Rozdział 12

201 12 3
                                    

Macie u góry wizualizacje moich bohaterów ❤️ Tak bardzo bym już chciała Wam przedstawić tę historię w całości, ale mam tak mało czasu na pisanie ostatnio. Chociaż jestem ciekawa, czy jutrzejszy rozdział Was zaskoczy. Koniecznie dajcie znać. Będzie on z perspektywy mężczyzny 😈
_______________________________________

Nie wiem, jak długo spałam, ale obudziłam się wypoczęta jak nigdy dotąd. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze zregenerowałam organizm. Przeciągnęłam się na łóżku i powoli przywitałam z nowym dniem.

Cały czas w głowie miałam to, co powiedział Fryderyk i przyłapałam się na tym, że mimowolnie się uśmiecham. Może to chwilowa mrzonka, ale pragnę żyć tą nadzieją, że w moim życiu od nowa jeszcze zaświecić słońce.

Po porannej toalecie udałam się w poszukiwaniu właściciela posiadłości. Rezydencja była piękna i tajemnicza jak jej posiadacz. To było coś na miarę włoskiego stylu. Panował tu ład, porządek i czysta harmonia. W niektórych miejscach dominowały ciemne kolory, ale wystarczyło, że na stoliku stała jasna waza, która przełamywała cały mrok i nadawała wnętrzu świeżości, aby można było się tu poczuć mimo wszystko jak w domu.

Pierwszym punktem, jaki zamierzałam odwiedzić, był gabinet Fryderyka. To tam rozmawialiśmy o zamordowaniu mojego męża, więc uznałam, że najlepiej zacząć od niego.

Podeszłam cicho do drzwi, ale nie usłyszałam żadnego dźwięku wydobywającego z pokoju. Zapukałam dwa razy. Pomieszczenie otworzył mi Sebastian z tym swoim niesamowicie niestosownym uśmiechem.

— Widzę, że wyglądasz już lepiej. – Puścił do mnie oczko i gestem zaprosił do środka. Gdy weszłam, mój wzrok jak magnez padł na niego. Fryderyka. Mężczyznę, który był dla mnie wybawieniem. Nie potrafiłam przez chwilę wydobyć z siebie głosu.

W końcu postanowiłam przerwać kontakt wzrokowy, odwróciłam głowę w stronę Cienia i uśmiechnęłam się nieznacznie do mężczyzny, mówiąc:

— Dziękuję i tak, czuję się o niebo lepiej. – Od nowa odwróciłam głowę w stronę Fryderyka. Powiedz coś. Proszę. Daj mi jeszcze raz znać, że jestem z wami bezpieczna i że sobie tego nie wmówiłam.

— Chodź, usiądź. Musimy ustalić kilka rzeczy, abyś była bezpieczna. — Jak na zawołanie, wymówił to słowo, a ja o mało się nie roztopiłam jak kostka lodu na dźwięk jego głosu.

Był piękny, seksowny i był moim bohaterem. Uratował mnie już dwa razy.

— Rozumiem, że chodzi o zapłatę za wykonane zlecenie. Jak tylko ureguluję sprawy firmy, od razu wywiąże się z zaległości. Sebastianie, czy twój szef może poczekać parę dni, za nim wystawi mi rachunek? – Usiadłam przed biurkiem i obliczem Fryderyka, patrzyłam cały czas na niego jak zahipnotyzowana.

— Nie Rose, nie chodzi o zapłatę. Tylko o twoje alibi. – Głos zabrał Sebastian. — Ustaliliśmy z Fryderykiem, że najlepiej będzie, jeśli powiesz, że ostatnie kilkanaście dni spędziłaś właśnie tu z nim jako twoim kochankiem. – Prawy kącik ust młodego mężczyzny uniósł się w iście szatańskim uśmiechu, a brwi na moment podskoczyły do góry.

— Kochankiem? – dopytałam.

— Będziesz potrzebować mocnego alibi. Policja znalazła w domu również twoje ślady. Będziesz musiała złożyć zeznanie.

— Zeznanie? – Przestraszyłam się tego, co usłyszałam. Myślałam, że Sebastian wykona sprawę po ciuchu, a wokół mojej osoby znowu powstało zamieszanie.

— Rose, gdyby twój mąż zaginął, nadal tkwiłabyś w małżeństwie, którego nie chciałaś. Nie miałabyś możliwości zarządzania swoją firmą, sprawdziłem to. W momencie zaginięcia Jordana firmę przejąłby zarząd. W sumie do chwili, dopóki nie udowodnisz, swojej poczytalności nadal będzie nią kierował. – Zrobiłam oczy jak wystraszona łania. Skąd ty to wiesz Fryderyku?! —Spokojnie, nie zamierzamy tego wykorzystywać. Teraz masz po prostu łatwiejszą drogę do przebycia i odzyskanie tego, co należy do ciebie.

ROSE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz