, poczułam jak trzęsą mi się nogi. Stukanie było coraz głośniejsze.

Stuk stuk stuk

Cisza

Stuk stuk stuk

Cisza

- Wiem że gdzieś tu jesteście. Znajdę was. - Rozległ się spokojny głos.

Starałam się oddychać jak najciszej, czasami wstrzymywałam powietrze. Całe ciało obleciał strach. Stałam przyklejona do brudnej ściany. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Z moich ust wydobył się cichy pisk.

- To ja. - Newt szepnął mi do ucha tak cicho jak tylko potrafił.

Ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej. Popatrzyłam się w stronę wody, przemknęło w niej coś żółtego. Uniosłam głowę nieco wyżej, aby zobaczyć co znajduje się naprzeciwko. Ujrzałam wielkie oko, wpatrywało się w naszą stronę.

- Znalazłem. - Postać zaczęła się śmiać.

- Dzieli nas woda, jesteśmy bezpieczni! - Prychnęła Emily.

- Czyżby? Myślisz że woda mnie powstrzyma? - Mężczyzna wskoczył do rzeki ściekowej.

- Dzieciaki wiać! - Rozdzieliliśmy się na dwie grupy.

- Ej ty, łap! - Jorge rzucił w stronę Newt'a krótkofalówkę. - Kanał 6. Dzięki nim się znajdziemy. - Umknął za zakrętem.

Chory wydostał się z wody, na bladym ciele znajdowało się mnóstwo fioletowych i czarnych żył, pół twarzy zasłonięte miał chustą. Zaczął nas gonić, wzięliśmy nogi, za pas. Siggy, Minho i Newt wyrwali do przodu, mnie spowalniała rana na brzuchu, kiedy robiłam większy krok bardzo bolała, lecz czułam że się nie powiększa, ani nic mi w niej nie rośnie, po prostu bolała, jakby ugryzł mnie pies. Stwierdziłam że zwrócę na siebie uwagę poparzeńca, skoro i tak mam się przemienić to nic mi nie szkodzi. Chłopcy pobiegli prosto, ja skręciłam w lewo, ślepy zaułek.

- Mam cię. Zagrodził mi wyjście.

- Brawo, udało ci się. - Przewróciłam oczami, chciałam zrobić wrażenie nieustraszonej, chociaż w środku wszystko buzowało od strachu

- Masz bardzo piękne oczy. Mogłabyś oddać mi jedno?

- Masz swoje. - Burknęłam.

- Nie do końca. - Odsłonił materiał, nie miał prawego oka.

- Fu, ten okropny widok mogłeś oszczędzić. - Obróciłam głowę, aby nie patrzeć na dziurę w jego głowie.

- Niedługo nie będzie okropny, twoje nadają się idealnie, są jeszcze zdrowe.

- Jeszcze? - Uniosłam brew

- Najpierw zmienisz się z wyglądu, później odejdą zmysły. - Wskazał na moją ranę po ugryzieniu. - To tylko kwestia czasu. - Przybliżył się, nie miałam gdzie uciec więc jeszcze bardziej przytuliłam ścianę.

- Dam ci wybór, oddasz oczko i będziesz mogła pójść z nami.

- A ta druga opcja? - Uniosłam brew.

- Najpierw pozwolę ci rozszarpać przyjaciół, później zajmę się tobą

- Odmówię z oferty. - Uśmiechnęłam się sztucznie

- Zapłacisz mi za to! - Chciał rzucić się w moją stronę.

- Padnij! - Rozległ się głośny strzał.

Poparzeniec upadł na ziemię, dostał kulką w głowę. Za nim stał Newt z jeszcze wymierzonym w jego stronę pistoletem. Był gotowy aby w każdej chwili ponownie nacisnąć spust.

- Nic ci nie jest? - Spojrzał w moją stronę

- Nie, jest dobrze.

- Wracamy do Minho i Patelniaka, znaleźliśmy chwilową kryjówkę.

Wyszliśmy z ślepej uliczki. Znów usłyszeliśmy ryk, tym razem dziesięć razy głośniejszy. Poparzeńców było więcej. Teraz wiadomo czemu Jorge kazał nam uciekać a nie strzelać, przyciągał ich hałas i światło. Zaczęliśmy biec w stronę kryjówki.

- Newt czekaj, nie dam rady. - Złapałam się za brzuch.

- Już niedaleko, poniosę cię.

- Chwila, zaraz przestanie boleć.

- To napewno przecięcie?

- Tak. - Upadłam na kolana i zacisłam oczy. - Zostaw mnie tu. - Wyszeptałam, krzyki za nami były coraz głośniejsze.

- Chyba ci się śni. - Podniósł mnie, a ja objęłam jego szyję.

𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz