Rozdział 10

204 14 4
                                    

— Piękna Rose, mówiąc cała na czarno miałem na myśli wszystko. – Sebastian zwrócił mi uwagę na mój strój.

— Przecież jestem ubrana na czarno – przygryzłam delikatnie wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

— Czyli, te czerwone różyczki na twojej spódniczce są koloru czarnego. Tylko ja widzę, na czerwono? – Jeszcze mocniej przygryzłam wargę, bo czułam, że zaraz wybuchnę śmiechem. — Widzę, to. – Tym razem kąciki ust mężczyzny uniosły się do góry. Nic więcej nie mówiliśmy. A naszą ciszę przerwała piosenka Kylie Minogue i Nick Cave Where the Wild Roses Grow.

— Przygotowałem ją specjalnie na tę chwilę. – Powiedział po dłuższej przerwie, a ja zapatrzyłam się w boczną szybę. Pierwszy raz od śmierci Roberta, zaczęłam czuć. Był to strach. Ale wiedziałam, że nie mogę teraz stchórzyć. Odgoniłam myśli i skupiłam się na słowach piosenki, którą śpiewał Sebastian. Dopiero do mnie dotarło, jaki ma cudowny głos.

***

Przeszliśmy tyłem przez las, który ciągnął się za moim domem. Przeskoczyliśmy ogrodzenie. Sebastian cały czas trzymał mnie za rękę i prowadził wzdłuż podwórka.

Był pewny siebie, stanowczy i jak na swój wiek bardzo poważny. Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu założył maskę obojętności.

Po przekroczeniu progu domu, przez drzwi tarasowe, przystanęliśmy na chwilę w salonie. Cień nasłuchiwał jakichkolwiek odgłosów dochodzących z góry. Po cichu pokonaliśmy korytarz i schody do góry. Jordan siedział w swoim gabinecie.

Zanim weszliśmy, Sebastian mocno objął mnie w pasie, delikatnie muskając płatek ucha i zaciągając się moim zapachem. Moje ciało przeszył niekontrolowany dreszcz, a w dole podbrzusza poczułam podniecenie.

W moim organiźmie przeplatały się sprzeczne emocje. Strach, lęk, ale i ekscytacja.

Jego ręka zaczęła sunąć po moim ciele, aż zatrzymała się na lewym boku, a wtedy zaborczo ścisnął mnie i przyciągnął jeszcze bliżej, aż poczułam jego męskość.

Boże, to jest złe. Tak cholernie złe!

— Poczuj teraz tę moc jaką dostałaś nad życiem Rosalita. Trzy pyta. A potem go zabije – delikatnie skinęłam głową i weszłam do gabinetu, gdzie paliła się tylko jedna lampka, która stała na biurku. Reszta pokoju, była pogrożą w całkowitym mroku.

— Dobry wieczór Jordan – rzekłam.

— Co za niespodzianka Rose. – J poderwał się do góry, ale za chwilę opadł na fotel, gdy zorientował się, że nie jestem sama. — Czego chcesz?

— Odpowiedzi.

— Nie rozumiem.

— Jeśli odpowiesz dobrze i zgodnie z prawdą, przeżyjesz. Jeśli uznam, że kłamiesz, zginiesz. Pytanie numer jeden. Czy zabiłeś Roberta?

— Rose… – jego wahanie było dla mnie potwierdzeniem.

— Zła odpowiedz. Tik. Tak. Tik. Tak. Zegar tyka Jordan. 

— Nie brałem w tym udziału.

— Zła odpowiedz J. Ostatnia szansa – zwróciłam mu uwagę.

— Tak. Zleciłem jego zabójstwo. Zadowolona jesteś! – wrzasnął. — To nie jest śmieszne, jeśli myślisz, że dam… – przerwałam jego wypowiedź.

— Pytanie numer dwa. Czy zabiłeś mojego ojca? – byłam niemal pewna, że to też jego sprawka. 
Ale czułam, że muszę to usłyszeć od tego bydlaka.

— Kurwa, nie wiesz na co się piszesz. Ci ludzie cię zabiją. Nie karz mi odpowiadać na te pytanie. – W moim ciele krążyła adrenalina i gdyby nie ona, w tym momencie chyba mój świat kolejny raz by zawirował.

— Powtórzę pytanie – z kamienną twarzą i bez krzty emocji. — Czy zabiłeś mojego ojca?

— Nie. Ale ludzie, którzy to zrobili… – nie pozwoliłam mu dokończyć.

— Trzecie pytanie. Czy zleciłeś mój gwałt w ostatniej klinice? – Na twarzy J wymalowało się zaskoczenie, ale to co zobaczyłem w oczach Sebastiana, przeraziło mnie.

— O czym ty mówisz?! Nic takiego nie miało miejsca! Przysięgam! Nie brałem w tym udziału. Rose, posłuchaj mnie, nie wiesz w jakim bagnie tkwił twój ojciec. Nie znałaś go od tej strony. Myślisz, że dlaczego tak szybko dorobił się majątku? Oni cię zabija. Jeśli ja zginę, przyjdą do ciebie. Wbrew wszystkiemu w co wierzysz, chroniłem cię.

— To już nie jest twój problem J. – Odwróciłam się od mężczyzn, ponieważ wiedziałam, co za chwilę nastąpi. Nie chciałam na to patrzeć. Chyba nie byłam gotowa, żeby spojrzeć śmierci w oczy. Za nim opuściłam pokój, zatrzymałam się jeszcze na sekundę. Wzięłam głęboki oddech i dodałam: — Happy Halloween, Jordan.

ROSE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz