MINGHAO
Jak już wspominałem, od teraz miałem zamiar zacząć samemu działać. Skoro Junhui nie miał się już za stuprocentowego heteroseksualnego samca alfa, to moje szanse podbicia jego serca wzrosły. Boże, kogo ja oszukuję - i tak nic nie zdziałam i tak i tylko z siebie debila zrobię, jak zawsze. Ale kto nie ryzykuje nie pije szampana.
Wieczorem, tego samego dnia, czekałem na Wena niedaleko jego pokoju. Oczywiście nie robiłem tego w oczywisty sposób. Oparłem się o ścianę nieopodal, wyciągnąłem telefon i udawałem, że pochłaniał całą moją uwagę, podczas gdy po prostu wchodziłem w losowe aplikacje i po chwili z nich wychodziłem. W takich momentach nigdy nie wiadomo, co ma się konkretnie przeglądać, nic na to nie poradzę.
Gdy zauważyłem Juna na horyzoncie, udałem, że od niechcenia chowam telefon do kieszeni dresów i z uśmiechem podszedłem w jego stronę, całkowicie na luzie, jakbym wcale nie sterczał tu ponad kwadrans, czekając, aż wreszcie raczy się pojawić.
- Dobrze, że na ciebie wpadłem - zacząłem, stając naprzeciwko szatyna, który uniósł lewą brew.
- Nie wiem, czy to nie będzie zbyt intymne pytanie, ale dlaczego czatowałeś przy drzwiach do kibla? - natychmiast poczułem, jak cała krew odchodzi mi z organizmu. Czyli zauważył.
- Każdy ma swoje własne sposoby na spędzanie wolnego czasu - odparłem, robiąc nonszalancką minę. Trzeba trzymać fason. Mężczyzna jeszcze pewien moment patrzył na mnie podejrzliwie, po czym wzruszył ramionami chwycił klamkę.
- A więc, dobrze, że na mnie wpadłeś - szatyn mocno zaakcentował ostatnie słowo. - Bo?
- Chciałbyś może przeczytać ze mną jakieś fanfiction o nas? - głośno brzmiało to o wiele gorzej, niż wyobrażałem to sobie w głowie. Gdybym mógł cofnąć czas, to w życiu bym tego nie palnął. - Pewnie powstało kilka innych od ostatniego czasu, a ja muszę sobie jakoś poprawić humor - czy właśnie biorę go na litość? Zdecydowanie tak. Ale to zawsze działa.
- Ale jakieś krótkie - westchnął, układając sobie dłoń na karku, by następnie odchylić głowę. - Jestem padnięty - dodał, drugą ręką naciskając klamkę.
- Chodźmy do mnie - szybko zaproponowałem, odruchowo odciągając Junhuia w swoją stronę. - To trochę krępujące czytać przy Kwanie i Chanie - dopowiedziałem na swoje usprawiedliwienie.
- No w sumie - uff, udało się.
✯✯✯
Czy już wspominałem to, jak przydatne jest mieszkanie samemu w pokoju? Jeśli nie, to teraz wspominam, a jeśli tak, to najwyżej się powtórzę. Nikt ci nie przeszkadza w nocy, nikt nie zachowuje się za głośno, możesz robić bałagan, słuchać muzyki bez słuchawek (ale nie za głośno, bo lokator za ścianą - Jeonghan - od razu straszy godziną policyjną, nawet w środku dnia) czy sprowadzać chłopaka, który ci się podoba, by czytać z nim opowiadania o was samych. Czego można chcieć od życia więcej?
- Mówiłeś, że coś krótkiego? - dopytałem, rozpoczynając poszukiwania tego odpowiedniego fanfika. W odpowiedzi usłyszałem niewyraźne mruknięcie, ale to zawsze coś. - Mam coś z pięcioma rozdziałami, ale widzę, że to o toksycznej miłości*, a ja nie chcę się dobijać - odwróciłem się w stronę Chińczyka, który leżał na brzuchu, opierając głowę na dłoni. Uroczo.
- Też nie chcę się dobijać - odparł starszy, kręcąc głową. - Zwłaszcza, że to pewnie ja jestem tym złym - dodał, przewracając oczami. Nie chciało mi się wnikać, skąd te domniemania.
- Mam jeszcze jakiegoś oneshota, ale nie widzę opisu - poinformowałem, wchodząc w opowiadanie. Faktycznie krótkie, nawet nie dwa tysiące słów, szybko nam pójdzie. I wtedy moją uwagę przyciągnął jedno ważne słowo: smut. Otworzyłem szerzej oczy i już chciałem powiedzieć, że może poszukam czegoś innego, jednak Wen był szybszy.
CZYTASZ
ᴏɴʟʏ ᴛʀᴜᴇ ᴘᴀɪʀɪɴɢ ─ junhao
Fanfiction❛Gdzie ship Juna i The8 zdobywa popularność, a chłopcy muszą sprawić, by wszyscy uwierzyli w ich prawdziwość ❜ początek: 12.04.2019 koniec: 12.09.2020 1#junhao - 25.04.2019 1#wonhui - 31.08.2019 1#wenjunhui - 10.04.2020 1#xuminghao - 15.12.2019 1#ju...