Rozdział 13

185 13 5
                                    

Fryderyk

Zostaliśmy z Sebastianem w salonie sami. Rose wyszła, na całe moje szczęście. Nie chciałem, żeby była świadkiem tej rozmowy. Glinom też nie udało się pokazać jej zdjęć, które mogłyby doprowadzić do kolejnych niepotrzebnych pytań z jej strony. Chociaż wiem, że to, co odwlekam, prędzej czy później wyleję się jak gówno. Nie wiem dlaczego, ale nie chce jej teraz o tym mówić. Nie chcę, żeby wiedziała, jakim jestem potworem i czym się zajmuję. Ale odkąd ją zobaczyłem wtedy na ulicy, gdy szarpał ją ten skurwiel, mam ochotę go wskrzesić i zamordować jeszcze raz. I tak złamałem masę swoich postanowień dla niej, ale jednej trzymałem się jak mantry: „Nigdy nie zabijać bez wydanego zlecenia”. Dlatego czekałem, aż sama po to przyjdzie i przyszła szybciej niż sądziłem. I do tego chciała zrobić to sama.

Nie wiem, co ona w sobie takiego ma, ale mam nieodpartą potrzebę chronienia jej.

— Coś ty mu zrobił?! – Z rozmyśleń wyrwał mnie głos McNamary.

— Sebastian, zapominasz się! – Warknąłem na mężczyznę przez zaciśnięte zęby.

— Ja się zapominam? To ty dostałeś małpiego rozumu, odkąd Rose się tu pojawiła. Co się z tobą dzieje? – Pokręcił głową i stanął naprzeciwko mnie. — Flebotomia, co? Trzeba było mu wydłubać jeszcze gałki oczne, zęby, uciąć język i powyrywać wszystkie kończyny. A najlepiej trzeba było go przywieźć w podziemia i torturować przez najbliższy rok! Gdybym wiedział, że nie zastrzelisz go od razu, wróciłbym do gabinetu i dokończył egzekucję sam, a nie zacierał ślady.

— Dramatyzujesz jak cholerna baba. Nie powinieneś być czasami w Meksyku i przygotowywać nas do następnego zlecania?

— Nie wiem, czy mogę cię zostawić teraz samego! Co masz jeszcze w planach? Tę klinikę, w której przebywała?

— Nie wydała nam zlecenia. – Sebastian prychnął na moją odpowiedź.

— Jakbyś go kurwa potrzebował! Nie mieszaj się do tego Fryderyk. Nie jesteśmy agencją charytatywną. A ty zaczynasz bawić się w dobrego samarytanina. Odpuść, bo popełnisz jakiś błąd, który nas pogrąży. Jeśli chcesz, to ja to sprawdzę?

— Nie! Poczekam, aż Rose sama do mnie przyjdzie.

— Rób, jak chcesz, ale jak coś spieprzysz, to będzie to twoja wina. I to nie jest Alexandra. – Zrobiłem wielkie oczy i spojrzałem na niego. Cwaniak jak zawsze wiedział, o czym myślałem. Dlatego teraz jestem pewien, że wyszkoliłem go najlepiej, jak potrafiłem.

— To nie dlatego Rose jest tu ze mną. To nie pieprzone odkupienie win. – Podszedłem pod stolik barowy i nalałem sobie ulubionej whisky. Opróżniłem szklankę jednym haustem.

— A jakimś sposobem tu z tobą została. Powinieneś ją odesłać od razu do szpitala, ale ty ją przywiozłeś tutaj.

— Zajmij się przygotowywaniem do zlecenia, a ja zajmę się Rose. – Wydałem mu rozkaz i opuściłem pomieszczenie.

Nie rozumiałem, dlaczego Sebastian nawiązał do Alex. Moja siostra sama wybrała sobie taką drogę. Ale ja mogłem zareagować już dużo wcześniej. Jednakże złość na mojego rodziciela przysłaniała mi widzenie.

Gdy moja narzeczona pieprzyła się z moim ojcem, a prawda wyszła na jaw, obydwoje zginęli na oczach mojej siostry. Nie miałem jednego grama pieprzonych skrupułów, żeby pozbawić ich życia. Gdy zacząłem szkolić Sebastiana, coraz mniej było mnie w domu. Byłem Cieniem mojego ojca, ale on planował przejść na emeryturę, więc ja zacząłem szkolenie własnego pomocnika. Egzekutor i jego Cień.

Nie byliśmy żadną organizacją. Moja rodzina i rodzina Sebastiana tak już żyła. Płatni zabójcy. Nigdy nie zadawaliśmy pytań. Przyjmowaliśmy zlecenia od polityków, sędziów, głów państwa i zwykłych ludzi. To była tradycja, przechodziła z ojca na syna. Nie dało się tego zatrzymać.

Moja siostra żyła pod kloszem. Miała partnera, który dzień w dzień ją bił i znęcał się nad nią. Niestety ja tego nie dostrzegałem. Nigdy do tego mi się nie przyznała, zawsze, gdy się spotykaliśmy nie dała mi, chociaż cienia powodu, żebym zamordował tego sukinsyna, który traktował ją jak worek treningowy. Nie doszły pieprzony mistrz MMA. A gdy na jej oczach zginął nasz ojciec, odsunęła się ode mnie i to doprowadziło do nieszczęścia.

Osiem lat wcześniej.

Padało, jak na listopad w Chicago przystało. Byłem właśnie w trakcie powrotu z jednego ze szkoleń Sebastiana, które skończyło się wcześniej, ponieważ nasz cel zmienił plany. Chciałem spotkać się w końcu z Alex i wyjaśnić jej całe zajście z ojcem i dlaczego go zamordowałem. Żałowałem tylko, że moja mała siostrzyczka była tego światkiem. Ale nie mogłem pozwolić, żeby postawiła na mnie krzyżyk. Wtedy zadzwonił mój telefon.

— Alex, dobrze, że dzwonisz. Chciałem się z tobą spotkać. – W tle usłyszałem szloch. — Alex, do cholerny, co się stało, mów do mnie! – Warknąłem przez zęby i dodałem gazu w samochodzie. Sebastian spojrzał na mnie z niepokojem w oczach.

— Fryderyk, tu Sonia. – Kolejny wybuch płaczu i histeryczne zanoszenie się.

— Sonia! Co tam się kurwa dzieje?! Gdzie jest Alex i dlaczego dzwonisz z jej komórki? – Próbowałem zwrócić na siebie uwagę kobiety, ale bezskutecznie.

— Proszę cię, przyjedź do jej mieszkania. – Przerwała połączenie.

Jechałem jak wariat.

Sonia była z Alex najlepszą przyjaciółką. Nie rozstawały się nigdy. Gdy weszliśmy do mieszkania mojej siostry, od razu wyczułem zapach śmierci. Znałem go bardzo dobrze. Sebastian ruszył w stronę kobiety, która klęczała w salonie przed kanapą i płakała. A ja stałem jak wmurowany w ziemię i wiedziałem, gdzieś podświadomie, że tam leży trup. Zwłoki mojej malutkiej siostrzyczki. Sebastian nachylił się nad ciałem i wyciągnął rękę, sprawdził puls i pokręcił głową, dając mi znać, że Aleksandra nie żyje.

Złość przysłoniła mi myślenie. Zamiast zadbać o siostrę i czy prędzej wyjaśnić jej co zaszło między mną a ojcem, dałem jej czas na przetrawienie tego. A ona cierpiała katusze. Dowiedziałem się od Sonii, że Alex znalazła ukojenie w narkotykach. Obydwie ćpały i zapijały tym swoje gówniane życie. Dowiedziałem się, jak Alex była krzywdzona, bita i możliwe, że nawet gwałcona, ale miłość przysłaniała jej zdrowy rozsądek, a złość na mnie nie pozwoliła szukać pomocy u mnie. Bo była niemal pewna, że zabiłbym tego sukinsyna, którego mimo wszystko kochała chorą miłością. I miała absolutną rację. Poćwiartowałbym tego skurwiela na małe cząsteczki i rzucił do Michigan, żeby ryby zrobiły resztę. I to by była dla niego szybka śmierć. Okrutna, ale jedna z szybszych.

Do końca życia, widok Alex w trumnie będzie mnie prześladował. Wyglądała jak śpiący anioł. Z tymi swoimi pięknymi długimi jasnymi włosami. Brakowało jej tylko skrzydeł. Każdego dnia miałem nadzieję, że gdziekolwiek przebywa jej dusza, to jest szczęśliwa i że znalazła ukojenie w cierpieniu.

Po pogrzebie mojej siostry oddałem Sonie na leczenie. 
Nie chciałem, żeby skończyła jak Alexandra. A gdy znalazłem tego gnoja zabawiłem się z nim przez cały pieprzony długi miesiąc. Po dwóch dniach błagał o śmierć, jednak ona przyszła dopiero po kolejnych dwudziestu ośmiu.

Gdy tamtego wieczoru zobaczyłem Rose, jak Jordan ją krzywdzi, poczułem, jakby jakaś nienamacalna siła pchała mnie w jej stronę. Wiedziałem, że w szpitalu nie będzie bezpieczna. A potem, gdy ją prześwietliłem, znalazłem wyrok opieki nad nią, informacje o hospitalizacjach. Drugiego dnia, gdy nadal była w śpiączce, przeszukałem jej dom. Jej pamiętnik dużo mi naświetlił informacji. Poczułem, że muszę ją chronić. Jej mąż wyrządzał jej niesamowitą krzywdę.

Stałem w cieniu korytarza, gdy on wrócił do domu z dziwką i chciałem, go już wtedy zamordować. Gdy ja przeszukiwałem ich dom, on pieprzył kogoś, kto nie był Rose. Dlatego stojąc wtedy i będąc świadkiem takiego gówna, przysiągłem sobie, że już nikt jej nie skrzywdzi. Od tego dnia Rose należy do mnie, a ja chronię swoją własność.

ROSE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz