Autobus zatrząsł się na wybojach, gdy ruszyliśmy z przystanku. Pierwszy raz od dawna byłam wypoczęta i pełna siły. Jednak wiedziałam, że ten dzień w szkole może być trudniejszy niż inne.
Miałam dzisiaj być tam bez Rudej, która ostatnio pomagała przeżyć te kilka godzin z klasą. Tosia musiała dzisiaj opuścić lekcje z powodu wizyty u dentysty. Na treningu też miałam być sama. Zostały cztery dni do zawodów. Odliczałam ten czas, codziennie skreślając jeden kwadracik odpowiadający minącemu dniu na kalendarzu. To miał być ostatni dzień w szkole przed przerwą świąteczną.
Właśnie, przerwą świąteczną. Dla wielu ten czas jest niesamowity, magiczny i bardzo radosny oraz wesoły. Jednak nie dla mnie. Dla mnie to był ciągły stres. Każda godzina, minuta i sekunda przybliżała mnie do zawodów.
Stres pozostawiał na moim ciele i umyśle bardzo dobrze widoczne ślady. Pierwszym z nich był mój wygląd, a dokładniej twarz. Podkrążone i przekrwione oczy były dowodami nie przespanych nocy. No i waga. Od kilku dni zaobserwowałam gwałtowny spadek masy mojego ciała. W ciągu pięciu dni schudłam trochę ponad trzy kilo, co zdecydowanie nie było zdrowe.
Pojazd zatrzymał się na następnym przystanku. Sztuczny, kobiecy głos wypełnił moje uszy, gdy otworzyły się drzwi.
A ja zamarłam na swoim twardym, siedzeniu widząc kto wszedł do środka z plecakiem na ramieniu. Paula. Mogłam się jej spodziewać, ale i tak to był dla mnie szok.
Dziewczyna podniosła głowę i wbiła spojrzenie swoich niebieskich oczu prosto we mnie. Szybkim krokiem zbliżyła się do mnie i wskazując na siedzenie na przeciwko mnie chłodnym, ale zadziwiająco mało wrogim głosem zapytała:
- Mogę usiąść? Muszę z tobą pogadać.
Kiwnęłam tylko głową nadal trochę osłupiała. Blondynka natychmiast usiadła i położyła swój plecak na swoich kolanach. Popatrzyła na mnie i westchnęła ciężko, jakby zbierając się żeby powiedzieć coś bardzo ciężkiego. Wreszcie otworzyła usta, ale żadne słowo ich nie opuściło.
- Tak? - Zapytałam starając się zachęcić ją do mówienia. Może to było dziwne, ale nie bałam się. Wręcz byłam ciekawa, co ma do powiedzenia. Może to przez zmęczenie..
- A więc... To co za chwilę powiem nie będzie usprawiedliwieniem ani wymówką - Zaczęła dumnie podnosząc głowę i starając się utrzymać swój autorytet - Wiem, że ostatnie lata naszej znajomości nie były zbytnio przyjemne...
Z całej siły musiałam się powstrzymywać, od szyderczego prychnięcia. To " nie zbyt przyjemne" były bardzo dużym załagodzeniem sytuacji. Gdy Paula przerwała patrząc na mnie pytająco ja machnęła m ręką, żeby kontynuowała. Zbierało się na coś naprawdę dużego.
- Chciałam ci coś opowiedzieć - Spuściła wzrok. To na pewno nie było nic lekkiego ani przyjemnego - I żeby to zrobić muszę chyba zacząć od początku. Nasi rodzice się przyjaźnili przez kilka lat, ale potem kontakt się urwał, ale o tym pewnie już wiesz... - Wiedziałam, aż za dobrze. Ojciec kiedy byłam jeszcze trochę mniejsza często złorzeczył na temat rodziców Pauli przy posiłkach - I wtedy mój brat... Kiedy miałam dwa lata.
Zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc o co chodzi.
- Ty masz brata? - Zapytałam przerywając jej gwałtownie.
I wiedziałam już czego się spodziewać. Bo Paula drgnęła gwałtownie, jakby dostała bolesny cios w brzuch, a jej duże oczy zaszły łzami. Natychmiast zamilkłam, mając ochotę cofnąć czas. Może i dziewczyna była moim wrogiem, ale właśnie próbowała się przedemną otworzyć a ja palnęłam coś tak głupiego...
- Kiedy miałam dwa lata - Powtórzyła starając się nie rozpłakać - Ty też byłaś w podobnym wieku, on miał prawie piętnaście. Jeździectwo było całym jego życiem i właśnie to zbliżyło naszych rodziców. Twoja matka go uczyła i przygotowywała do treningów, a w zamian moi rodzice pomagali w innych rzeczach waszej rodzinie. Coś w rodzaju takiego przyjacielskiego układu wzajemnej pomocy. Ale potem urosłaś ty. - Jej oczy wręcz oskarżycielsko zatrzymały się na twojej twarz, a ja poczułam wstyd, chociaż byłam zbyt mała, żeby to pamiętać - I byłaś na tyle duża, żeby zacząć jeździć, twoja matka zostawiła mojego brata, żeby uczyć ciebie. Bo na dwóch uczniów, z powodu pracy nie miała czasu. I on musiał przestać jeździć. - Zacięła się lekko. Najwyraźniej zbliżaliśmy się do tej trudniejszej części - Rodzice kazali sprzedać Alzatra.
- Alzatra? - Nie miałam pojęcia do kogo, albo do czego należało to imię - I daczego musiał przestać jeździć? Przecież w naszym mieście jest dużo szkółek i instruktorów, którzy mogliby go uczyć.
- Alzatr był jego ukochanym kucem. Miał go od czasy skończenia dziesięciu lat. A my wtedy nie byliśmy... No, nie byliśmy w zbyt dobrej sytuacji pieniężnej.
To by wszystko wyjaśniało. Moi rodzice nie brali od nich pieniędzy za naukę syna, ale potem pojawiłam się ja... A jeździectwo to naprawdę drogi sport.
- Aha - Mruknęłam, starając się odrzucić moje przewidywania do tego co się stanie dalej.
- Zupełnie się załamał. Zapadł w depresję, a pięć lat później, gdy usłyszał o tym, gdzie sprzedano jego kuca...
- A gdzie sprzedano? - Znowu mi się wyrwało, przerywając Pauli przed wypowiedzeniem dalszych, najprawdopodobniej kluczowych słów.
Westchnęła ciężko patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
- Rodzice powiedzieli mu, że znalazł dobry dom na wsi, gdzie przebywa pod opieką odpowiedzialnych ludzi. Jednak prawda była inna. Nie znaleźli na niego żadnego kupca, a gotówki potrzebowali natychmiast. Więc sprzedali go tam, skąd konie już nie wracają. - Przełknęła głośno ślinę, przygotowując się na wypowiedzenie dalszych słów - Kiedy się o tym dowiedział, jego stan się pogorszył. I zrobił coś, coś... - Zadygotała lekko ale ciągnęła dalej - Kiedy miałam siedem lat popełnił nieudaną próbę samobójczą u nas w domu. nie wiedział, że ja też tam jestem... - Wciągnęłam gwałtownie powietrze na jej słowa. Siedmioletnie dziecko... Nie powinno tego widzieć nikt nie powinien tego widzieć. Zamknęła oczy a spod jej powiek wyciekło kilka łez. Jednak to nie był koniec tej historii - Kiedy wyszedł ze szpitala, pokłócił się z mamą i tatą. Oskarżał ich o wszystko co się stało. I uciekł. Był pełnoletni, więc nic nie mogliśmy zrobić. Nigdy więcej go nie zobaczyłam. Wiem tylko, że mieszka gdzieś daleko, najprawdopodobniej za granicą. I ma dwójkę dzieci. - Zapadła głucha cisza, gdy przerwała swoją opowieść.
Chciałam coś powiedzieć, nawet otworzyłam usta, żeby dać wyraz współczucia, ale Paula mi przerwała następnymi słowami.
- Pewnie nadal nie wiesz dlaczego ci to mówię. I do tego w takim miejscu. - Wskazała na trzęsący się autobus - A więc, kiedy to wszystko się stało, nasi rodzice zerwali kontakt. A moi zatuszowali całą sprawę, wymazując z pamięci mieszkańców całą prawdę na temat mojego brata. Ale ja dalej pamiętałam. A zwłaszcza sam początek, gdy ty zepchnęłaś go z miejsca ucznia. Gdy zaprzepaściłaś jego marzenia samym swoim istnieniem. I cię nienawidziłam. Całą sobą. Pragnęłam cofnąć czas, tak, żeby cię nie było. I żebyś nigdy się nie pojawiła. I poszłyśmy razem do szkoły. A to była wprost idealna okazja na wyładowanie złości. Ale same głupie odzywki nie wystarczyły. Nienawiść we mnie rosła, karmiona wspomnieniami. I wtedy pierwszy raz podniosłam na ciebie rękę. To się ciągnęło i ciągnęło a ja nie umiałam przestać zatracając się w wściekłości. Aż do tego roku. Zaczęłam spotykać się z panią psycholog. Na sam początek nie dawało to żadnego efektu, ale teraz, teraz jestem w stanie tu siedzieć i ci to opowiedzieć. Psycholog powiedziała, że jeśli ci to powiem moja złość powinna się zmniejszyć. I nadal cię nie lubię. I najprawdopodobniej nigdy nie będę. - Uśmiechnęłam się lekko na tą jej chwilę bezpośredniej szczerości - Ale chciałam cię przeprosić za siebie z poprzednich lat. Przepraszam.
Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić, jak zareagować na jej słowa. Nadal byłam w duży szoku. Gigantycznym szoku. W końcu wyciągnęłam do niej rękę i wypowiedziałam jedno słowo, z nadzieją że Paula odpowie tym samym.
- Rozejm?
Blondynka uniosła lekko kąciki ust i uścisnęła moją dłoń, mówiąc:
- Rozejm.
A moją twarz rozjaśnił uśmiech. Może ten dzień nie będzie taki zły, na jaki wyglądał i na jaki się zapowiadał?
CZYTASZ
Zawsze Nigdy
PertualanganNiewiele osób wie jak to jest stracić wszystko w jeden dzień, wszystko co się kochało, i wszystko na czym zależało. Ona wie. Jedna chwila, jedne zawody zmieniły wszystko, całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach, w tym jednym straszliwym momenci...