Przycisnęłam czoło do chłodnej szyby od auta mojego ojca. Jechaliśmy na targ. Szczerze, nadal nie wiedziałam jaki. Spodziewałam się jakiegoś kiermaszu świątecznego, albo co, w końcu zbliżają się święta Bożego Narodzenia, ale nie do końca wiedziałam czego można się spodziewać po moich rodzicach. Zwłaszcza, że oni nie mieli w zwyczaju robić niespodzianek. Poprostu to nie było w ich stylu.
Chrzęst żwiru na parkingu wyrwał mnie z zamyślenia. Gdy tylko ojciec wyłączył silnik szarpnęłam za klamkę, chcąc wyjść z auta. Ale drzwi były zamknięte.
- Chcę ci dać coś do zrozumienia - Powiedział ojciec, przyglądając się mi w lusterku.
Kiwnełam głową, wiedąc, że im szybciej powie, tym szybciej stąd wyjdę tym samym, szybciej odjedziemy.
- Teraz wyjdziesz - Zwrócił się do mnie - I wybierzesz sobie jedną z sprzedawanych rzeczy. Nie wrócimy dopóki tego niezrobisz.
Niewiedziałam o co mu chodzi. Zachowywał się tak, jakby to co powiedział miało być dla mnie wielką karą. A na razie na nic takiego się nie zapowiadało. Ojciec odblokował moje drzwi a ja natychmiast wyskoczyłam z pojazdu chcąc się z tamtąd jak najszybciej oddalić.
Rozejrzałam się dookoła. Zamarłam. W odległości kilku dziesięciu metrów stała brama z gigantycznym napisem "ŚWIĄTECZNE TARGI KONI" podświetlonym małymi lampkami, tak że było go doskonale widać w zapadającym zmierzchu.
Miałam ochotę stąd uciec. Bo niechciałam wybierać. Za tą bramą czekały na mnie zwierzęta, których unikałam od czasu ferelnych zawodów. Nie chciałam patrzeć na inne konie, bo od razu przypominały mi Fuksję.
Czułam się zdradzona przez swoich rodziców. Dobrze wiedzieli, że nie chcę. Że nie chcę wracać do jazdy konnej. Po prostu byłam głupia myśląc że rodzice zaprzestali swoich starań żebym wróciła do jazdy konnej. Teraz podjęli decyzje że kupią mi konia.
Ale ja obiecałam sobie że na to nie pozwolę. Że nie pozwolę zastąpić Fuksji. Że nie pozwolę sobie o niej zapomnieć. Niechciałam żeby inny koń zajął jej miejsce w moim sercu.
Ktoś, kto nigdy nie obcował z końmi nie będzie wstanie zrozumieć moich myśli, ani moich emocji. Nie zrozumie, dlaczego z jednej strony nie jestem wstanie normalnie funkcjonować, bez obecności tych czworonogów. Nie zrozumie też dlaczego jednocześnie nie umiem spojrzeć na innego konia, bez porównywania go do kasztanki.
Rodzice zostali w aucie. Nawet mnie to cieszyło. Ich komentarze tylko by pogorszyły sytuację. Powoli, czując się jak więzień skazany na szubienicę ruszyłam w stronę wejścia.
Czułam, jak żwir przesuwa mi się pod stopami gdy szłam do miejsca, które mogło zmienić moje życię. Gdy przechodziłam przez bramę uderzyła mnie znajomy i równie bolesny zapach koni.
Wzdłuż ubitej ścieżki stały "stoiska" z przystosowanymi polowymi boksami obok. W każdym boksie stał koń. Starałam się na nie nie patrzeć, ale one były wszędzie. Każdy ich ruch przypominał mi Fuksje. To było zbyt trudne.
Łzy płyneły po moich policzkach, gdy ze spuszczoną głową szłam wzdłuż stoisk. było bardzo głośno. Każdy z handlarzy starał się sprzedać zwierzęta które miał na stoisku, jak najszybciej i przy jak najbardziej opłacalnej cenie.
Miałam świadomość, co czeka większość tych stworzeń, jeśli nie zostaną kupione. Dobrze wiedziałąm, że więcej nie zobaczą światła dziennego... Wielu z tych sprzedawców już miała załatwiony kontrakt z najbliższą rzeźnią. I to nie była żadna wielka tajemnica. Bo z jakich powodów sprzedaje się konia? Pieniądze, brak czasu i wiele, wiele innych. I raczej oczywistym jest to, że jak już sprzedajesz dość kłopotliwe zwierzę, jakim jest koń, na tego typu targach, zależy ci na szybkiej sprzedaży. No i jeśli nie, to dla niektórych nie ma problemu żeby pozbyć się czworonoga w mniej humanitarny sposób...
CZYTASZ
Zawsze Nigdy
AdventureNiewiele osób wie jak to jest stracić wszystko w jeden dzień, wszystko co się kochało, i wszystko na czym zależało. Ona wie. Jedna chwila, jedne zawody zmieniły wszystko, całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach, w tym jednym straszliwym momenci...