Hello it's me i znów was będę dręczyć. Pociesze was dziś wtorek pierdolek. Jeszcze 3 dni do Soboty :3
Jhin
Pewnego wykurwilście słonecznego dnia w Ionii ktoś pomógł spierdolić Jhinowi z więzienia. Był to Kusho i jego ludzie, wszystko fajnie i git, ale zaczęli rozmawiać o związku z tobą. Jeśli Jhin by czegoś nie zrobił czego Kusho chcę to raczej by się to skończyło źle.
- Więc ty i ta dziewka (pewnie przeczytacie dziwka xd) to coś poważnego, czy po prostu się zabawiasz? Oczywiście, że się zabawiasz, bo kto by chciał z nią być. (eeeee zapomniałam co pisałam u Jhina kim jesteś więc wersja koloryzowana będzie xd) Córka farmera, ci wieśniacy mają chyba te zboża w głowie.
- Coś ty powiedział?
- Że wieśniacy mają zboże w głowie, a ta twoja lala w sumie też. - Jhin już nie patrzył na niego ze spokojem, sięgnął po broń i strzelił w ucznia Kusho.
- Jak takie nędzne ścierwo nie umiało uniknąć tak prostego ciosu. -Powiedział.
- Uspokój się Jhin! Masz mi pomóc, a nie zmniejszać armie.
- Robię to co chcę, jestem artystą i jestem zbyt wrażliwy na obrażanie mojej kobiety. Radze ci uważać. - Odszedł wymachując (kutasem) "szeptem".
Zed
Kayn nie raz pokazywał, że nie akceptuje cię w zakonie. Pewnego dnia kiedy wybiegłaś z sali cała mokra ( ulalla :3) ze łzami w oczach mężczyzna nie wytrzymał. Złapał Kayna za ramie i z całej siły przy wszystkich docisnął go do ściany.
- Mistrzu?
- Jeszcze raz zrobisz coś takiego, a obiecuje ci wylecisz stąd szybciej niż noxianie. Zakon oddam komuś bardziej mądremu i poważnemu. - Puścił go, wystraszył się, bo starał się tyle lat o zakon, a przez głupie dokucznie tobie mógł wylecieć.
CZYTASZ
Preferencje League Of Legends
FanfictionWiadomo hejterzy zakaz wstępu. Książka jest w pół normalna, a w pół nie. Zapraszam bardzo gorąco do przeczytania