Rozdział 6

1.4K 63 6
                                    

Znalazłam się w małym pomieszczeniu. Stało tam tylko biurko przy którym siedziała piętnastoletnia ja. Podeszłam bliżej chciałam lepiej się przyjrzeć.

- Witaj Victorio. - Dzrzwi się otwarły, a przez nie weszła starsza kobieta.

- Dzień dobry pani doktor. - Odpowiedziała z niechęcią.

- Zapewne wiesz po co tu jesteś.

- Niestety się domyślam.

- Podjęłaś decyzję? Podejmiesz się projektu? Czy wolisz zostać zesłana do labiryntu, tak samo jak siostra?

- Pani naprawdę myśli że opuszczę przyjaciół i zostanę?..! - Wstała od biurka.

- Chcę jeszcze dodać że twój brat się zdecydował. - Przerwała jej Paige.

- Wysłaliście moją siostrę i przyjaciół do labiryntu, zabiliście nam rodziców, szantażujecie nas, a teraz pomieszaliście mojemu bratu w głowie! - Łzy zaczęły jej spływać po bladych policzkach.

- Tak czy nie? - Zapytała poważne nie zwracając uwagi na jej monolog

- Odpowiedź jest prosta. Nie! Nie będę z wami dalej pracować! Nie chcę patrzeć jak moi bliscy cierpią.

- Dobrze, czyli następnym razem zobaczymy się jak wyjdziesz z labiryntu. - Złapała za klamkę. - O ile wogóle z niego wyjdziesz. - Uśmiechnęła się i wyszła.

•••

Otwarłam oczy, nade mną stali przerażeni chłopcy. Znajdowaliśmy się w jakimś wąskim korytarzu, było bardzo cicho, co znaczyło że poparzeńcy nas nie znaleźli.

- Co się stało? - Złapałam się za głowę i spróbowałam wstać. Niestety na darmo, zawroty głowy które mną zawładnęły nie chciały ustąpić.

- Zemdlałaś kiedy cię niosłem. Jak się czujesz? - Uklęknął przy mnie Newt i odgarnął włosy z mojej twarzy.

- Dobrze, o wiele lepiej niż wcześniej. - Wysiliłam się na uśmiech.

- To świetnie.

- Co robi Minho? - Popatrzyłam w stronę Azjaty, który przed chwilą ruszył w głąb korytarza.

- Próbuje nawiązać kontakt z Jorgem. - Westchnął Patelniak.

- Halo! Słyszycie mnie? Jorge! - Zdenerwowany głos azjaty odbijał się echem od wszystkich ścian.

- I jak?

- Purwa, cisza! - Minho rzucił krótkofalówką, widać było że puściły mu nerwy, które wcześniej starał się nieudolnie kontrolować

- To sami poszukamy wyjścia. - Oparłam się o ścianę.

- I co dalej?! Nie wiemy gdzie znajduje się ten cholerny Marcus!

- Ale wiemy gdzie mamy iść. Jeśli ich nie znajdziemy, udamy się w góry. Tam najprawdopodobniej pójdą. - Starałam się, aby mój głos był przekonujący.

- Warto spróbować. - Patelniak popatrzył na Newt'a. Tamten natomiast kiwnął ręką, dał znak aby się zbierać.

Wyszliśmy z kryjówki i poszliśmy szukać wyjścia. Po około dwóch godzinach trafiliśmy na pierwsze rozdroże. Napotkane korytarze były o wiele węższe niż poprzednie, przez co obawialiśmy się że napotkamy nieproszonych gości, ale trzeba było zaryzykować. Stanęłam na przeciwko ściany która rozdzielała przejścia i obróciłam się do chłopaków.

𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz