Rozdział 7

204 9 0
                                    

— Rose, muszę lecieć do Nowego Jorku – powiedział J podczas śniadania. 

— Kiedy? – Ucieszyłam się z tego powodu, ponieważ jego nieobecność wykorzystam na spotkanie z Robertem.

— Za godzinę mam samolot. Dostałem pilny telefon. W umowie, którą podpisaliśmy trzy tygodnie temu, zabrakło jednego załącznika. I na tym pieprzonym skrawku papieru, muszę lecieć złożyć podpis. Chcesz lecieć ze mną? – Jordan podszedł do mnie, wtulił swoją twarz w moją szyję i zaciągnął się moim zapachem. — Boże kochany, ależ ty na mnie działasz. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że przez ten cały czas nie doceniałem cię tak jak powinienem. Byłem skończonym idiotą, mając taką kobietę.

— To racja Jordan, jesteś skończonym idiotą, ale ci wybaczyłam. I nie, nie polecę                    z tobą, ponieważ jutro jestem umówiona do kosmetyczki i fryzjerki. Nie mogę się pokazać na naszym dorocznym bankiecie charytatywnym w takim stanie. – Starałam się bardzo mocno zaakcentować ostatnią cześć zdania, aby pojął co dla mnie jest ważne w tym momencie. 

— Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak obłędnie wyglądasz, bez tego całego upiększania. Śmiem twierdzić, że nie jest ci to nawet potrzebne. Niejedna dwudziestka piątka mogłaby pozazdrościć ci urody. – No tak mój mąż zawsze preferował młodsze. Ale tu muszę się z nim zgodzić, mimo tego, że mam trzydzieści dwa lata, to mojej cery mogłaby pozazdrościć niejedna dużo młodsza kobieta.

— Daj już spokój, bo przesłodzimy naszą relację. Ja zostaję w domu, ty leć.

— Bądź grzeczna. Gdybym miał więcej czasu pożegnał bym się z tobą w inny sposób. A tak to musi wystarczyć to. – Odchylił moją głowę do tyłu i zatopił język w ustach. Ssał mocno i przygryzł moją wargę. Moje ciało jak na zawołanie, przeszył dreszcz. Wydałam            w jego usta gardłowe dźwięki rozkoszy i pogłębiłam pocałunek. Udawanie wychodziło mi coraz lepiej. 

Jak tylko za Jordanem zamknęły się drzwi. Zamówiłam kuriera i przesłałam do Roberta wiadomość. Chciałam się z nim koniecznie spotkać. Nie widziałam go trzy tygodnie. Potrzebowałam rozmowy, żeby wyrzucić z siebie wszystkie te złe rzeczy, które dusiły mnie od środka. I chciałam po prostu jego. Mężczyzny, który z każdym dniem stawał się coraz bliższy mojemu sercu. I to nie w taki sposób jak dotychczas. Z każdym dniem wypatrywałam momentu, kiedy w końcu będziemy mogli się spotkać, bez tej całej otoczki tajemnicy. Kiedy wyjdziemy jak para ludzi i będziemy mogli zjeść normalnie kolacje, bez obawy, że ktoś nas nakryje. Kiedy będę w końcu wolną kobietą i po pięciu latach będę mogła oddychać pełną piersią. I kiedy odzyskam swoje życie, pomogę komuś jeszcze.

Umówiłam się z Robertem w restauracji hotelowej Euforia. Poprosiłam przyjaciela, żeby wynajął pokój, abym mogła się spokojnie przebrać. Nie chciałam pokonywać ogrodzenia za domem w wieczorowej sukni. Najprawdopodobniej nie dotarłabym na miejsce elegancko. Poprosiłam również o mały prezent w postaci sukienki. Wybór pozostawiłam mojemu dzisiejszemu partnerowi. Znając gust Roberta, będzie to najbardziej seksowna kreacja jaką uda mu się znaleźć. Ta myśl spodobała mi się najbardziej. W końcu przez chwilę poczuje się atrakcyjnie. Już zapomniałam jak to jest być szczęśliwą.

— Robert, czy w sklepie, nie mieli czegoś bardziej skromnego? – Oczywiście, nie żebym narzekała, ale w tym stroju będę rzucać się w oczy jak lampki na choince na placu Rockefeller Center.

— Mieli, nie mieli. Co za różnica, Rose. Po takim czasie, chyba mam prawo chociaż trochę nacieszyć oko? – Uraczył mnie swoim seksownym uśmiechem i rozsiadł się wygodnie na łóżku w wynajętym pokoju. W garniturze skrojonym na miarę wyglądał jeszcze bardziej przystojnie niż dotychczas. Sama nie wiem, dlaczego mając takiego faceta u boku, wyszłam za takiego błazna jak Jordan. Chyba nigdy nie znajdę wyjaśnienia tej zagadki. Sukienka jaką wybrał Robort była w kolorze krwistej czerwieni, bez ramiączek i całkowicie opinała ciało. Długość była idealna, kończyła się dokładnie z obcasem mojego złotego sandałka. Prosty przód idealnie podkreślał moje piersi. A rozcięcie na lewej nodze, sięgało do samego uda. Na ręce naciągnęłam długie rękawy, dokładnie w tym samym kolorze co suknia. Przebranie zajęło mi kilka minut, ponieważ o wszystko inne zadbałam w domu.

— Gotowa – wyszłam z łazienki i stanęłam na przeciwko mojego towarzysza.

— Miałaś rację. W tej sukience wyglądasz tak seksownie, że mam ochotę zrezygnować z kolacji. – Stanął koło mnie i objął w talii. Na moich ustach złożył lekki pocałunek. — Chodź. Zjemy, a potem już ci nie odpuszczę.

— Chyba nie chce, żebyś odpuszczał – uśmiechnęłam się do niego. Coraz bardziej zaczynałam myśleć o Robercie jak o mężczyźnie, który mógłby zostać moim kochankiem. Moim partnerem i z którym mogłabym spędzić całe życie. Tylko jak przeskoczyć tę miłość braterską na miłość cielesną?

ROSE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz