Rozdział 3

262 15 1
                                    

Podniósł rękę i położył ją na moim policzku. Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze. Zamknęłam oczy i przełknęłam obrzydzenie. Nienawiść dodaje mi siły. Chęć zemsty dodaje mi siły. A ja byłam świadoma, że ta sytuacja prędzej czy później się wydarzy. Przecież jest moim mężem, ja jestem jego żoną i to mój święty obowiązek.
Gówno prawda.

Moim obowiązkiem jest zmylić tego gnoja tak, aby nie zorientował się, że zamierzam go zdeptać jak małego robaczka. Wiem, co muszę zrobić w tej chwili. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.

— Ja też za tobą tęskniłam Jordan. Zawsze chciałam tylko jednego, żebyś mnie kochał. – Tym sposobem dałam mu zielone światło, żeby mnie pocałował.

Złapał mnie mocno jedną ręką za włosy z tyłu głowy i przyciągnął do siebie. Drugą rękę włożył pod moją sukienkę i zaczął pieścić moją kobiecość. To będzie ciężki czas dla mnie. Ale jestem silna i wiem, że dam sobie radę. Muszę. To tylko seks. A na końcu tej drogi czeka na mnie nagroda. Nagroda, jaką jest wolność. Nagroda, jaką jest pozbycie się J'a.

***

Stałam pod prysznicem i zmywałam z siebie resztki nocy. Resztki Jordana i tego, jak pieprzył mnie na wszystkie możliwe sposoby. Z każdą chwilą nienawidzę go coraz bardziej, wyobrażam sobie, jak wbijam nóż w jego serce i przekręcam kilkakrotnie. Jak można być delikatnym i czułem, a zarazem diabłem w ludzkiej postaci, który jest w stanie posunąć się do najgorszych rzeczy tego świata?

— Rose, wiem, że powinienem ci powiedzieć o tym wcześniej, ale nie chciałem psuć naszej nocy. Wyjeżdżam za godzinę. Mam spotkanie w Nowym Jorku, chodzi o kupno nowej galerii handlowej. To duża inwestycja. Muszę osobiście przejrzeć dokumenty, sprawdzić wszystkie plany… Rose, czy ty mnie słuchasz? – Odwróciłam się w stronę męża i otworzyłam przeszklone drzwi kabiny prysznicowej. Na twarzy wymalował mi się najszczęśliwszy uśmiech. Tym razem nie był on udawany. Świadomość, że Jordan wyjeżdża, a ja nie będę musiała, kombinować jak spotkać się z Robertem jest najwspanialsza na świecie.

— Rozumiem. I przykro mi z tego powodu. Dopiero co wróciłam …– Położył mi palec na ustach i przyciągnął do siebie. Stałam mokra w jego ramionach i wyobrażałam sobie, że samolot, którym leci, rozbija się podczas startu i spada. W tym momencie na moich ustach zagościł jeszcze większy uśmiech.

— Obiecuje, że wrócę najszybciej, jak to będzie możliwe. Bądź grzeczna. A gdy wrócę, spędzimy ze sobą trochę więcej czasu. Chcę nas odzyskać i zrobię wszystko, żeby się nam udało.

— Dobrze J. Do zobaczenia za kilka dni. – Pocałował mnie, a ja jak przystało na grzeczną małżonkę, odwzajemniłam gest.

***

Myślałam, że zwariuje przez te dwa dni, wypatrując piątku. To były najgorsze chwile w moim życiu. Chodziłam po domu jak duch. Snułam się z kąta w kąt. Nie mogłam jeść. Nie mogłam spać. Moje myśli błądziły przy planie zemsty i Robercie. Cały czas zastanawiałam się, co chciał mi przekazać tego wieczoru pięć miesięcy temu, za nim wpadł do jego domu Jordan. Chciałabym, żeby moje życie wyglądało inaczej. I wiem, że tym razem się uda. Jordan dzwonił do mnie przez te ostatnie dwa dni kilkadziesiąt razy, ale za każdym razem go zbywałam. Myślałam, że zabije go telepatycznie przez telefon. Ile razy można tłumaczyć, że czuję się dobrze, biorę leki i nie mam żadnych nocnych koszmarów. Już miałam go serdecznie dosyć. Ale wiem skąd, bierze się u niego ta chęć opieki nade mną. Jak tylko stanę na nogi i lekarze stwierdzą, że mój stan zdrowia pozwala mi samej o siebie zadbać, wtedy zabieram wszystko. A on boi się, że zostanie z niczym. Widocznie postanowił zmienić taktykę. Udobruchać mnie, zrobić dziecko i nadal pławić się w majątku mojego ojca.

Firmy, pieniądze, samochody, dom, posiadłości, po prostu wszystko należy do mnie. Gdyby żył mój ojciec, pewnie teraz wypowiedziałby magiczne zdanie: "A nie mówiłem". Tak. Byłam głupia i naiwna. Tak. Byłam cholerne zakochana. I tak. Nie myślałam racjonalnie. Pomyślał za mnie jednak ojciec i przed ślubem zmusił tego dupka, żeby podpisał intercyzę na bardzo rygorystycznych warunkach. Nawet moja śmierć nie daję Jordanowi prawa do dziedziczenia naszej rodzinnej fortuny. Wszystko, co mam przechodzi na cele charytatywne, jeśli nie będziemy mieć potomka. A nawet i mały przyszły Henderson został tak opisany w intercyzie, że, to ja tylko sprawuje całą opiekę i koło się zamyka. A gdyby mi się coś stało w tym czasie, to niestety, ale moje dziecko zostałoby z niczym. Ale rozumiem postępowanie mojego ojca. On od samego początku twierdził, że J to najgorszy sort i jeszcze da o sobie znać. Tak czy siak, muszę żyć, żeby J obracał pieniędzmi. Prawo to jednak straszna suka, która nie ma sobie równych. A instytucji opisanych do dziedziczenia jest tyle, że nawet J nie ma możliwości przekupić tych wszystkich ludzi, żeby działali na jego korzyść. Pod tym względem mój tata wykazał się bardzo dużą pomysłowością. W naszym świecie władza i pieniądze czynią z człowieka najgorszego potwora. A ojciec tym demonom uciął głowę, za nim jeszcze zaczęły zionąć ogniem.

Niestety los chciał, że ojciec zginął w wypadku, ja zaczęłam chorować, a Jordan stał się już nie tylko moim mężem, ale i opiekunem przyznanym na drodze sądowej. Za ten proces nienawidzę go jeszcze bardziej. Ale muszę mu przyznać, że miał głowę na karku i nieźle sobie to zaplanował.

ROSE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz