𝒩𝑜𝒸 𝒟𝓊𝒸𝒽𝑜́𝓌

147 10 0
                                    

Tego dnia wstałam naprawdę wcześnie, choć nie czułam się zbyt dobrze, ale upierałam się, że muszę iść na zajęcia. Z bolącym brzuchem, ledwo przeszłam do wielkiej sali, była prawie pusta, jednak przy stoliku Puchonów ujrzałam Cedrika i zajęłam miejsce obok przyjaciela - Hej co taka blada? Dobrze się czujesz? - Piekielnie boli mnie brzuch i trochę mi słabo - Chłopak podsunął mi szklankę wody - Może odpuścisz sobie dzisiejsze lekcje i wrócisz do dormitorium? - wzięłam łyka, a moje oczy spotkały się ze zmartwionym wzrokiem bruneta -Nie ma mowy! To mój pierwszy rok nie mogę go zawalić... - wykrzyczałam pozbawiając się resztek sił, nie dając rady utrzymać głowy oparłam ją o ramię chłopaka, który dalej próbował przekonywać mnie do opuszczenia zajęć. Powoli na śniadanie zaczęło schodzić się coraz więcej uczniów, w tłumie Ślizgonów dostrzegłam wpatrzonego we mnie, ze złością wymazaną na twarzy Malfoya, którego najwidoczniej zniesmaczył widok mnie zbliżonej do Puchona. Gdyby nie mój zły stan pewnie od razu odsunęłabym się od Cedrika, niestety to nie było takie proste, bo praktycznie zasypiając odruchowo zaczęłam wtulać się w jego rękę. Jak zwykle poranna poczta przerwała spokojny posiłek, większość zainteresowała się paczką, która spadła na miejsce Pottera, ja w tamtym momencie śmiało mogłam powiedzieć, że zwiedzałam inną galaktykę. Mimo szumu w uszach z kilkuset głosów wyróżniłam jeden... ojca - Vivian! Mówię do ciebie! - T-tak tato? To jest... p-profesorze - poczułam jak bierze mnie na ręce i wynosi z sali - Dziewczyno co się z tobą dzieje?! - nie byłam w stanie stać, więc gdy tylko moje nogi dotknęły podłogi boleśnie upadłam na tyłek - Profesorze Snape! Ona nie jest dziś w najlepszej kondycji, powinna ją zobaczyć pani Pomfrey! - Ciii Ced poradzę sobie - wzrok obojgu skupił się na mnie - Pan Diggory... odprowadzisz ją teraz do skrzydła szpitalnego, masz szczególnie uważać, ja niezwłocznie zawiadomię kadrę nauczycielską - gdy tyko odszedł, przyjaciel wziął mnie na ręce i niósł do szkolnego szpitala, jednak nim dotarliśmy zasnęłam.

Ocknęłam się po kilku godzinach w łóżku nad którym stał mój ojciec - W końcu się obudziłaś - pogładził mój policzek - Jak mogłaś być tak lekkomyślna? A gdyby to było coś poważniejszego niż zwykłe osłabienie - Przepraszam ojcze, ale nie chcę zawalać szkoły już na pierwszym roku - wziął głęboki wdech - A na co będzie ci szkoła gdy nie będziesz w stanie wypowiedzieć ani jednego zaklęcia? Nie możesz myśleć tylko o nauce, zdrowie też jest ważne. - jak zawsze był stanowczy oschły w swoich słowach - Oczywiście... - Za chwilę zaczyna się kolacja, więc muszę już iść, jednakże odwiedzę cię z samego rana - nie pocieszona faktem stracenia całego dnia i koniecznością spożycia posiłku w samotności, obserwowałam widok zza okna.

Minęło niecałe dwadzieścia minut, a z korytarzy słychać było krzyki przerażenia i podniesione głosy prefektów starających się uciszyć i uspokoić resztę, nie rozumiałam co mogło się stać, ale nagle przez drzwi wpadła pani Pomfrey - Chodź dziecko musimy się schować - nerwowo narzuciła na mnie płaszcz i wciągnęła do małego pomieszczenia. Gdy emocje trochę opadły, zdziwiona niecodziennym zachowaniem kobiety zaczęłam dopytywać o to co się wydarzyło - W szkole jest trol! - pisneła - jak to trol? Przecież to niemożliwe... - nie chciałam dokładać przerażonej pielęgniarce zmartwień, więc starałam się zachować spokój. Zza drzwi dobiegały hałasy, trzaski i szelesty, odruchowo sięgnęłam po różdżkę i skierowałam ją przed siebie, ale gdy tylko drzwi się otworzyły uspokoiłam się. W drzwiach stanęła dobrze mi znana, w końcu była opiekunką Hufflepuff, pani Sprout - Oh tu jesteście,sytuacja opanowana - uprosiła bym mogła wrócić do dormitorium na tę noc i choć było ciężko to jeszcze tego wieczoru leżałam w swoim łóżku.

Nie mogąc zasnąć biłam się z myślami na temat tej sytuacji, bo w końcu skąd wziął się ogromny górski trol w Hogwarcie? W końcu to nie jest szczur którego nie zauważysz gdy przechadza się po zamku, a kilkumetrowy potwór. Miałam nadzieję, że moim przyjaciołom nic nie jest, w końcu byli dla mnie bardzo ważni.

Upewniłam się, że wszyscy śpią i prześlizgnęłam do pokoju wspólnego.
Na szczęście nie dostrzegłam żadnego z prefektów, więc szybkim krokiem przeszłam pod dormitorium Cedrika - Alohomora - szepnęłam, a drzwi bezszelestnie się otworzyły. Powoli omijając rozrzucone na podłodze przedmioty dotarłam do łóżka przyjaciela i usiadłam na brzegu - Ced... Ced obudź się - chłopak rozchylił powieki - Viv? Co ty tu robisz? Chodź na korytarz bo ich obudzimy - podniósł się i chwycił moją dłoń ciągnąc mnie przez cały pokój.
Korytarz był ciemny, ale jako, iż był środek nocy i powinniśmy spać to zapalenie różdżki mogłoby przysporzyć nam sporych kłopotów - Co się dzieje? - Ja po prostu chciałam wiedzieć czy wszystko w porządku... Przepraszam, że cię obudziłam - uśmiechnął się ciepło i zarumienił słysząc co powiedziałam - Z ciebie to naprawdę niezła wariatka - przytuliłam go mocno, a robiąc krok w tył dostrzegłam wypalony na twarzy bruneta rumieniec - Wracaj do łóżka mała, już późno - pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do swoich sypialni.

//No kolejny krótszy rozdział, ale trzymając się zgodnie z książką czasem ciężko jest się rozpisać. Podejrzewam, że następny też będzie krótszy ale postaram się dodać jak najszybciej ~ Buziaki <3

𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz