Rozdział 20

917 37 0
                                    

Zeszliśmy na sam dół korytarza, znajdowała się tam kolejna, tym razem ciemniejsza niż inne hala. W środku której posadzone były krzaki róż, pomiędzy nimi chodził mężczyzna, w długim, ciemnym płaszczu, do ręki miał przyczepioną kroplówkę. Wąchał kwiaty jakby miały najpiękniejszy zapach na świecie, w sumie, naprawdę tak było, gdy podeszliśmy trochę bliżej poczułam ich delikatnie słodki zapach.

- Gally! - Najprawdopodobniej Lorenzo obrócił się w naszą stronę, kiedy ujrzałam jego twarz, poprawa połowę jego twarzy, resztę przejął wirus, zamarłam, mimowolne ścisnęłam rękę Newt'a. - Jasper mi o wszystkim opowiedział, dobrze że wróciłeś cały.

- To była masakra, nic nie poradzimy na ich nowe działa.

- A kogo mi przyprowadziłeś? Co tu robią? - Zmienił temat. Wziął do ręki ucięty kwiat róży i zaczął się mu przyglądać.

- Chcemy wejść za mur. Gally mówił że nam pomożesz. - Thomas wyszedł na przód naszej grupy.

- Niech lepiej nie składa obietnic bez pokrycia. - Odłożył roślinę na stare, drewniane biurko i powoli, przesuwając stojak z kroplówką podszedł do bruneta.
- Mur to tylko jedna przeszkoda. Jak zamierzacie dostać się do środka?

- Mamy plan. - Wtrącił się Gally - Ale nie uda się on bez Thomasa. - Kiwnął głową w stronę chłopaka, w odpowiedzi dostał od niego pytające spojrzenie.

- Czyżby? - Zapytał nieprzekonany Lorenzo. - Wiesz kim jestem Thomas? Jestem Biznesmenem. - Wyszeptał chłopakowi na ucho. - Nigdy nie ryzykuję gdy nie mam pewności. Dlaczego mam wam zaufać. - Spojrzał na całą naszą grupę.

- Mam coś na czym ci zależy. Pomóż nam a to dostaniesz. - Odpowiedział niewzruszony chłopak.

- A na czym mi zależy. - Biznesmen ciągnął dalej, najprawdopodobniej chciał abyśmy zaoferowali mu jak najwięcej. Spokojnie i powoli przemieszczał wzrok na naszą grupę, potem na Thomasa.

- Na czasie, każdej sekundzie. - Powiedziałam i wyszłam krok do przodu, jednak nadal dzieliło nas kilka metrów.
Mężczyzna spojrzał w moją stronę, poczym się uśmiechnął, a ja skierowałam wzrok na kroplówkę, w której znajdowała się mała ilość niebieskiej cieczy, najprawdopodobniej serum.

Serum, które niedługo zdobędziemy i będziemy mogli wyleczyć Newt'a, o ile da się przekonać aby cokolwiek powiedzieć, musi to zrobić, inaczej pójdziemy do budynku po Minho i resztę, chłopacy nie będą świadomi jego choroby, zostawią lek w środku. To by było najgorsze co mogło by się stać. W tamtym momencie chłopak był dla mnie najważniejszy, chciałam spędzić z nim każdą chwilę, przytulać się w jego klatkę piersiową i całować w usta, nie zważając na jego stan, dobrze wiedziałam że sama mogłam być chora, ponieważ nie wiem czy od czasu ugryzienia jestem odporna, jednak w tamtym czasie to się nie liczyło. Jeśli Newt umrze moje życie straci wszelaki sens, tak samo jakby Thomas'owi coś się stało. Gdyby ktoś mi powiedział kilka miesięcy temu że tak przywiąże się ci do niektórych osób, w życiu bym nie uwierzyła, teraz jednak nie widzę bez nich dalszego życia. Jesteśmy razem od początku do końca.

- Obaj czegoś od nich chcemy. - Thomas spojrzał mu w oczy.

- Zróbmy tak, pójdą dwie osoby. Reszta będzie gwarancją, jakbyś nie wrócił. - Brunet trochę się zakłopotał, najwyraźniej nie na taką odpowiedź liczył. Spojrzał na swoje buty jakby tam pisało co ma zrobić dalej. - Umowa stoi? - Lorenzo wyciągnął siną rękę, zaczynał się niecierpliwić, chłopak po chwili namysłu ujął ją w ramach zapieczętowania umowy.

Gally zaprowadził nas do sąsiadującego pomieszczenia, znajdowało się w nim bardzo dużo własnoręcznie zrobionych, lub unowocześnionych komputerów. Szliśmy powoli przez długie pomieszczenie, po którym bardzo uważne się rozglądałam. Na środku stało pięć dużych biurek, na których były komputery, pod spodem było mnóstwo zakurzonych skrzynek od urządzeń. W całym pomieszczeniu było dość ciemno, ponieważ znajdowały się w nim małe okna przez które wpadło delikatnie światło słoneczne. Zero lamp lub latarek, które byłyby na widoku. Blondyn podszedł do studzienki znajdującej się na samym końcu powieszenia, otworzył klapę a że środka wyleciał okropny smród.

- To na pewno jedyna droga? - Spytała Brenda zatykając nos. Zrobiłam to samo ponieważ zapach przyprawiał o mdłości.

