Biegłam w stronę domu. Chciałam jak najszybciej spotkać się z mamą. I powiedzieć ojcu prosto w twarz jak go nienawidzę. I że wygrałam. Tuż po zawodach zniknął nie zostawiając po sobie nawet śladu.
Prawie nie zdążyłam wyhamować przed drzwiami. Wyjęłam klucze z torby którą trzymałam na ramieniu i z uśmiechem dotknęłam zawieszki w kształcie serduszka. Teraz nie przypominała mi tych makabrycznych wydarzeniach z ostatnich zawodów kasztanki. Teraz przypominała mi każdą chwilę spędzoną zarówno jak i z nią jak i z Fuksem. Pierwszy raz od dawna byłam szczęśliwa.
Otworzyłam drzwi, a mina natychmiast mi zrzedła. Coś było bardzo nie tak. Cisza. I bałagan. W przed pokoju w którym normalnie wszystko było schludnie poukładane teraz panował chaos. Buty zmieszane z czapkami i kurtkami były porozrzucane po całej podłodze a szafka leżała wywrócona na boku. Miałam dziwne uczucie, że gdzieś już to widziałam. W jakimś śnie, albo coś... I byłam pewna, że nie był to dobry sen.
Odłożyłam plecak pod ścianę i zaniepokojona rozejrzałam się dookoła.
- Mamo? - Zawołałam, starając się powstrzymać strach - Mamo?!
Wiodąca jakimś dziwnym przeczuciem pobiegłam do kuchni. Widząc to co się tam stało zamarłam na progu, zbyt zaskoczona i przerażona, żeby się poruszyć.
To co się tam działo wyglądało, jakby przeszedł tam istny armagedon. Przy ścianie po mojej lewej stronie leżało krzesło bez jednej nogi. Wyglądało to tak, jakby ktoś rzucił nim o ścianę. Na podłodze leżały szczątki ozdób, skorupy po naczyniach i szklane odłamki które kiedyś były kieliszkami. Stół leżał na boku, a talerze które najwyraźniej wcześniej na nim stały były rozbite w drobny mak na podłodze.
Jednak tym co najbardziej mnie przeraziło była postać skulona na samym środku tego rozgardiaszu. Ramiona lekko jej dygotały gdy ciało było rozrywane cichym szlochem. Twarz miała schowaną w dłoniach, a kolana podciągnięte pod głowę. Tym co zwróciło moją uwagę były jej nadgarstki i bok szyi. Były czerwone i już teraz zaczęły się na nich formować siniaki.
Słysząc mnie, kobieta uniosła lekko głowę, ukazując napuchnięte od płaczu oczy i siny ślad na policzku. Jej skóra była blada przez co złote loki i niebieskie oczy mocno odcinały się, tworząc przerażający kontrast.
Mama.
Rozwarłam usta z przerażenia.
Ślizgając się na parkiecie podbiegłam do niej i rzuciłam się na kolana. Z bliska wyglądała jeszcze gorzej. Jej oczy były dziwnie puste...
- Mamo? Co się stało? - Nawet na mnie nie patrzyła. Wzrok miała utkwiony gdzieś w dali. - Mamo! Odezwij się!
Wzdrygnęła się i spojrzała na mnie pełnymi łez oczyma.
- Danka - Głos jej zadrżał gdy wypowiedziała moje imię - Danka, pakuj się.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam o co chodzi, co tu się dzieje.
- Cco? - Wyjąkałam.
Łzy teraz już ciurkiem płynęły po jej policzkach.
- Już nie nazywasz się Mostowska.
CZYTASZ
Zawsze Nigdy
AdventureNiewiele osób wie jak to jest stracić wszystko w jeden dzień, wszystko co się kochało, i wszystko na czym zależało. Ona wie. Jedna chwila, jedne zawody zmieniły wszystko, całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach, w tym jednym straszliwym momenci...