-33-

798 71 123
                                    

WONWOO

Odłożyłem telefon na bok, po czym spojrzałem na zadowolonego z siebie Kima, który właśnie skończył jeść. Musiał od początku zaplanować, że zaraz po tej akcji robimy ucieczkę z galerii do knajpki obok, skoro nawet nie przyszedł do łazienki tylko od razu podał mi adres. Cwanie. Nie dość, że zaplanował naszym nieszczęsnym przyjaciołom spotkanie, to jeszcze przemyślał rendez-vous ze mną. Kto by się spodziewał?

- Jun nie wydaje się być zadowolony całą tą sytuacją - oznajmiłem, opierając głowę na ręce, którą natomiast oparłem łokciem na blacie. Fajnie byłoby tu tak sobie siedzieć, gdyby nie fakt, że mój najlepszy przyjaciel właśnie życzy mi śmierci z powodu moich jak najszczerszych intencji.

- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytał, odkładając pałeczki. Wolną ręką podałem mu chusteczki i wskazałem palcem na własnej twarzy, w którym miejscu powinien się wytrzeć. 

- Napisał, że mnie zabije - wzruszyłem ramionami, jakby to było nic wielkiego. Normalka. - Wiedziałem, że tak będzie - dodałem, wzdychając cicho. To było bardziej niż pewne, także nawet nie jestem zdziwiony. Gdyby plan Mingyu się powiódł, to chyba byłby cud. 

- Ciekawe, co poszło nie tak - miałem ochotę uderzyć głową w blat. Ciekawe, co miałoby pójść tak. Wolałem już nawet tego nie komentować. - Na pewno nie może być tak źle. Dramatyzuje i tyle - miałem nadzieję, że chociaż tym razem się nie mylił. 

✯✯✯

MINGHAO

Czułem, jak cały się trzęsę od środka. Jak tylko wrócimy do dormu, to biorę pierwszy lepszy nóż z kuchni i idę wykonać egzekucję na Mingyu. Wierzę, że chciał dobrze, ale dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. 

- Zadowolony? - zapytałem, ledwo powstrzymując się od trzęsącego głosu. To chyba była najodważniejsza deklaracja w moim życiu. Przedtem przeczytał jedynie notatki, a teraz prosto w twarz mu walnąłem, że mi się podoba. Co prawda, nie dosłownie, ale nazwanie go idealnym typem jest chyba jednoznaczne.

- Jesteś głupi - stwierdził starszy, rozsiadając się na krześle. Miał taką minę, że nie byłem w stanie nic z niej wyczytać. - Tak naprawdę naprawdę głupi. Ja wiem, mogłeś polecieć na moją twarz, ja sam nieraz się sam w sobie zakochuję, ale typie, znasz mnie od tylu lat... Jak mogłem spodobać ci się akurat ja, skrajnie nieodpowiedzialna osoba która ma wyjebongo na wszystkich i w ogóle, no nie, nadal nie mogę tego pojąć - okej, nie spodziewałem się takiego potoku słów z jego ust. No i takiej samokrytyki... Ale oczywiście o samouwielbieniu do swojego wyglądu nie mógł zapomnieć. Typowy Junhui, aż mimowolnie się uśmiechnąłem.

- To nie był planowany zabieg - odpowiedziałem, wodząc wzrokiem dosłownie wszędzie, tylko nie po twarzy mojego rozmówcy. A przynajmniej się starałem. - Miłość nie wybiera. Nawet nie wiesz, jak w ogóle ciężko mi się o tym mówi. Sam nie byłem świadomy, że mi się podobasz, zdałem sobie z tego sprawę dopiero miesiąc temu, ale o tym już sam wiesz. W końcu nie mogłeś powstrzymać się od przeczytania moich prywatnych wpisów - w tamtym momencie z całą powagą spojrzałem mu prosto w oczy, robiąc przy tym morderczą minę. Nigdy mu tego nie wybaczę.

- Ej, zobaczyłem tam swoje imię - usprawiedliwiał się Wen, unosząc dłonie ku górze, jakbym był całym oddziałem antyterrorystów, a nie wątłym chłopakiem. 

- To cię do niczego nie upoważnia - oznajmiłem, uważając temat za skończony. Wziąłem w rękę swój napój i spuściłem wzrok, zaczynając powoli sączyć shake'a przez słomkę.

ᴏɴʟʏ ᴛʀᴜᴇ ᴘᴀɪʀɪɴɢ ─ junhaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz