Zaczęła się wiosna, roślinność dookoła szkoły nabrała barw, a na błoniach coraz częściej pojawiali się uczniowie, dlatego też straciłam swoje ciche miejsce pod wierzbą, gdzie za młodu przesiadywał mój ojciec. Na szczęście klify zawsze były opuszczone i nikt tam nie przychodził, więc cały wolny czas poświęcałam na spisywanie obserwacji i szkicowanie wyjątkowych okazów natury. Nauka szła mi naprawdę dobrze, głownie dlatego, że ku mojej uciesze koszmary odpuściły, przynajmniej chwilowo, więc by nie kusić losu zaprzestałam poszukiwań kobiety, którą ojciec jako jedną z nielicznych darzył sympatią. Przez oddanie nauce i pasji utraciłam większość życia towarzyskiego, przyczyniły się do tego również zbliżające się egzaminy, przez które Cedrik także nie miał za dużo czasu, a z Draco ciężko było wytrzymać, bo na każdym kroku próbował dopiec znienawidzonej trójce Gryfonów.
Jak co dzień siedziałam na klifie za skałą i zajadając się resztą słodyczy ze świąt, wpatrywałam się w widok jeziora by przenieść ten piękny obraz na papier - Wolne? - usłyszałam dziewczęcy, lekko zachrypnięty głos - Elenora? Jasne siadaj - odsunęłam się trochę, tym samym robiąc miejsce dla Krukonki - Dlaczego przesiadujesz tu sama? - Tu czuję się lepiej, a samotność ostatnio mi sprzyja - zobaczyłam jak wyciąga z torby papierosy - Fajkę? - Co? Nie, nie palę i wiesz co chyba już pójdę - Jak sobie chcesz, do zobaczenia Snape - zaczęłam odczuwać negatywną aurę od dziewczyny, nie byłoby to nic dziwnego jak na czarownicę, ale wyczuwanie aury w tak młodym wieku to rzadkość. Od tego momentu starałam się jej unikać.
**************
Wielkimi krokami zbliżał się koniec roku, w między czasie Draco zarobił swój pierwszy szlaban, na jego nieszczęście z Gryfonami - Było okropnie, święty Potter, szlama Granger, Longbottom i do tego ten brudny przygłup Hagrid! - Malfoy! Mówisz o moim przyjacielu, więc dobrze ci radzę, uważaj na słowa! - zmierzył mnie wzrokiem - Ty bronisz tego służącego?! - w nerwach nakierowałam na niego różdżkę - Posłuchaj mnie, jesteś dla mnie jak brat, ale jeśli zadzierasz z którymś z moich przyjaciół to oznacza, że zadzierasz też ze mną, jasne? - przerażony pokiwał głową i gdy tylko się oddaliłam uciekł - Vivian! Co to miało znaczyć? - krzyk Snape'a sprawił, że włosy na ciele stanęły mi dęba - Ojcze ja... - Nie używaj swoich zdolności do straszenia uczniów, dobrze? - Tak ojcze - położył rękę na moim ramieniu i uśmiechnął się delikatnie - Niedługo wracasz do Malfoyów, a cały czas się kłócisz z Draconem, to nie jest dobra droga - Nie mogę tu zostać? - Nie możesz Vivian. Pora dorosnąć córko i próbować, chociaż udawać pogodzoną. To tylko dwa tygodnie, potem będziesz w domu - byłam zmęczona i czekałam na koniec roku, jednak wizja spędzenia tyle czasu z Draco, była na ten moment przygnębiająca.
Po rozmowie z ojcem zrezygnowana wróciłam do piwnicy i usiadłam na sporym fotelu w rogu salonu Puchonów, czekając, na Cedrika który powinien wracać z ostatniego treningu w tym roku szkolnym, na moje szczęście nie trwało to długo, bo już po chwili pojawił się w drzwiach - Ced! - rzuciłam się w ramiona bruneta - Viv, co się stało? - Znowu pokłóciłam się z Malfoyem.- przewrócił oczami i lekko się zaśmiał - A coś nowego? - Spędzam u niego wakacje! - osłupiał - Wy się nie pozabijacie? Zaczynam się martwić. - Daj spokój, nie poradzę sobie z nim... - pogładził mnie po głowie i zaczęliśmy wymyślać co mam zrobić, kiedy Draco będzie mi dokuczał. Rozmawialiśmy do późna, zajadając się winogronem, które dostarczył nam Hagrid, ale zmęczenie w końcu wzięło górę i rozeszliśmy się do łóżek
**************
Przyszedł koniec roku i ostateczne podsumowanie punktów, na kolacji jak zwykle zajęłam miejsce obok Cedrika, przygnębiona faktem tego, że jesteśmy daleko od zgarnięcia pucharu domów ułożyłam głowę na jego ramieniu. W ostatnich dniach głównym tematem rozmów był Harry i to, że poraz kolejny pokonał Voldemorta, a znając podejście Dumbledore'a do Gryffindoru, byłam przekonana, że nie zostawi tak tej sytuacji. W wielkiej sali zapadła cisza, gdy dyrektor rozpoczął przemowę, po podliczeniu punktów Ślizgoni byli tak radośni, a hałasy dobiegające z ich stołu, roznosiły się po korytarzach w całym zamku - Trzeba jednak wziąć pod uwagę ostatnie wydarzenia - kontynuując dyrektor zdjął uśmiechy z twarzy uczniów należących do Slytherinu - Pan Ronald Wesley... pięćdziesiąt punktów! - ze stołu Gryfonów dobiegały radosne okrzyki - Panna Hermiona Granger... pięćdziesiąt punktów! - spojrzałam na twarz Malfoya, był cały czerwony ze złości i ledwo co ją opanowywał, to był naprawdę piękny widok - Pan Harry Potter... sześćdziesiąt punktów! - wszystkie domy radowały się remisem, ale Dumbledore po raz kolejny przerwał wiwaty - Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom. Dlatego nagradzam dziesięcioma punktami Pana Neville'a Longbottoma! - mimo złego humoru wstałam i wraz z resztą uczniów gratulowałam chłopakowi, nie miał on łatwo w szkole, a wcale nie zasługiwał na złe traktowanie. Gryffindor wygrał, co ucieszyło nie tylko uczniów z tego domu, ale równie mocno Puchonów i Krukonów.
Po kolacji wróciłam do dormitorium i powoli zaczęłam pakować swoje rzeczy, dziewczyny z mojego pokoju zostały, by wspólnie świętować tryumf domu lwa, więc byłam sama, jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Podczas roku szkolnego przybyło mi trochę rzeczy więc nie wiele myśląc prostym zaklęciem powiększyłam kufer - Można? - w drzwiach ujrzałam Cedrika, a jego głos jak zwykle ukoił wszystkie smutki - Tak, proszę wejdź - usiadł delikatnie na moim łóżku - Mogę cię o coś spytać? - O co tylko chcesz Ced - posłałam mu ciepły uśmiech, układając ubrania i książki w skrzyni - Kiedy masz urodziny? - wyrwał mnie z transu - 8 października, ale nie obchodzę urodzin, według mojego ojca to zwykła strata czasu - posmutniałam, a twarz chłopaka zrobiła się tak łagodna jak jeszcze nigdy - Zaczniesz - zagarnął pasło moich włosów za ucho i szepnął ,,w następne urodziny cię zaklepuje” rozpalając tym samym moje policzki, po czym pożegnał się i zamknął za sobą drzwi. Myśl o tym, że ktoś chce zrobić mi prezent na urodziny, o którym zawsze skrycie marzyłam, wprawiła mnie w cudowny nastrój, brakowało mi osoby, której ciepło będzie dobrym przełamaniem od wiecznej powagi Malfoyów i ojca.
Nie mając już na nic siły, gdy zamknęłam ostatni bagaż, rzuciłam się na łóżko i zapadłam w sen. Tym razem to co mi się śniło było kojące, śpiew kobiety... Kołysanka? Najpiękniejszy głos jaki w życiu słyszałam. Tej nocy nic mnie nie budziło, spałam spokojnie.
************
Podróż minęła szybko, głównie dlatego, że przez całą drogę wraz z Cedrikiem, Lee i bliźniakami graliśmy w planszówki zwędzone, lub jak mówił Fred bezwiednie pożyczone z biblioteki Hogwartu i zajadaliśmy się karmelkami z miodowego królestwa. Na miejscu, rozglądając się w tłumie, dostrzegłam Narcyzę która czule witała swojego syna, ruszyłam w ich kierunku, by na następne dwa tygodnie udać się wraz z nimi na dwór. Wakacje te z pewnością nie mogły być w stu procentach udane.
![](https://img.wattpad.com/cover/238974976-288-k333808.jpg)
CZYTASZ
𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮
De TodoTrzymałam dłoń uciskając ranę na jego szyi - Przepraszam córeczko. Zawsze byłem z ciebie dumny, taka podobna do matki. Harry spójrz na mnie, ty masz jej oczy, oczy Lily - ręce mi drżały a po policzkach spływał wodospad łez //opowiadanie oparte na se...