Rozdział 13

188 20 18
                                    

Razem z Rudą siedziałyśmy na półpiętrze przed salą od historii, gdy Paula razem z resztą Klubu Gwiazd przyszła do nas z miną nie wróżącą nic dobrego. Automatycznie skuliłam się, jakby próbując wtopić się w tło. O dziwo blondynka zwróciła się nie do mnie, ale do Tosi.

Trochę się bałam co zamierza zrobić, cała jej postawa jasno mówiła o wrogości, i wściekłości.

- Kujonka -Wysyczała podchodząc do Rudej.

Tosia, o dziwo nawet nie zareagowała, siedziała nadal na podłodze grzebiąc w plecaku. Paula zmrużyła oczy z wściekłością, nie przywykła, żeby ktokolwiek ją ignorował.

- To że ja dostałam dobrą ocenę, a ty nie nie oznacza że możesz się na mnie mścić. Paula. - Imię blondynki, Ruda wymówiła z taką pogardą, na jaką tylko ją było stać. Nadal nawet nie spojrzała jej w oczy.

W myślach syknęłam z podziwu. Tosia według mnie wykazała się niezłą odwagą.

- A właśnie że mogę. Ja WSZYSTKO mogę. W odróżnieniu do ciebie. Nikt przecież nie szanuje sieroty. Twoje zdanie się tutaj nie liczy. A przepraszam, ono nie liczy się nigdzie. - Zasyczała Paula

Ze swojego miejsca dobrze widziałam jak w oczach Tosi pojawiają się łzy, jednak ona podniosła głowę i z niezwykłą śmiałością wypluła jej prosto w twarz:

- JA przynajmniej nie jestem rozpieszczoną dziunią nie mogącą sobie poradzić w życiu. Myślisz że masz przyjaciół? Mylisz się. Oni nie lubią ciebie tylko twoje pieniądze. A tak przy okazji -Uśmiechnęła się słodko - Z twoimi ocenami, nawet gdybyś dostała szóstkę wagi sześć, i tak to by ci nie pomogło.

Paule zamurowało. Pierwszy raz ktoś jej się sprzeciwił, a do tego ją obraził. Dobrze wiedziała co za chwilę się stanie. Chciałam coś zrobić, ale ręce miałam jak przykute do boków. Ja nie miałam tyle odwagi co Tosia. Mnie Paula dobrze wytresowała.

Miedziane włosy zatrzepotały w powietrzu, gdy głowa ich właścicielki odskoczyła w bok pod wpływem ciosu który Paula wymierzyła w jej policzek. Lewy. Twarz Tosi wyrażała kompletny szok. Podniosła drżące palce do twarzy, i dotknęła szybko czerwieniącego się policzka.

Z przerażeniem oglądałam jak Paula unosi drugi raz dłoń, do powtórnego uderzenia. Nagle coś we mnie pękło. Szybkim ruchem, nie namyślając się nad tym co robię w ostatniej chwili złapałam nadgarstek blondynki unieruchamiając go w powietrzu. Prawie automatycznie stanęłam przed Tosią, która kuliła się zasłaniając twarz rękami. Nie wiedziałam co robię, ale wiedziałam, że jak zaczęłam muszę brnąć dalej.

- Jak śmiesz?! - Paula była wściekła. Naprawdę wściekła. Próbowała wyrwać dłoń z mojego uścisku, ale jej się nie udało. Przydały się treningi z trudnymi końmi.

- Nie wstyd ci? Bijesz kogoś tylko z tego powodu, że okazał się lepszy w matematyce? Naprawdę? Nie miałam pojęcie że można upaść aż tak nisko. - Mój głos wręcz ociekał jadem. - A przepraszam, czy to w ogóle możliwe, żeby opaść jeszcze niżej niż Tartar, który już dawno zdobyłaś? - Nie miałam pojęcia skąd się we mnie wzięło tyle szyderstwa.

Zadzwonił dzwonek. Puściłam rękę Pauli z satysfakcją patrząc, jak rozciera czerwone ślady.

- Przysięgam że jeszcze zamienię twoje życie w piekło! - Powiedziała blondynka, i oddaliła się szybkim krokiem, zanim zdążyłam jej odpyskować

Odetchnęłam z ulgą i z powrotem usiadłam na ziemi obok zszokowanej Tosi. Chociaż z zewnątrz udawałam silną przez całe zajście musiałam tłumić w sobie odruch ucieczki, lub skulenia się i poddania. Nadal byłam zdziwiona moją odwagą. I nadal bałam się kiedy nadejdzie czasu zemsty na mnie. Paula nigdy nie puściła by czegoś takiego płazem.

- Wszystko okey? - Zapytałam Rudą. Nadal z zszokowaną miną dotykała swojego policzka. Czerwienił się na nim ślad dłoni. Dłoni Pauli.

- Ona mnie uderzyła...- Wyszeptała z niedowierzaniem.

Dotknęłam jej ramienia, próbując ją pocieszyć. Dobrze wiedziałam jak się teraz czuje, nie raz, i nie dwa byłam w takiej sytuacji. Dobrze wiedziałam jak trudno się z ty pogodzić, i jak trudno przyjąć to do wiadomości.

- Dziewczynki coś nie tak? - Prawie podskoczyłam gdy usłyszałam głos nauczyciela od historii tuż za sobą.

Westchnęłam, i kazałam sobie w duchu wziąć się w garść. Nie mogłam pozwolić, żeby Tosia w takim stanie musiała wytrzymywać kolejne lekcje. I do tego nie chciałam tu zostawać po tym co zrobiłam Pauli.

- Tosia się źle poczuła proszę pana – Powiedziałam, i widząc zdziwioną minę Tosi szybko, tak żeby nauczyciel tego nie zauważył nadepnęłam jej na stopę. Wydała z siebie cichy jęk – Ma gorączkę, byłyśmy u pani pielęgniarki.

- Zadzwonić po rodziców Tosi?- Nauczyciel był wyraźnie zaniepokojony.

- Nie. Nie – Przerwałam mu szybko – Już to zrobiłam. Czekają przed szkołą, ale czekałyśmy na pana, żeby nas pan zwolnił.-  Wstrzymałam oddech. Oby się udało...

- A ty? Ty też się źle czujesz? - Nauczyciel spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Nie, ja... - Myśl, myśl, myśl ! Wrzeszczałam na siebie w duchu – Ja mam miesiączkę, i wie pan moje spodnie... - Wyrzuciłam z siebie mając nadzieje że mi uwierzy.

- Nie, nie musisz mi więcej tłumaczyć – Z lekkim rozbawieniem oglądałam jego twarz, która stała się nagle ceglasto czerwona. - Zwalniam was obie.

I odszedł. Nie mogłam uwierzyć że poszło tak łatwo. Ale ten nauczyciel był jednym z tych facetów, którzy kiedy usłyszą słowo miesiączka dostają nagłego ataku zespołu "uciec stąd jak najszybciej". Tacy już są niektórzy mężczyźni.

-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego kłamałaś, po to żeby nas zwolnić?- Tosia mówiła cicho i niewyraźnie.

- Nie chciałam żebyś szła po tym do szkoły. Dobrze wiem jak się teraz czujesz, a Pauli już dawno powinnam się postawić. - Wymusiłam uśmiech.

Tosia uśmiechnęła się delikatnie, bez słów dziękując mi za to co zrobiłam. Czułam się dziwnie. Jeszcze nigdy kogoś w ten sposób nie obroniłam. Właściwie to jeszcze nigdy kogoś nie obroniłam. Kotłowały się we mnie różne, często sprzeczne uczucia. Po pierwsze strach. Bałam się zemsty i konsekwencji. 

Po drugie radość. Cieszyłam się z tego że wreszcie się postawiłam Pauli. Po trzecie czułam wzbierającą we mnie przyjaźń do tej wesołej dziewczyny. Po czwarte złość. Byłam na siebie zła, że nie zrobiłam tego wcześniej, i po piąte coś co kazało mi bronić osoby z którą tak mi się dobrze układało. Wcześniej nie myślałam o Tosi jako o fajnej, miłej osobie, tylko jak o zwykłej koleżance z klasy. Ale teraz się to zmieniło. Czułam że jestem gotowa żeby zacząć przyjaźń.

Wyciągnęłam do niej rękę pomagając jej wstać. Na twarzy Rudej powoli pokazywał się jej zwykły optymizm, i wesołość. Jeśli ja byłam przestarzałym modelem noki, to Tosia była starym, ale nie aż tak samsungiem, który cały czas wygrywa wesołą, ale i czasami denerwującą muzyczkę, która oznacza przychodzące wiadomości.

Wzięłyśmy kurtki z szatni, i wyszłyśmy na dwór, po drodze tłumacząc wymyśloną przeze mnie historię woźnej.

-Gdzie idziemy? Raczej nie do domu, bo moja mama tam będzie i o wszystkim się dowie. - Ruda spojrzała na mnie czekając na odpowiedź.

Miałam jeden pomysł, ale zastanawiałam się, czy naprawdę chce tam ją zabrać. Dobra, przecież nic mnie to nie kosztuje.

-Lubisz koty?

- Bardzo - Rudej zabłysły oczy - A co?

- Jest jedno miejsce do którego chodzę w takich momentach.

- Jakie?

- Pójdziemy do kociarni.

Zawsze NigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz