Weekend minął mi na czytaniu książek oraz rozmowach z Cedrikiem, z każdym dniem chłopak stawał się mi coraz bliższy, to nie było zauroczenie ani nic w tym rodzaju, po prostu dogadywałam się z nim doskonale, był dla mnie jak starszy brat. W sobotni wieczór w raz ojcem odwiedziłam Hogsmeade. Miałam w planach zrobić zakupy w Miodowym Królestwie, co na szczęście mi się udało, a przy okazji kupiłam też mały poczęstunek dla Dracona i Cedrika. Obaj gdy otrzymali paczki na śniadaniu następnego dnia zapłonęli rumieńcem.
Po posiłku starałam się szybko dostać do piwnicy, ponieważ zostawiłam podręczniki w dormitorium. Szybkim krokiem szłam przez zamek, mijając kuchnię usłyszałam dźwięki dochodzące z przed wejścia do pokoju wspólnego, okazało się, że Puchonki z mojego roku oblane są octem, trochę mnie to rozbawiło i delikatnie się zaśmiałam - pomóc wam? - zwróciły na mnie błagalne spojrzenia, a ja poprawnie wystukałam kod. Nasz pokój znajdował się na samym końcu korytarza, ale trafił nam się ten z największymi oknami, na parapetach których zrobione były siedziska, dziewczyny jednak nieczęsto z tego korzystały, bo żeby się tam dostać trzeba było wejść po niestabilnej, zwisającej drabince. Gdy zabrałam się za pakowanie podręczników do torby, jeden z nich upadł na podłogę, zanim go chwyciłam ujrzałam na nim czyjąś dłoń - Dziękuję, że nam pomogłaś. Jestem Layla, a to Susan - przewróciłam oczami i wyrwałam książkę - tak się składa, że w przeciwieństwie do was wiem z kim mieszkam, ale was to nie interesuje prawda? Wolicie mnie unikać, bo mój ojciec uchodzi za okropnego nauczyciela... - Vivian my... To nie tak, po prostu nie chciałyśmy, żebyś donosiła jak robimy coś niezgodnego z regulaminem... - chwyciłam moją torbę, jeszcze raz smutno spojrzałam na dziewczynę i bez słowa udałam się na lekcje.
Pierwsze były eliksiry, wyjątkowo z każdym domem - Przepraszam za spóźnienie oj... profesorze - wzrok wszystkich skupił się na mnie, nie było to komfortowe, ale przywykłam do tego, choć dziwnie czułam się gdy patrzyli na to Gryfoni - Siadaj, na miejscu obok pana Malfoya - Oczywiście - zajęłam wolne miejsce przy Draco i całą lekcję wpatrywałam się w najmłodszego Weasleya, przypominając sobie, że to dziś z jego braćmi mam odbyć karę - Ej co ty tak się patrzysz na rudzielca? Chyba się nie zakochałaś co? - szeptał blondyn - Oh nie wygłupiaj się... mam dziś szlaban z bliźniakami... - usłyszałam cichy śmiech przyjaciela - Czym sobie zasłużyłaś? - szturchnęłam go ramieniem i skrzyżowałam ręce - poszłam na wagary - syknęłam, a on wybuchnął śmiechem, ale po chwili przypomniało mu się, że ciągle mamy lekcje - Panie Malfoy mógłby pan powiedzieć co jest tak śmieszne, że musiał pan przerwać zajęcia swoim rechotem? - chłopak spuścił wzrok, a jego policzki ze wstydu zmieniły kolor na czerwony, co wywołało uśmiech na twarzach uczniów z Gryffindoru - Przepraszam profesorze - ojciec z powrotem zaczął tłumaczyć temat, nie odbierając Ślizgonom, ani jednego punktu - To niesprawiedliwe profesorze - usłyszałam głos zdenerwowanej Layli - minus 10 dla Hufflepuff - zdenerwował mnie jak nigdy - Słucham?! Niby za co!? Profesorze 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮, nie można karać za chęć sprawiedliwości, to niedorzeczne! - spojrzenie wszystkich znów skierowało się na mnie, a ojciec patrzył się w moją stronę z osłupieniem z którego po chwili się wyrwał - Panno 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮, w tej klasie głosu się nie podnosi... - Nie zamierzam milczeć w takiej sytuacji, to brak szacunku wobec pracy wszystkich domów, kiedy opiekun jednego z nich faworyzuje swoich podopiecznych, nawet Slytherin obrywa, bo nic dobrego ich to nie uczy! - przerwałam mu - Slytherin minus 10 punktów, jednak za twoje zachowanie Hufflepuff również ma odjęte 5 punktów - tylko 5? - usłyszałam głos Pansy, od początku roku chciała zaimponować Draco, wmawiała mu, że będzie lepszą przyjaciółką niż ja, była zwykłą zołzą - Zwróćmy uwagę, że Vivian wykazała się lojalnością wobec swojego domu, a także żądzą sprawiedliwości, w głupi i nie przemyślany sposób, ale jednak przedstawiła wartości, którymi powinni kierować się Puchoni, uchroniła tym samym koleżankę od stracenia większej ilości punktów. Jakieś pytania? Nie ma? Świetnie. - czułam na sobie nienawistne spojrzenia Ślizgonów, położyłam głowę na ławce, zatapiając ją w swoich ramionach,chciałam stamtąd zniknąć.
Wychodząc z klasy kilku uczniów z domu węża przepychało mnie, a ja wiedząc, że trochę nabroiłam, szłam przez korytarz z opuszczoną głową - Vivian co to miało być!? Chciałaś nas upokorzyć!? - stalowe oczy Malfoya spotkały się z moimi, a po całym ciele przeszły dreszcze - Draco ja... - Daruj sobie - odwrócił się i zostawił mnie samą. Bezsilna i zrozpaczona osunęłam się po ścianie - Hej wszystko w porządku młoda? - Daj rękę - usłyszałam dwa dość podobne, chłopięce głosy, ale miałam wrażenie, że wcześniej je już słyszałam. Nie chciałam by ktokolwiek widział w jakim stanie jestem, więc nie podnosząc głowy jedynie wyciągnęłam dłoń przed siebie, a po chwili oderwałam się od podłogi, chłopak szarpnął moją rękę tak mocno, że wylądowałam w jego ramionach, zamiast się odsunąć to jak to roztrzęsione dziecko przytuliłam się do niego - teraz lepiej? - usłyszałam ciepły głos, i poczułam jak ktoś odsłania opadające mi na twarz włosy, wtedy dostrzegłam dwie rude czupryny. Pech chciał, że zawsze kiedy wpadałam na te dwójkę byłam w złym stanie - Dziękuję, Fred, jak się nie mylę? - spojrzałam na tego który pomógł mi wstać - zgadza się - powiedział ten drugi - podobno mamy dziś razem karę - uśmiechnęłam się uświadamiając im, że spędzimy razem wieczór. Po chwili z sali wyszedł mój ojciec - Ahh... Weasley Duo... Dziś po kolacji mój gabinet, a ty Vivian na lekcje - posłałam chłopakom ciepłe spojrzenie i szeptem powiedziałam ,,dziękuję" po czym ruszyłam na zajęcia.
Na następnych lekcjach, które na szczęście dzieliłam tylko z Krukonami, siedziałam w ciszy robiąc notatki, nie zwracałam uwagi na szepty pomiędzy członkami domu kruka i borsuka, zwłaszcza, że tego dnia byłam już głównym tematem rozmów. Zaliczyłam niezapowiedziany sprawdzian umiejętności u McGonagall, co było chyba jedyną pozytywną rzeczą tego dnia.
Po zajęciach pierwszy raz siedziałam w pokoju wspólnym, w końcu nie czułam się tam nie chciana, więc rozsiadłam się na fotelu i zabrałam do lektury. Czytanie przerwał mi ciepły głos Cedrika - Hej Vivian, słyszałem co zrobiłaś, byłaś wspaniała... ale widzę, że nie w nastroju - usiadł na pufie i spojrzał w moje przeszklone oczy - Ślizgoni i ojciec są na mnie wściekli, i przeze mnie straciliśmy 5 punktów...- złapał moją dłoń - Ale tylko 5! Dzięki tobie Layla nie straciła punktów! - Wiem, ale Draco i tata... - po policzkach znów spłynęły mi łzy, ale brunet przetarł mi twarz rękawem swetra i przyciągnął do siebie - Ciii... Już dobrze nie płacz, jestem tu malutka - czułam się tak bezpieczna w jego obięciach i choć wcale nie miałam ochoty musiałam wyjść z uścisku - Wybacz mi Ced, ale muszę odpracować szlaban - stanęłam na palcach i musnęłam policzek przyjaciela, teraz byłam już pewna, że mogę go tak nazywać - Zaczekaj - zdjął swój sweter drużyny Hufflepuff - Trzymaj przyda ci się - zrobiło mi się miło, choć trochę głupio było przyjąć prezent, ale koniec w końcu przebrałam się i ruszyłam.
CZYTASZ
𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮
عشوائيTrzymałam dłoń uciskając ranę na jego szyi - Przepraszam córeczko. Zawsze byłem z ciebie dumny, taka podobna do matki. Harry spójrz na mnie, ty masz jej oczy, oczy Lily - ręce mi drżały a po policzkach spływał wodospad łez //opowiadanie oparte na se...