Siedziałam w swoim gabinecie. Fryderyk zajął pomieszczenie obok, które wygospodarowałam mu do jego własnej pracy. Pilnowanie pilnowaniem, ale on miał własną działalność, której musiał doglądać. Cyferki nigdy nie śpią.
Byłam strasznie zdenerwowana, ponieważ moja asystentka zaniosła do zarządu kopie umowy, jaką zawarłam na budowę nowej inwestycji. Chciałam ułożyć sobie plan działania, ale było to awyknalne. Jedno wiedziałam na pewno, po wszystkim sprzedam firmę, poniosę odpowiednie koszty i chociaż w małym stopniu odpokutuję za ojca. Złapałam się na tym, że przygryzłam tak mocno paznokcia, że aż pękł. Chciałam mieć już za sobą to starcie z Fraserem, do którego dojdzie. Jestem niemal pewna, że konfrontacja z nim jest nieunikniona i aż wisi w powietrzu. Nie puści tego płazem. Pytanie tylko jak bardzo on jest zastraszony i ubabrany w tym przekręcie.
Drzwi mojego pokoju otworzyły się z impetem i nagle wpadł z wymalowanym szałem na twarzy, a ja podskoczyłam za biurkiem jak poparzona. O wilku mowa.
Brendan wyglądał tak, jakby chciał mnie z miejsca zamordować. Kątem oka dostrzegłam, że Fryderyk spiął się, ale obserwował całe zajście z boku. Czekał na dogodny moment, żeby zainterweniować. Inaczej cały plan mógłby pójść na marne.
– Co do kurwy Rose? – Zatrzasnął drzwiami z furią. – Którego pieprzonego zdania nie rozumiałaś w naszej ostatniej rozmowie? – Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
– Licz się ze słowami! To moja firma i mogę z nią robić, co mi się żywnie podoba. – Wstałam z krzesła i oparłam ręce na biurku, aby być z nim na równi. On zrobił do samo, podszedł i zmroził mnie wzrokiem.
– To samo mówił twój pieprzony tatuś! – wykrzyczał. – I zobacz, dokąd go to doprowadziło!
– Grozisz mi?! W co ty pogrywasz?
– Posłuchaj mnie! Musisz to odkręcić! Rozumiesz. Inaczej… – Urwał, bo nie pozwoliłam mu dokończyć.
– Inaczej, co? Zabijesz mnie?! Taki masz plan?
– Nie wiesz, w co się wpakowałaś! A gdy się dowiesz, będziesz tego mocno żałować. I jeśli myślisz, że ten twój przydupas z pokoju obok jest w stanie ci pomóc, to jesteś w pierdolonym błędzie Rose.
– Wynoś się z mojego gabinetu! Ale już! I nie chce cię widzieć więcej w firmie! – Wrzasnęłam i pokazałam mu drzwi.
Jego śmiech odbił się głośnym echem od ścian. Pokręcił głową i zaczął ze mnie drwić, cykając ustami.– Mnie się nie da stąd wyrzucić. Mam swoją część udziałów. Z miłą chęcią popatrzę na twój upadek. – Odwrócił się na piecie i wyszedł, a ja miałam ochotę udusić go własnoręcznie.
– To jest chore Fryderyku. – Chodziłam w tę i z powrotem po gabinecie. – Czy nie możemy tych informacji od niego wyciągnąć?
– Rosę, jeśli go porwiemy, już nigdy możemy się nie dowiedzieć kto za tym stoi. Tym bardziej narazisz się na niebezpieczeństwo, co może być tragiczne ze skutkach. On jest naszym łącznikiem i doprowadzi nas, gdzie trzeba.
– Wiem, ale czasami to za dużo. – Usiadłam w końcu na krześle i przekrzywiłam głowę w bok, rozmasowując kark.
– Powiedz mi, jak zamierzacie dać sobie radę w pojedynkę z Sebastianem? – W tej sytuacji zaczęłam się martwić o nich po raz kolejny. Nie znamy przeciwnika, a oni wyszli przed szereg i zgrywają bohaterów. Albo mają super moce, albo są kuloodporni, albo mają coś z głową i są szaleni. Obstawiam odpowiedź C.
– Doceń nas w końcu. – Puścił do mnie oko i wstał ze swojego miejsca. – Wracajmy do pracy. – Skinęłam głową i utknęłam nad papierami. Teraz wszystko zależy od tego szczura Frasera. Oby połknął haczyk.
***
– Stój prosto! Nogi szerzej. – Sebastian wydawał mi polecania na strzelnicy.– Uważasz, że w chwili zagrożenia będę się zastanawiać, jak stoję i z jakimi nogami? – Przeładowałam magazynek pistoletu.
– W chwili zagrożenia masz nie dać się zabić. Ale teraz masz nauczyć się panować nad ciałem i nie popełniać ciągle tych samych błędów. – Zrugał mnie. Dyktator jeden.
– Mogę ci zadać pytanie. – Zabezpieczyłam broń, zdjęłam słuchawki i odwróciłam się w stronę młodego mężczyzny.
– Już to zrobiłaś Rose. – Zmrużyłam oczy i zrobiłam lekko zawiedzioną minę.
– Kim jest Fryderyk? To znaczy, on mi nic o sobie nie mówi. – Przygryzłam wargę i usiadłam na stoliku obok broni, magazynków i naboi i zaczęłam machać nogami, podkładając ręce pod kolana.
– Okej… – przeciągnął ten wyraz. – Myślę, że to pytanie powinnaś skierować do niego.
– Skąd się znacie? Jesteście rodziną? – Dopytałam z nadzieją, że coś uda mi się z niego wyciągnąć.
– Można tak powiedzieć. Słuchaj, myślę, że powinnaś z nim porozmawiać. Sam wszystko ci powie.
– Okej… – Teraz ja wypowiedziałam to samo co on przed chwilą. – To powiedz mi coś o sobie. Dlaczego jesteś, kim jesteś? Ile masz ofiar na swoim koncie? No i… nie wiem? O co można zapytać jeszcze płatnego zabójcę? – Roześmiał się.
– To, kim jestem, nie wybrałem sobie sam. Z tym się urodziłem. To coś jak tradycja rodzina. Przechodzi z ojca na syna. Od zawsze wiedziałem kim będę, i co będę robił. Ale wiedz jedno Rose. Nigdy nie zabijam niewinnych. Możesz myśleć o mnie, co chcesz, ale ci ludzie zawsze coś mieli na sumieniu.
– Rozumiem… A nie myślałeś z tym skończyć? Odejść?
– Nie. Kiedy przez całe życie wmawia ci się, do czego zostałeś stworzy. Takim właśnie się stajesz.
– Przykro mi.
– Nie potrzebnie. Jestem zwykłym człowiekiem. Jem, śpię, pragnę kiedyś, z naciskiem na kiedyś założyć rodzinę. – Wzruszył ramionami. – To, kim jestem, sprawia, że mam mroczną duszę, a nie złe serce.
– Mówisz tak, jakbyś był zakochany. – Posłałam mu szczery uśmiech.
– Byłem. Mocno. Aleksandra była moją pierwszą nastoletnią miłością. A potem, zamiast walczyć o nią, pozwoliłem jej odejść.
– Zaraz. Czy to nie przypadkiem siostra Fryderyka? Ta, która zmarła? – Skinął głową odpowiadając mi gestem tak.
– Bycie z kimś takim jak ja narażone jest na to, że nasze dzieci, zwłaszcza chłopcy odziedziczą moją spuściznę. Odeszła niechcąc narażać się na to wszystko. Nigdy tego nie zaakceptowała. – W takim razie, jeśli Fryderyk też ma coś z tym wspólnego, to pozostanie z nim, będzie niosło za sobą pewien bagaż. Czy ja jestem na to, aby na pewno gotowa? Postanowiłam zmienić temat i nie zadręczać się tym dalej. Chociaż wiedziałam, że po wszystkim czeka mnie rozmowa z Redmanem.
– A twoje ofiary? Dużo ich było?
– Wiesz? Dla ciebie dużo to może być dziesięć, dla mnie może być sto. Nie liczę tego. Już nie. Rose na dziś już koniec. Widzimy się jutro. Dobranoc.
– Dobranoc Sebastian.
CZYTASZ
ROSE
RomanceRose kiedyś miała wszystko. Pozycję, przyjaciół i pieniądze. Jej życie zmienia się w chwili kiedy wychodzi za mąż. Wtedy pojawiają się problemy. Kobieta traci ojca. Przyjaciele się od niej odsuwają, a ona większość czasu spędza na szpitalnych koryta...