- Niestety tak. - Gally podszedł do pobliskich szafek i zaczął szukać linę. - Zaraz przestanie śmierdzieć, zawsze tak jest po otwarciu. - Machnął ręką nadal wpatrując się w zawartość szafki.

Kiedy znalazł czerwony sznur, przywiązał go do pobliskiego kamiennego słupa, który podtrzymywał dach. Drugi koniec spuścił w czarną przestrzeń kanału. Założył lampkę na głowę, poczym rozdał latarki Thomas'owi i Newtowi. Oznajmił że chłopacy idą razem z nim. Podeszłam do bruneta i mocni go uścisnęłam. Przez ostatnie kilka miesięcy bardzo się do siebie zbliżyliśmy, chociaż w czasie tych trudnych dni rzadziej rozmawiamy. Miałam nadzieję że to tylko chwilowe i gdy Azjata będzie z nami, wszystko się ułoży.

- Uważajcie na siebie. - Powiedziałam wprost do ucha chłopaka i jeszcze mocniej się do niego wtuliłam.

- Będzie dobrze, niedługo wrócimy. - Odsunęliśmy się od siebie, Thomas zaczął schodzić po linie na sam dół.

Śledziłam go wzrokiem do czasu aż ktoś gwałtownie mną obrócił i złapał mnie w tali, spojrzałam w jego ciemnobrązowe oczy, Newt zbliżył się jeszcze bardziej. Nasze twarze dzieliły milimetry, czuliśmy nasze wspólne oddechy. Po kilku przecudownych sekundach chłopak złączył nasze usta w namiętnym, a zarazem delikatnym pocałunku.

- Pilnuj tego smrodasa. - Delikatnie skierowałam wzrok na studzienkę. - I wróć cały, nie wiem co bez ciebie zrobię. - Chłopak słysząc ostatnie słowa zamarł bez słowa. Jego głowę zalały tysiące myśli, co jak nie zdążą, albo choroba zacznie rozwijać się szybciej? Nie chciał zostawać blondynki, ani przyjaciół. Jednakże zdawał sobie sprawę że gdy zacznie dostawać na głowę, nie będzie odwrotu, będzie musiał poprosić przyjaciela o przysługę, która zakończy jego życie i prawdopodobnie zmieni je dziewczynie na której bardzo mu zależy.

Cały czas patrzył mi głęboko w oczy, dopiero jęki i narzekania Gallego przywróciły go do rzeczywistości. Uśmiechnął się delikatnie i jeszcze raz mnie pocałował.

- Długo? Nie mamy czasu. - Gally zapytał z wnętrza kanałów.

- Idę. - Odpowiedział blondynowi i skierował się w jego stronę.

Gdy wszyscy zeszli na dół i nie było słuchać echa kroków które niosło się po tunelach, poszliśmy rozgościć w innej sali, robiącej za pokój gościnny. Poustawiane w niej były różne kanapy i fotele, wykonane w dość starym stylu. W hali znajdowało się także mnóstwo dywanów i porcelanowych waz. Całe pomieszczenie wyglądało jak bardzo duży sklep w którym można zakupić rzeczy z dawnych lat.

Usiadłam na schodach i spojrzałam co zamierzają w tym czasie robić moi przyjaciele. Patelniak od razu padł na sofę, aby się zdrzemnąć, jakby nie drzemał przez większość drogi do miasta. Jorge udał się do jakiegoś strażnika chcąc odzyskać broń, którą nam wcześniej odebrano, Brenda natomiast chodziła po pomieszczeniu nie wiedząc co ze sobą zrobić, podobnie do mnie. Nie lubiłam takich sytuacji, siedziałyśmy bez czynnie i czekałyśmy.

- Idziemy się rozejrzeć? - Spytała brunetka, spoglądając na schody i sugerując abyśmy zajrzały na górę.

- Lepsze to niż siedzenie w jednym miejscu. - Wstałam i udałam się za dziewczyną.

Popękane, kamienne schody ciągły się bez przerwy, przez całą drogę nie było ani jednego wyjścia na półpiętro, oraz żadnych drzwi. Dopiero po około pięciu minutach zauważyłyśmy duże, metalowe wyjście. Brenda pociągła za klamkę i otwarła przejście. Znajdowałyśmy się na dachu budynku. Był z niego przepiękny widok na bardzo zniszczone miasto, natomiast z drugiej strony rozciągał się ogromny mur. Stanęliśmy na przeciwko niego, ślepo wpatrując się w szary beton.

- Nadal nie mogę uwierzyć że dla nich pracowałam. - Powiedziała przyjaciółka, patrząc cały czas przed siebie.

- Ja też. - Westchnęłam cicho. - Ale najważniejsze jest to, że już tego nie robimy, stałyśmy się nowymi osobami. - Spojrzałam na dziewczynę.

- Masz rację. Zmieniłyśmy się, a DRESZCZ niedługo dostanie za swoje. - W dziewczynie odezwała się jej wrodzona energia, wystawiła środkowe palce w stronę siedziby wroga.

- I taką Brendę uwielbiam.

𝐍𝐢𝐞𝐮𝐧𝐢𝐤𝐧𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 - 𝐍𝐞𝐰𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz