Rozdział 10

75 2 0
                                    

Obudziłam się sama w pokoju. Williama nigdzie nie było. Wstałam z łóżka i zaczęłam szukać torebki. Znalazłam po kilku minutach. Na telefonie zauważyłam cztery nieodebrane połączenia od Kamy. Spojrzałam na zegarek. Dochodziło południe. Wybrałam numer, ciekawa czego chciała. Odebrała od razu:

– Dziewczyno, co się z tobą dzieje? Nie ma cię w domu, nie odbierasz telefonu – zaczęła od razu Kama.

– Jestem w hotelu – odpowiedziałam.

– Stało się coś?

– William przyjechał. Nie mówiłam ci?

– Jakoś nie.

– Sorry, Kama. Musiało mi wylecieć z głowy. Coś się stało?

– Możemy się spotkać? To nie jest rozmowa na telefon.

– Nie wiem jak będzie. Dzisiaj i jutro chyba nie dam rady. Jestem z Willem, przyjechał na cały weekend.

– Nie możesz go zabrać ze sobą? To ważne..

– Jak wróci do pokoju to go zapytam i zadzwonię do ciebie.

– To czekam. Pa – odpowiedziała Kama i rozłączyła się.

Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. W szafie znalazłam wieszak, na którym w łazience powiesiłam sukienkę, z nadzieją, że chociaż trochę się wyprostuje pod wpływem pary. Ułożyłam włosy na tyle, na ile się dało, owinęłam się w ręcznik i wyszłam na balkon zapalić. Dzień był ciepły i słoneczny. Zapatrzyłam się na jeżdżące po niedalekiej ulicy samochody, kiedy poczułam jak ktoś dotyka złapał mnie za ramiona. Poczułam zapach Williama. Wtulił swoją twarz w moją szyję.

– Dzień dobry, skarbie. Jak spałaś?

– Dobrze, dziękuję.

– Przyniosłem śniadanie i coś na przebranie dla ciebie. Nie wiem czy trafiłem z rozmiarem.

Odwróciłam się w jego stronę. Will wskazał na łóżko, gdzie leżała torba. Zgasiłam papierosa i podeszłam zobaczyć co jest w środku. Znalazłam tam spodnie, koszulkę i sweter. William pomyślał też o bieliźnie i szczoteczce do zębów, a na samym dole znalazłam pudełko z bransoletką. Była piękna, złota z delikatnymi zawieszkami w gwiazdki. Spojrzałam na Williama. Stał w drzwiach prowadzących na balkon. Opierał się ramieniem o futrynę, ręce miał założone i patrzył na mnie z uśmiechem na ustach. Wskazałam na pudełko z bransoletką i powiedziałam:

– To jakiś nieodłączny element codziennego stroju czy prezent na przeprosiny?

– Podoba ci się?

– Bardzo, jest piękna, ale zapewne była też bardzo droga.

– Piękna kobieta zasługuje na piękne prezenty.

– Być może, ale dla mnie najlepszym prezentem jesteś ty i twoje zainteresowanie – powiedziałam z przekąsem.

– Klara, przepraszam. Nie będę się już tak zachowywał.

– Zobaczymy...

– Długo będziesz się jeszcze boczyć?

– Nie, ale miej na uwadze, że na zaufanie trzeba sobie zasłużyć, a ty, przepraszam bardzo, jakoś nie dajesz mi powodów do zaufania, nie sądzisz?

– A gdybym ci powiedział, że to z miłości?

– To bym ci nie uwierzyła.

Nie chciałam dłużej kontynuować tej rozmowy. Zebrałam z łóżka ubrania od Williama i uciekłam do łazienki. Ubrałam się, związałam włosy w kucyk gumką, którą znalazłam wcześniej w torebce.

Troje to już tłumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz