XIV

81 7 1
                                    

Nie wiedziałaś co masz zrobić. Telefon był na górze, więc nie miałaś czasu po niego pobiec, bo wiedziałaś, że zachwilę drzwi się otworzą. Pobiegłaś do kuchni i szybko wyjęłaś z szuflady patelnię i nóż... Jak ma być rzeź, to chociaż miej porządny sprzęt...Stanęłaś przy wejściu do kuchni i czekałaś z patelnią na debila.
W pewnym momencie do domu wparował on i chyba ktoś jeszcze.
- Suko... Zostawimy niespodziankę twojej babci... - szepnął Henry śmiejąc się. Usłyszałaś kroki idące do kuchni. Nie chciałaś go zabić... Chciałaś go na chwilę uśpić, aby potem zwiać z domu. Nagle do kuchni wszedł ktoś i palnęłaś go patelnią w głowę tak, że ten stracił przytomność i głową uderzył o kant zlewu tak, że zatrzymał się na nim i chwilę potem zsunął się rozrywając sobie skórę z mięsem od łączenia kręgosłupa i szyi po całą część potylicy. Dosłownie sekundę potem leżał na ziemi w plamie krwi. Nie dość, że wypływała mu ona z tyłu głowy, to jeszcze z ust...
Po chwili dotarło do ciebie, co ty zrobiłaś i komu to zrobiłaś...ZABIŁAŚ!! Zabiłaś nie tą osobę, wogóle nie miałaś nikogo zabić! Stałaś tak i wpatrywałaś się w trupa ze łzami w oczach... Co ty kurwa zrobiłaś?!

- Co ty kurwa zrobiłaś?! - krzyknął wystraszony i na maksa wkurwiony chłopak stojący w korytarzu.

- Ja... Nie chciałam zabić!! - krzyknęłaś ze łzami w oczach.

Zobaczyłaś jak chłopak podnosi nóż i powoli zaczyna iść w twoją stronę. Szybko trzęsącymi się dłońmi podparłaś się blatu. Miałaś czarne plamki przed oczami i nie słyszałaś nic. Chłopak stanął przed tobą, wyczułaś ręką na blacie cukierniczkę. Zrobił zamach, a ty rzuciłaś w niego cukierniczą.

- Kurwa! - krzyknął patrząc na powbijane w siebie kawałki ceramiki. Ty wykorzystałaś ten moment i uciekłaś od niego biorąc po drodze nóż, który leżał na blacie.

- Zajebię ciebie! - wydarł się biegnąc za tobą.

Bałaś się go niemiłosiernie, ale nie chciałaś mu tego pokazać.
Nie chciałaś użyć noża... Rzucałaś w niego wszystkim co się dało, aby spowolnić go.

- Proszę, zostaw mnie! - błagałaś

Chciałaś uciec przez okno. Gdy go trochę spowolniłaś weszłaś na parapet i ukucnęłaś. Okno było otwarte wcześniej. Z jakieś 2/2,5 metra było, ale lepiej się potłuc, niż zostać ,,zajebanym". Już miałaś skakać, gdy ten zakradł się i złapał cię za włosy i pociągnął, tak, że spadłaś z parapetu, uderzając plecami o podłogę.

- Ałaa...- syknęłaś chwytając się za głowę

Trudno ci się oddychało, bo upadłaś plecami na twardy przedmiot. Browers skoczył na ciebie i zaczął ciebie bić pięścią gdy, ty nożem, którgo miałaś cały czas w ręku przecięłaś powietrze obok jego ręki.

- Tak chcesz się bawić?! - krzyknął i w mgnieniu oka chwycił twoją rękę z nożem i chciał go wyrwać, a drugą zaczął ciebie dusić. Udało mu się wyrwać nóż i puścił twoją szyję. Zrobił zamach, a ty unik. Nóż wbił się w panele. Uff. Był ostry... Uwolniłaś się od duszenia. Szybko pchnęłaś Henrego na stół i zabrałaś się do ucieczki. Tym razem drzwiami, lecz niestety on zranił ciebie swoim scyzorykiem w kostkę, zanim zrobiłaś drugi krok. Upadłaś. Czułaś piekielny ból. Podnosłaś się i nagle dostałaś czymś w głowę... Ocknęłaś się w momencie, gdy chłopak robił zamach nożem, aby chwilę potem wbić ci go w klatkę piersiową. Siedział na tobie i przyciskał swoimi nogami twoje ręce. Czekałaś już tylko na najgorsze. Nawet nie krzyczałaś, bo to i tak byłoby bez sensu. Byłaś obezwładniona. Nie mogłaś się ruszyć. Babcia ma dom wysunięty w głąb działki, przez co nie było by ciebie słychać, nawet jak byś się darła. Patrzałaś się w oczy chłopaka wyszukując ziarnka litości. Lecz to co bylo widziałaś to tylko kurewska złość. Całe życie przeleciało ci przed oczami. Nóż był już w połowie drogi do klatki piersiowej, gdy w pewnym momencie Henry zrobił dziwną minę. Jakby coś w niego wchodziło. Upuścił nóż tuż obok twojego ucha. Poczułaś nagle jak coś ci nie kapie, ale spływa po udach. Chłopak spuścił wzrok i zrobiły się blady. Sekundę później upadł na ciebie. Zrzuciłaś go z siebie na bok i zobaczyłaś przed sobą Billa z zakrwawionym nożem. Dotarło do ciebie, że Bill ciebie uratował... Przy okazji zabił Browersa... Mężczyzna spojrzał się na ciebie i upuścił nóż na podłogę. Był wściekły. Powoli podszedł do ciebie i uklęknął. Byłaś w szoku i leżałaś na zakrwawionej podłodze wpatrując się z niedowierzeniem w oczy Billa. Były inne niż zwykle... Płonął w nich ogień, nawet twoje spojrzenie nie mogło go zgasić. Mężczyzna patrzał się długo na ciebie. Po dłuższej chwili spuścił z ciebie wzrok i wziął trupa na ręce.

- Nie idź za mną. Niedługo przyjadę. - oznajmił trochę innym głosem, pewnie ma chrypkę.

Dziwnie się zachowywał... Wyszedł z salonu, a ty zaszokowana usiadłaś. Byłaś cała w kałuży krwi Henrego. Łzy spływały tobie po policzkach. Z jednej strony żal ci było ich, a z drugiej strony, lecz w mniejszym stopniu byłaś zadowolona. Nie wiedziałaś co masz zrobić. Wstałaś chybocząc się i krok po kroku poszłaś do kuchni. W drzwiach na podłodze była tylko plama krwi. Bill pewnie wziął po drodze chudego bruneta. Oparłaś się o zlew. Miałaś mroczki przed oczami. Wzięłaś jakąś szmatę i zmoczyłaś ją pod kranem. Chwilę potem wycierałaś płytki w kuchni. Czuć było tylko zapach krwi. Udałaś się do łazienki po ręczniki. Wróciłaś wolnym krokiem do kuchni z górą ręczników. Zmoczyłaś je wszystkie. Nie przejmowałaś się tym, że się z nich woda leje. Ważne jest tylko to by zamazać ślady. Gdy skończyłaś wycierać płytki zabrałaś się za wycieranie rantu zlewu. Nie myślałaś o niczym. Pustka... Gdy ogarnęłaś kuchnię oparłaś się o zlew.

- Zabiłam człowieka... Zabiłam człowieka... Nie tego człowieka... Policja przyjedzie... Będę siedzieć z Billem za zabójstwo... Jestem niepełnoletnią morderczynią... - mruczałaś pod nosem. Nagle z dupy pomyślałaś o memie ze śmiercią, którego widziałaś ostatnio. Zaczęłaś się śmiać. - zabiłam człowieka! Hahaha... Przestań kurwa! Psychopatka...

Gadałaś do siebie, wpatrując się w zakrwawiony zlew. Ręce i kolana miałaś od krwi. No kostkę też i siniaki. Miałaś sztuczny uśmiech na twarzy, nawet jak myślałaś o tym najgorszym.

-,,Zawsze się uśmiechaj i bądź optymistycznie do wszystkiego nastawiona"

Ciągle gadając do siebie zdjęłaś białą koszulkę. No w sumie ona nie była biała tylko czerwona. To czerwoną koszulkę. Wypłukałaś ją pod zlewem. Lecz krew nie schodziła.

- Walić to... Zostanie taka... Ombre kuźwa.

Zabrałaś się za sprzątanie stłuczonej cukierniczki i wysypanego cukru.
Gdy skończyłaś pokuśtykałaś do łazienki babci. Była przy jej pokoju. Zaczęłaś szukać detergentów, aby zmyć krew z dywanu. Gdy znalazłaś Vanish udałaś się do dużego pokoju.

- Kurdę... - mruknęłaś widząc pozbijane wazony i porozrzucane przedmioty.

Wzięłaś się za sprzątanie. Minęła godzina, a dom już się świecił, aż za bardzo.

🄱🄰🄳 🅃🅈🄿🄴//ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz