Veronika
Umm... Jest to dość krępująca sytuacja, ale cóż mogę zrobić...jedyne co to porozmawiać z Rosie i przeprosić i obiecać, że POSTARAMY się tam już nie robić, a bynajmniej nie przy niej.
-Ej piękna co jest?- pyta Calum, gdy przytulona do niego przyciskami się coraz bardziej
- Nic nie jest... Musimy iść do Rosie...
-Tak masz rację...to było takie...um...trochę patologiczne co robiliśmy przy niej. Znaczy samo to, że ty mi robiłaś loda, a ja ci palcówkę nie, ale to, że robiliśmy to przy 3 letnim dziecku już trochę tak.
-Calu... Po prostu już do niej chodźmy- zarządzam i nie czekając na chłopaka idę do pokoju dziewczynki. Gdy tam zachodzie wstrząsa mną widok, który tam zastaje. Dziewczynka leży na dużym misiu i płacze. Zamykam drzwi za mną i podchodzę do dziewczynki i siadam przed nią.
-Rosie- mówię delikatnie, a dziewczynka na mnie patrzy
-Prze-p-pras-zam j-a ni-e po-winn-am im te-go wy-syłać- łka dziewczynka, a ja rozkładam ręce
-chodź do mnie myszko- mówię, a dziewczynka odrazu wstaje i podchodzi do mnie, a następnie się we mnie wtula i wybucha jeszcze większym płaczem. Głaszcze ją po plecach i całuje w czułek głowy przy okazji co jakiś czas zmazujac z jej malutkiej twarzyczki łzy.
- Rosie to prawda, może nie powinnaś nas nagrywać, ale my też nie powinniśmy tego robić przy tobie. Jest mi wstyd za mnie, że dopuściłam do takich rzeczy przy takim małym cukiereczku, który miał oglądać bajkę, a zaczęła nas podglądać!- przy drugim zdaniu zaczęłam ją gilgotać, a dziewczynka się śmiała w niebo głosy.
-Kocham cię Roni- mówi dziewczynka, a ja zastygam. Jest jedyną osobą, która oprócz mamy mi to powiedziała... Ojciec nigdy tego nie powiedział, a bynajmniej odkąd matka zmarła...
-Ja ciebie też cukiereczku- mówię i przytulam dziewczynkę i zaczynam płakać i teraz to ona ściera moje łzy. Przez nie (łzy) uśmiecham się do niej i całuje w czółko
-dobra bierzemy się i jedziemy do schroniska. Do piesełków! Leć szukać braciszka, a ja tylko sobie zmyje makijaż okej?
-takkkk!!! Już lecę! Zaraz widzimy się na dole!!- mówi malutka i już jej nie ma
Szybko można by powiedzieć, że biegiem pobiegłam do łazienki i szybko zmazałam rozmazany makijaż. Na rzęsy nałożyłam maskarę, a na usta nałożyłam przezroczysty błyszczyk. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że Calum z Rosie stoją przy drzwiach i czekają na mnie.
-Komu w drogę temu czas!- mówię z uśmiechem
***
Jesteśmy właśnie przed ośrodkiem schroniska i znosimy różne karmy, które zakupiłam że swoich pieniędzy. Zawsze jak tu przyjeżdżam to robię im zapas na co najmniej miesiąc, więc mają już cały jeden pokój w torbach z karmą, która ma długi zapas ważności do ego różne zabawki i smaczki oraz obroże i smycze i różne takie rzeczy do psów oraz kotów. Dzięki temu ośrodek może przeznaczyć swoje pieniądze na inne ważne inwestycje np. żeby ulepszyć jakość klatek, bądź wybiegów. Przywitałam się z mrs. Grandie, czyli cała tutaj ,,szefowa" i wraz z Calumem poszłam sprzątać w klatkach zwierzaką. Rosie została z panią Grandie z kotami, które ostatnio się narodziły.
Po posprzątaniu klatek zaczęliśmy przenosić wszystkie psy na jeden wybieg, żeby można było posprzątać tamten. Gdy posprzątaliśmy tamten wzięliśmy psy do następnego i tak nam minęło sprzątanie. Potem wzięliśmy psy do klatek i je nakarmiliśmy. Mają one wodę pod dostatkiem nie ważne czy są w klatce czy na wybiegu.
Później z racji, że było bardzo ciepło braliśmy z Calumem psy do kąpieli. Gdy wymyliśmy wszystkie psy dawaliśmy im nagrodę. Wiemy, że i tak zaraz będą w piachu i będą brudne, ale zależy nam żeby były wyczesane i w miarę czyste oraz ostrzyżone jeśli rośnie im bardzo sierść.
Na sam koniec każdy z nas wziął po kilka psów i poszliśmy na spacer. Pani Grandie powiedziała, że Rosie to cudne dziecko i, że nie przeszkadza jej dziewczynki obecność także zrobiliśmy dłuższy spacer dzięki, któremu więcej pogadaliśmy i się bardziej poznaliśmy oraz psy się mega wybiegały, bo potem doszliśmy na polanke, która jest ogrodzona, więc puściliśmy je, a psy odrazu zaczęły biegać jak powalone. Może były cały czas na wybiegu, ale to dla nas jak jesteśmy w domu i możemy jechać do innej miejscowości.
Dosyć zmęczeni wróciliśmy do ośrodka i odnieśliśmy psy do ich klatek. Nie są one takie małe i ja już sama o to zadbałam. Na samego kundelka przychodzi ponad 4m na 7m klatka, więc no.
Daliśmy im nowe legowiska i zabawki, a następnie na wybiegach rozłożyliśmy malutkie baseniki i nalalismy im tam wody. Jak jutro wypuszcza psy to bynajmniej będą miały się jak schłodzić. Tak, tak wiem, że strasznie dużo wydaje na ten ośrodek, ale wiedząc, że mam te pieniądze i mogę pomóc, a tego bym nie zrobiła to chyba by mnie krew zalała.
***
Pożegnaliśmy się z Mrs. Grandie i poszliśmy do samochodu. Dziewczynce było bardzo ciężko rozejść się że zwierzątkami, ale obiecałam jej, że jeszcze nie raz tu pojedziemy. Dziewczynka odrazu zgodziła się jechać do domu, więc plus dla nas. Byliśmy z Calumem zmęczeni no, ale co się dziwić.
***
Jesteśmy w domu już od 30 minut i każdy z nas jest już wykąpany i Rosie przygotowana na nockę u Ashtona i Toni. Tak Toni stwierdziła, że nie da mu małej, bo chyba by dom spalili razem. Jeśli chodzi o mnie to Calum namówił mnie na nockę, więc skoczyliśmy jeszcze do mnie po ubrania na jutro i tak dalej. Teraz mam na sobie za dużą koszulkę chłopaka i swoje dresowe spodenki. Nie mam na sobie bielizny, ale to chyba normalne. W sensie jest już 21, więc no co się dziwić. Może nie pójdziemy spać, ale jest tak lżej nic cię nie uciska ani nic ...
W końcu po 15 następnych minutach zadzwonił dzwonek co oznaczało, że Ash i Toni przyjechali po Rosie. Oddaliśmy ją w ich ręce i poszliśmy się zająć się sobą. I może nie do końca tak jak to wy sobie o tym myślicie...
•π•π•π•
Sorki, że nie było rozdziału, ale miałam dosyć poważny problem rodzinny i tak jakoś wyszło.
W każdym razie mam nadzieję, że wam się spodobał rozdział i do zobaczenia w następnym
Kocham was!!💕
Bayy!!!
CZYTASZ
~bad boy loves bad girl ~ ZAKOŃCZONA
FanficWejdź na prolog on nie gryzie skarbie👼💕 No dobra będę taka łaskawa i napiszę ci tutaj, żebyś się za bardzo nie zmęczyła...😏 Veronica Black- dziewczyna o twardym charakterze, dużo przeżyciach, bez matki i ojciec zadufany w sobie, macocha lecąca na...