Pierwsze chwile w szkole były przepełnione docinkami ze strony ślizgonów, już następnego dnia przy śniadaniu Dracon odstawiał sceny, udając że mdleje, gdy reszta jego grupy znajomych wykrzykiwała coś o dementorach.
Niechętnie usiadłam obok Cedrika, z myślą, że jedyne czego mi potrzeba to powrót do jego posiadłości - Coś cię gnębi piękna? - powiedział delikatnie chowając pasmo moich włosów za ucho - Malfoy mnie irytuje odkąd tylko zobaczyłam jego wredną buźkę - warknęłam nie powstrzymując ani trochę nerwów, które po uprzednim, ciężkim dniu i nieprzespanej nocy kotłowały się w mojej głowie - Ej spokojnie - chłopak złapał mnie znów niepozornie za rękę - lepiej? - o wiele lepiej, dziękuję - odpowiedziałam z rumieńcem na policzkach i oparłam głowę o ramię przyjaciela.
Zajadając świeże rogale z żurawiną i popijając herbatę , jeszcze przez jakiś czas dyskutowałam z Sai'em, Rue i Cedrikiem o Quidditchu, ponieważ w drugim tygodniu szkoły miały zajść zmiany w składzie drużyny, gdy prefekci zaczęli roznosić plan zajęć usłyszałam głos zza ramienia - Snape, strasznie dużo masz tych zajęć, jak na wszystkie się wyrobisz? - przewróciłam oczami i odbierając pergamin spojrzałam za siebie - Ty chyba masz ich za mało Hadar skoro ciągle znajdujesz czas by być zawsze krok za mną - uśmiechnęłam się sarkastycznie i wróciłam wzrokiem do kolegów, którzy ledwo wstrzymywali śmiech widząc szok na twarzy Light'a - Hm imponujesz mi panno Snape - odszedł od nas idąc dalej wzdłuż ławy, a ja jedynie wtuliłam się mocniej w szatę Cedrika i czekałam, aż wraz z resztą skończy jeść.Po jakimś czasie zebraliśmy się i każde poszło na swoją pierwszą w tym roku lekcję, jako, że były to przedmioty które wybierałam, a w całym planie pokrywało mi się sześć różnych lekcji, z rana była to numerologia i wróżbiarstwo, decydując się iść na to drugie udałam się do wieży na szczycie której
znajdowała się klasa.
Przemykając przez korytarze usłyszałam stukot butów - Córko zaczekaj - szybko wykonałam zwrot na pięcie - Słucham tato? - Mam dla ciebie wyjątkowy prezent - wyciągnął z kieszeni książkę w czarnej oprawie - Co to za książka? - Dzięki temu będziesz mogła uczęszczać na wszystkie lekcje. Jeśli nie będziesz mogła się na jakąś udać nauczyciele z mojej prośby rzucą zaklęcie na tablicę, a wszystkie notatki pojawią się tutaj, a teraz idź już, zanim ominie cię to niedorzeczne wróżbiarstwo - gdy odszedł rozpływając się w mroku radosna, że nie utracę niezbędnej do zaliczenia roku wiedzy, wbiegłam na szczyt wieży, gdzie przez dziurę w suficie dostałam się na pierwsze w tym roku zajęcia.
Ze znajomych twarzy dostrzegłam kłopotliwą trójkę gryfonów, oraz Laylę, dziewczynę z którą dzieliłam pokój, wraz z którą siedział Neville.
Lekko zakłopotana atmosferą grozy wyraźnie wyczuwalną w pomieszczeniu, unoszącym się czerwonym dymem i duszącym zapachem, usiadłam przy stoliku ze współlokatorką i Nevillem, zestresowanym po zbiciu pierwszej filiżanki, chłopaka obdarzyłam ciepłym uśmiechem, po którym ewidentnie stał się bardziej otwarty.
Pierwszy raz bardziej zwróciłam uwagę na jego wygląd, jasne oczy i włosy w kolorze mysiego blondu, do tego okrągła, lecz nie tłusta twarz i różowe policzki.
Prezentował się równie niepozornie, jak i zachowywał, jednak mimo tego nie uważałam go za słabego.
Podziwiałam jego wiedzę z zakresu zielarstwa, wybijał się tym na tle innych, czyniło go to wyjątkowym, oraz otwierało horyzonty na przyszłość.
Niezbyt uważnie słuchając Profesor otworzyłam podręcznik wczytując się w bezsensowne tłumaczenia układu fusów.
Minęła już chwila lekcji - Może ty ? Widać że masz dar jasnowidzenia, wywróż coś swojej koleżance - spojrzałam w filiżankę Layly, fusy herbaty układały się w liść w kształcie serca, a obracając do góry nogami w drzewo - Hmm Liść w kształcie serca i młode drzewo - otwierając na losowej stronie przeczytałam pierwsze kilka zdań o płodność i zdrowym potomstwie, oraz szczęściu w miłości - Bardzo dobrze dziecko, twoja matka również była świetną wróżbiarką - po tych słowach na mojej wyrysował się szok - M...matka? - Szepnęłam i zamknęłam książkę, ale profesor odeszła i zajęła się resztą klasy.
Do końca zajęć z jasnowidzenia wpatrywałam się w układy run pojawiające się na kartach księgi wręczonej mi przez ojca, robiłam to po to by odciąć się od myśli na temat słów pani Trelawney.
Po godzinie wróżbiarstwa szybko udałam się do sali eliksirów i gdy tylko wszyscy uczniowie ją opuścili wbiegłam do środka - Ojcze? Moglibyśmy porozmawiać? - zapytałam pochmurno, a on spojrzał na mnie z ledwo widocznym uśmiechem - Czyżby Sybilla przepowiedziała ci śmierć? - od razu pomyślałam o Harrym który to w tym roku miałby umrzeć według przepowiedni profesor Trelawney - Nie tato to nie o to chodzi... Powiedziała, że matka była świetna z wróżenia... - zwrócił szybko wzrok ku mnie, ale wydawał się niewzruszony - Czyżbyś się nie zorientowała, że ta kobieta nie za bardzo wie o czym mówi? - opuściłam wzrok i chciałam odwrócić się by odejść w stronę drzwi - Nie szukaj odpowiedzi na te pytania, gdy przyjdzie czas dowiesz się o wszystkim - przeczesał mi włosy i nakazał usiąść przy biurku.
Po lekcji eliksirów wraz z resztą uczniów kierowałam się na drugie śniadanie, szłam ze spuszczoną głową błądząc myślami po wszystkich snach, kołysance w nich i słowach Dumbledore'a o podobnej do mnie czarownicy, przez to co wymknęło się nauczycielce wróżbiarstwa nie mogłam zebrać myśli.
Przed samą wielką salą poczułam na jedynym z ramion dłoń - Ślicznotko co jest? - zza moich pleców wychylił się blondyn - Hadar ja... Nie wiem czy jest sens o tym rozmawiać... - spojrzał na mnie z troską - Rozumiem że ja nie jestem odpowiednią osobą ale Diggory z pewnością byłby w stanie - zdjął rękę z mojej szaty i zrobił krok w stronę wrót, pozostawiając mnie w osłupieniu - Zaczekaj! Proszę... - Chłopak odwrócił się do mnie - Myślę, że nie chcę go tym martwić i nikogo innego, ale po prostu - niekontrolowanie zaczynał łamać mi się głos - Ehh... - przyciągnął mnie do siebie, a następnie zaprowadził do stolika.
Nie zajął miejsca obok mnie,ale za chwilę pojawił się na nim Cedrik i wplótł swoje palce między moje - Dobrze znów cię widzieć - obdarzył mnie ciepłym uśmiechem po którym odrzuciłam ciążącą mi plątaninę myśli - Ciebie też Ced, nawet nie wiesz jak bardzo dobrze - wtuliłam się w ramię chłopaka i powoli popijałam sok dyniowy.Posiłek nie trwał zbyt długo i przyszedł czas na lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami, jako pierwsze zajęcia z Hagridem postanowiono połączyć wszystkie grupy, gajowy odliczył nas i zaprowadził na skraj lasu, w zagrodzie za nim znajdowały się hipogryfy, znałam te zwierzęta, po dwóch latach błąkania się po błoniach zdążyłam już poznać część stworzeń.
Miały różnobarwne upierzenie, od czarnego po różowawe.
Gdy Hagrid zapytał kto pierwszy wystąpiłam krok przed innych uczniów, obok stanął Harry - Dobrze więc Vivian wiesz już co robić, Harry podejdź do mnie- przeszłam obok kilku Hipogryfów i stanęłam naprzeciw potężnego stworzenia o ciemnych piórach, pokłoniłam się mu i zaczęłam go głaskać po dziobie - Dawno cię nie widziałam Silv - potrącił moje ramię głową, w przeciwieństwie do Hardodzioba nie stresował się gdyż tłum skupił się na działaniach Harrego, który po chwili spędzonej z Hipogryfem uniósł się w powietrze na grzbiecie zwierzęcia.
