Rozdział 22

136 12 27
                                    


Pierwsze co zobaczyłam, gdy otworzyłam kontenerek, był śliczny różowy nosek, i para bursztynowych oczu, jednak już po chwili z czarnej czeluści swojego niedawnego więzienia wyłonił się cały kocur. Był ewidentnie zdziwiony, rozglądał się dookoła, z oczami wielkimi z zaciekawienia. Dopiero po chwili skupił wzrok na mojej wyszczerzonej twarzy. Kiedy stwierdził, że jednak to nie ja go porwałam, i uprowadziłam do tak dziwnego miejsca, podszedł mnie przywitać. Kiedy otarł się bokiem o moje kolano, poczułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Usiadłam na ziemi, i położyłam sobie MOJEGO kota na kolanach, ale ten po krótkiej jak na siebie chwili czochrania po łebku, wstał ze mnie, i poszedł na obchód pokoju, wcześniej patrząc na mnie wzrokiem, tak jakby chciał mi powiedzieć, że chyba zwariowałam, z tym głaskaniem, w momencie, kiedy on ma tyyyle do zwiedzania...

Uśmiechnęłam się do swoich myśli, patrząc jak kot obwąchuje moją szafkę na ubrania. Nagle popatrzał na mnie figlarnie, i wskoczył wprost, do niezasuniętej szuflady, z spodniami, i koszulkami. Mrucząc głośno udeptał sobie moje dżinsy, po czym się na nich rozmościł. Wyglądał na wniebowziętego, kiedy ja z niemałym przerażeniem patrzyłam, jak wsuwa, i wysuwa pazury na moich ulubionych spodniach, upodabniając je do durszlaka. Przez cały czas trwania tej zbrodni gapił mi się prosto w oczy, tymi pięknymi ślepiami. I jak tu się na niego złościć...

***

Dysząc ciężko wtargałam siatę z zakupami do środka. Zrobiłam to z trudem, z uwagi na jej ciężką zawartość. Z mozołem wciągnęłam ją po schodach , uważając, żeby jej nie podrzeć o stopnie, raczej nie chciałam potem to wszystkiego zbierać.

Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, i aż westchnęłam z przerażeniem, zostawiłam kocura tylko na godzinę, zamkniętego u mnie w pokoju, na czas moich zakupów, a ten skurczybyk zdążył już zdemolować pomieszczenie.

Ubrania leżały porozwalane po podłodze, książki zrzucone z półek a brzegi moich ulubionych zasłon były podrapane. Okazało się, że drugim wcieleniem mojego podopiecznego okazał się młody szczeniak-niszczyciel. A pomyśleć, że to kot... Sam winowajca leżał na moim łóżku z miną mówiącą, że jest bardzo zadowolony, z upiększenia tego miejsca.

Miałam nadzieję, że to oznacza jego szybkie zaaklimatyzowanie się w moim domu. Pani Irenka ostrzegała mnie, że on może trochę zniszczyć, w procesie przyzwyczajania się do nowego miejsca, ale że aż tak? Szczerze chciałam się na niego pogniewać, ale gdy patrzyłam w te jego pełne samozadowolenia oczy, miałam większą ochotę go pochwalić, niż zganić. No, ale cóż, właśnie tak działają te kluchy, powszechnie znane kotami.

Gdy schylałam się po poszczególne części garderoby, i składałam je w kostkę moje myśli biegły daleko stąd, do innego zwierzęcia, ale o wiele większego niż to, które właśnie obtaczało moją poduszkę, w swoje długie, czarne kłaki. Do Fuksa. 

Zastanawiałam się, o czym teraz myśli, i jakie wspomnienia roją się teraz w jego łbie. Chciałam być teraz przy nim, chciałam pocałować każdą z jego blizn, i pogładzić charakterystyczną plamkę między uszami.

Ze zdziwieniem stwierdziłam, że gdy miałam Fuksje inaczej o niej myślałam, niż teraz o Fuksie. Wtedy zastanawiałam się, jak będzie wyglądać nasz trening, ale teraz myślałam tylko o tym, żeby spędzić z wałachem trochę czasu, tak jak z przyjacielem. Bo właśnie nim był, od czasu kiedy wtarabanił się ze swoimi wielkimi, brązowymi oczami w moje i tak pogmatwane życie, stał się kimś więcej, niż zwykłym zwierzęciem. Chciałabym być przy nim, nawet jeśli to by oznaczało odpędzenie jego demonów z przeszłości,  ale wiedziałam, żeby zrobić to tak, by nie wróciły musiałam najpierw uporać się ze swoimi...Nawet nie zorientowałam się, kiedy sprzątnęłam cały pokój, myśląc na temat Fuksa.

Przeciągnęłam się,rozciągając po przykurczane od schylania mięśnie i wyprostowałam się, szukając wzrokiem Wigora, którego nie znalazłam na moim łóżku.

Nagle usłyszałam za sobą szelest plastikowej torby, i już wiedziałam, że kocur nie próżnował, kiedy byłam zamyślona . Obróciłam się na tyle szybko, że zdążyłam zobaczyć, jak Wigor puścił trzymaną wcześniej torebkę kocimiętki, i czmychnął pod szafę. Prychnęłam ze śmiech patrząc na jego zdziwioną minę, i schyliłam się, żeby rozpakować zakupy. Pierwszym co wyjęłam z siatki było granatowe posłanie przypominające poduszkę, które natychmiast położyłam na szerokim parapecie okna, wiedząc, że mój kot polubił obserwowanie ludzi , i zwierząt przechadzających się po ulicy. Wigor, nadal ściśnięty pod szafą patrzył na mnie zaciekawiony. Następny był drapak. Nie był to jednak klasyczny drapak stojący, a raczej coś w rodzaju maty, do której kocur był przyzwyczajony w kociarni. Położyłam ją w rogu, tak żeby się o nią nie potykać.

Miałam nadzieję, że rodzicom nie będzie przeszkadzać plastikowa kuweta, którą wtaszczyłam do łazienki, i zasypałam zapacho chłonnym żwirkiem. Potem już zostały tylko miski, które ustawiłam w moim pokoju, i  paczka karmy, oraz kocimiętki. Wigor nawet nie raczył wyjść, gdy nasypałam mu do miski trochę granulek, ale gdy tylko podniosłam paczuszkę przysmaków, zmaterializował się przy mnie, mrucząc głośno, i ocierając się o moje łydki. Natychmiastowo na moich spodniach pojawiła się czarna, kocia sierść.

Zaśmiałam się, gdy kot usiadł przede mną, i wlepił we mnie duże, proszące oczy, który wyraz bardzo dobrze by pasował do głodzonego zwierzaka, a nie dobrze odżywionego kocura.

- Dzisiaj proszę pana - Zwróciłam się do kocura - Przysmaków nie ma! -Zaakcentowałam ostatnie słowo - Bo znając panią Irenkę tak cię utuczyła przysmakami, że na miesiąc ci starczy!

Kot odwrócił się do mnie tyłem, i z pogardą machają ogonem wskoczył na swoje posłanie przy oknie. Przymknął oczy ugniatając łapkami mięciutki materiał poduszki, aż wreszcie umościł się na niej, tak żeby mieć dobry widok na ulicę. Wyglądał pięknie, gdy promienie słońca padały na jego czarną sierść wydobywając z niej odcienie brązu.

Usiadłam na łóżku, rozkoszując się tym widokiem, ale nie było mi dane długo cieszyć się tym spokojem, bo chwile potem usłyszałam szczęk otwieranego zamka w drzwiach frontowych.

Zamarłam. Wrócili.

Zawsze NigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz