Krzyknęłaś. Za dużo na raz wszystkiego, spowodowało u ciebie nieoczekiwany śmiech który potem przerodził się w paniczny krzyk, a następnie w ciemność przed oczami.
Odzyskałaś świadomość w karetce. Nad tobą asystowało dwóch ratowników. Bardzo bolała ciebie głowa. Jeden ratownik podszedł do ciebie i zapytał się jak masz na imię. Odparłaś że [I|T]. Potem spytał się gdzie byłaś i co robiłaś ostatnio. Powiedziałaś, że szłaś siku. Na tym skończył się wywiad. Twoje oczy śledziły poruszające się sylwetki ratowników. Lepiej byłoby dla ciebie gdybyś ich nie śledziła. Obserwowałaś baczniej wysokiego blądyna. Gdy ten się obrócił w ręku trzymał STRZYKAWKĘ. Nie tylko nie to! Ty się panicznie boisz igieł. Mężczyzna z angielskim spokojem zbliżał się do ciebie. Ty zrobiłaś podkowę i zaczęłaś delikatnie się wiercić, aby nie spaść z noszy.
- Nie. Nie pozwalam. Nie chcę tego!
Facet stał przy twojej lewej ręce i uśmiechał się głupio. W końcu poczułaś ukłucie i na tym momencie skończyło się twoje gadanie. Nienawidzisz tego momentu. W końcu było po wszystkim. Odetchnęłaś z ulgą.
Nic specjalnego przez ten dzień się nie działo. Nawet Bill jak spamiłaś mu wiadomościami głosowymi jak i tekstowymi nic kurwa nic nie odpisywał nawet pierdziel ich nie wyświetlił. Martwiłaś się, chciałaś uciec, ze szpitala, ale parę razy przyłapały ciebie pielęgniarki i przypinały do łóżka.
Czekałaś na śniadanie, więc postanowiłaś sobie pochodzić po korytarzu. Przyglądałaś się plakatom i ulotkom. W pewnym momencie dostrzegłaś wielkie zdjęcia Bowersa i podpis ,,zaginął" momentalnie odwróciłaś wzrok i szybkim krokiem udałaś się do pokoju będącego piętro niżej.
- Gdzie się pani wybiera?! - krzyknęła pielęgniarka wychodząca z pokoju.
- Teraz do pokoju! - krzyknęłaś uśmiechając się miło i otwierając drzwi do pokoju. Gdy weszłaś do pomieszczenia stał w nim gość. Gdy zamknęłaś drzwi obrócił się do ciebie. Miał założony beżowy garnitur i okulary przeciwsłoneczne. No i jak zawsze wyglądał i pachniał zajebiście.
- Bill hej! Co ty tu robisz?! - zapytałaś się zaskoczona uśmiechając się.
Pov [T|I]
{To nie czas na kłótnię... Potem, teraz za bardzo się cieszę, że w końcu się odezwałeś/pokazałeś}- Odbieram ciebie
- Ale ja jeszcze nie zostałam wypisana - rzekłaś wymachując rękoma
- Zaraz będziesz - odpowiedział i chwycił ciebie za nadgarstek. Co spowodowało, że ciągnął ciebie do ,,recepcji" ludzie dziwnie się na was patrzyli. Bill w końcu stanął i przyciągnął ciebie do siebie. Potem spojrzał się miło na pielęgniarkę.
- Dzień dobry, czy istnieje możliwość aby wypisać ją ze szpitala?
Nie słuchałaś ich rozmowy tylko wpatrywałaś się w jego cudowne oczy. Czułaś się jak w niebie na chmurce.
Nagle mężczyzna się ruszył, a ty straciłaś podporę i prawe upadłaś, lecz on w ostatniej chwili chwycił ciebie za talię. Co spowodowało jakbyście tańczyli namiętny taniec. Poczuliście się obserwowani więc szybko wróciliście do pozycji wyjściowej.
- Chodźmy - odparł chłopak ruszając z miejsca. Nie widziałaś tego, ale rumienił się.
Pobiegłaś za nim. Gdy się spakowałaś byłaś gotowa do opuszczenia pokoju. Wzięłaś walizkę i wyszliście z pomieszczenia. Gdy staneliście przed szpitalem głęboko zaczerpnęłaś świeżego powietrza. Po krótkim spacerku doszliście do auta. Bill wziął twoją walizkę i schował ją do bagażnika, a tobie otworzył drzwi. Wsiadłaś do środka i zapiełaś pasy i ruszyliście. Teraz przechodzisz do konkretów. Dzisiaj masz doła i tak zostanie. Założyłaś ręce na piersiach i zapytałaś się cicho.
CZYTASZ
🄱🄰🄳 🅃🅈🄿🄴//ZAKOŃCZONE
FanfictionNIE CZYTAJ TEGO GÓWNA, BO DOSTANIESZ ATAKU CRINGU ᴛʏ ᴛᴜ ɢʀᴀsᴢ ɢᴌóᴡɴą ʀᴏʟę.ᴘᴏ ᴛʀᴀᴜᴍɪᴇ ᴢ ᴅᴢɪᴇᴄɪńsᴛᴡᴀ ᴡʀᴀᴄᴀsᴢ ᴡ ʀᴏᴅᴢɪɴɴᴇ sᴛʀᴏɴʏ. ᴘᴏᴢɴᴀᴊᴇsᴢ ᴘᴇᴡɴą ᴏsᴏʙę, ᴋᴛóʀᴀ ᴡʏᴅᴀᴊᴇ sɪę ʙʏć sᴘᴏᴋᴏ. ᴢᴀᴘʀᴢʏᴊᴀźɴɪᴀsᴢ sɪę ᴢ ɴɪą. ɪᴍ ᴅᴌᴜżᴇᴊ sɪę ᴢɴᴀᴄɪᴇ ᴛʏᴍ ᴡ ᴍɪᴇśᴄɪᴇ ᴅᴏᴄʜᴏᴅᴢɪ ᴅ...