Po tym jak wylądowali reszta uczniów zajęła się stworzeniami, podszedł do mnie przerażony Neville - mogłabyś mi pokazać?- uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam go za rękę - powtarzaj wszystkie moje ruchy - pokłoniłam się a on zrobił to samo, nim Silv uznał że chłopak godny jest oddania pokłonu minęło chwilę czasu, ale w końcu udało mu się dotknąć łba hipogryfa.
Wraz z oczarowanym choć wciąż niepewnym kolegą gładziliśmy go po grzbiecie, ale za nami rozległ się pisk Malfoya - Umieram, Konam, zabił mnie - podbiegłam do chłopaka - Hagridzie rana jest płytka ale dość duża powinna zobaczyć to pani Pomfrey - Wśród spanikowanych uczniów dało się wyłapać głosy zdenerwowanych gryfonów, ale nie miałam na to czasu, pobiegłam pod salę eliksirów i nerwowo zapukałam do drzwi - Ojcze - wbiegłam na jego zajęcia, z uczniami szóstego roku więc od razu wyczułam na sobie wzrok Hadara i Cedrika - Jesteś potrzebny Hagrid ma kłopoty - wstał od biurka i chwytając mnie za rękę wyciągną mnie przed drzwi - Co się stało? - Chodzi o Malfoya i jego gierki - spojrzał na mnie surowo - Spokojnie Dumbledore nie dopuści by pozbyto się Hagrida z Hogwartu, a ty nie przerywaj mi zajęć głupotami - wrócił do sali i zatrzasnął drzwi.By zebrać myśli przechadzałam się korytarzami zamku i natknęłam się na Ellenore krzyczącą na Lunę - Jak możesz być tak nieostrożna, gubisz wartościowe przedmioty, spóźniłaś się dziś na wszystkie lekcję, jako prefekt powinnam cię ukarać, ale to wpłynie na opinię Ravenclaw - Hej daj spokój, to przecież nic strasznego - stanęłam między nimi - Snape odsuń się i nie wtrącaj się w to - Ale ma do tego pełne prawo - usłyszałam głos Hadara- za to ty nie masz prawa by wykorzystywać swoją pozycję przeciw innym uczniom - obrócił głowę w moją stronę - weź tą dziewczynę a ja się tym zajmę - skinęłam głową i zabrałam ze sobą Lunę.
Odprowadziłam ją do wieży krukonów i poleciłam by uważała na siebie, po czym pobiegłam do piwnicy spotkać się z Hadarem.
W pokoju wspólnym rozglądałam się za blondynem ale nie mogłam go znaleźć, zajrzałam więc do jego dormitorium - Co ty robisz Viv - poczułam oddech na ramieniu - Ced ja... Ja szukam Light'a... - opuściłam wzrok nie chcąc widzieć zranionego spojrzenia Cedrika - Podoba ci się? - Szybko spojrzałam na niego zakłopotana - Nie! Skąd ci to wogóle przyszło do głowy? I... Zresztą jeśli mi nie ufasz to nie mamy o czym rozmawiać - przepchnęłam go i udałam się do przytulnego dormitorium, gdzie na łóżku siedziała Layla - Co ty dziś tak wcześnie? Nie siedzisz z Diggorym?- nerwowo przewróciłam oczami i upadłam na łóżko - Co jest ze mną nie tak Layla? Może relacje międzyludzkie są dla mnie zbyt skomplikowane? Może nie powinnam się w to pakować...- Dziewczyna zaśmiała się - Jesteś głupia, ty po prostu się zakochałaś to nic złego- Zakochałam? - podniosłam się z łóżka i spojrzałam na nią pytająco - Nie udawaj że tego nie czujesz, wszyscy widzą jak ty i Diggory się na siebie patrzycie, a te wasze "niezauważalne" łapanie za rękę pod stołem? Nie możesz zaprzeczyć haha - zaczerwieniona obróciłam się tyłem do niej - Słuchaj sama nie wiem co czuję, ale dzięki że chciałaś ze mną porozmawiać.
Wzięłam z półki książkę i zaczęłam czytać, szczęśliwa, że koleżanka rozumie mój brak chęci do dalszej rozmowy.****************
Cóż od kilku miesięcy zastanawiam się czy jest sens wracać? Chciałabym skończyć tą historię, poza tym pisanie sprawia mi ogromną radość, ale nie wiem czy brak regularności nie zniechęca innych do czytania :<
CZYTASZ
𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮
אקראיTrzymałam dłoń uciskając ranę na jego szyi - Przepraszam córeczko. Zawsze byłem z ciebie dumny, taka podobna do matki. Harry spójrz na mnie, ty masz jej oczy, oczy Lily - ręce mi drżały a po policzkach spływał wodospad łez //opowiadanie oparte na se...