-14-

924 79 143
                                    

MINGHAO

Po opuszczeniu pokoju przez Juna, ja nadal stałem w miejscu, z otępieniem przyglądając się Chanowi. Dopiero teraz zaczął dochodzić do mnie fakt, że mnie pocałował i to było dziwne uczucie. Nie wiedziałem, kogo mam nienawidzić - jego, bo zrobił taką idiotyczną rzecz i jeszcze się ze mną kłócił, czy siebie, bo stałem jak słup soli zamiast działać.

- Serio ma szorstkie usta? - z zamyślenia wyrwał mnie najmłodszy członek naszej wyjątkowej rodzinki, sprawiając tym samym, że chciałem zapaść się pod ziemię. - Wiesz, te wszystkie szminki mają na to jakiś wpływ - zaczął, opierając jedną dłoń na biodrze. Nie uważałem, że to odpowiedni czas na porady kosmetyczne, dlatego bez słowa go wyminąłem, wychodząc na korytarz. - Jeszcze kiedyś będziesz mnie na kolanach błagać o takie pogadanki! - usłyszałem, jednak niewiele mnie to przejęło.

Chciałem znaleźć Wena, zanim zdąży komukolwiek wypaplać o tym, co się przed chwilą wydarzyło. To wcale nie tak, że mam zamiar go przeprosić czy coś. To on jest wszystkiemu winny.

Szmaciarz niewyżyty.

Na schodach niemal wpadłem na Seungkwana, który wyglądał na wyjątkowo zadowolonego, co wzbudziło moje podejrzenia. Miałem złe przeczucia.

- Co się tak szczerzysz jak głupi do sera? - zapytałem, nie siląc się na uprzejmości. Każdy ma prawo być czasem sukinsynem, nie mam zamiaru być gorszy.

- Jun powiedział, że idzie gdzieś na noc - oznajmił młodszy, nawet nie zwracając uwagi na mój młodzieńczy bunt. - Wiesz, co to znaczy?

- Że idzie się kurwić, a rano Dispatch powiadomi o tym cały świat i nasza kariera legnie w gruzach? - zapytałem, już widząc te wszystkie nagłówki i komentarze. 

- Nie? - blondyn zmarszczył brwi. - Chyba nie. W każdym razie, łóżko się zwolniło, więc Vernon idzie do nas na noc - pomimo tej całej sytuacji, miałem ochotę się teraz uśmiechnąć. Oni byli tacy oczywiści, a przy tym tak dziecięco niewinni. Jedyny otp mający rację bytu.

- A, to powodzenia - rzuciłem i zbiegłem na dół, nie wiedząc nawet, co mógłbym zrobić w tej sytuacji. Wyjście na miasto nie miało sensu. On może być wszędzie, a poza tym to zbyt ryzykowna sprawa. Chyba zostało mi jedynie czekać. 

✯✯✯

JUNHUI

Czy jestem tchórzem? Jak najbardziej. Wiedziałem, że dzisiaj nie mógłbym już spojrzeć Minghao w oczy, dlatego wybrałem spacer po linii najmniejszego oporu - ucieczkę z dormu. Niestety, nie bardzo miałem gdzie uciec. Gdybym był na miejscu, chociażby, Mingyu, mógłbym pójść do BamBama czy któregokolwiek z tych jego ziomeczków z dziewięćdziesiątego siódmego rocznika. Niestety, ja nie mam takich fikuśnych znajomości. Szkoda, że Yanan nie ma własnego mieszkania czy coś. Głupio mi tak wbijać do dormitorium Pentagonu i prosić ich o azyl.

W końcu wpadłem na naprawdę głupi pomysł, jednak wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych rozwiązań.

✯✯✯

8 cze, 23:49

princeofchina: dobry wieczór tato ^^ mam malutki problem

kimheenim: dajesz synek

princeofchina: jesteś może sam w mieszkaniu?

kimheenim: jestem twoim tatą ale nie tatusiem

princeofchina: nie nie, nie o to mi chodzi ///.///

princeofchina: tak jakby uciekłem z domu i nie mam gdzie iść a wrócić też nie mogę, bo to urazi moją męską dumę, dlatego mógłbyś mnie przenocować? obiecuję, że zmyję się jak najszybciej będę mógł :((

ᴏɴʟʏ ᴛʀᴜᴇ ᴘᴀɪʀɪɴɢ ─ junhaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz