William pomógł mi przenieść część swoich rzeczy do swojej sypialni. Skoro zgodziłam się zostać jego żoną, nie było sensu, żebyśmy spali osobno.
Nie wiedziałam, jak powiem o tym Kamie. Ona ciągle myślała, że William trzyma mnie tutaj siłą. Bałam się, że po tym wszystkim będzie mi robiła wyrzuty, że zachowuję się jak niezdecydowana idiotka. Prawda jest taka, że odkąd byłam w Londynie, nasze kontakty mocno się ograniczyły. Spędzałam z Williamem tyle czasu, że nawet nie miałam kiedy myśleć o Kamie.
Jedynie Sebastian czasami pojawiał się w moich myślach. Jego obraz bladł w mojej głowie, jednak dalej mi na nim zależało. Nie mogłam tego powiedzieć Williamowi. Nie zrozumiałby.
Uzgodniłam z Williamem, że da mi się oswoić z myślą o narzeczeństwie, zanim przedstawi mnie swoim rodzicom. Zgodziliśmy się, że w weekend on pojedzie do nich sam, a ja w tym czasie polecę się spotkać z Nadią, która wyszła na przepustkę ze szpitala. Mówiła, że ma do załatwienia kilka spraw, ja też bardzo chciałam z nią porozmawiać sam na sam, żeby przekonać ją do przeniesienia do Londynu. Miałam nadzieję, ze moje argumenty do niej dotrą i zgodzi się na propozycję Williama, żebyśmy zamieszkali razem.
W czwartek spakowałam walizkę i poszłam wcześniej spać, bo byłam dziwnie zmęczona. Nazajutrz miałam lecieć do Rzymu tym samym lotem co tydzień wcześniej. William miał do mnie dołączyć później, bo miał jeszcze kilka zleceń do dokończenia. Obudziłam się spragniona. Spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że dochodzi już północ. Williama dalej nie było. Wstałam z łóżka, zarzuciłam na siebie szlafrok i po cichu wyszłam z sypialni. Na korytarzu zorientowałam się, że z gabinetu dochodzi do mnie rozmowa. Zmarszczyłam brwi. Było trochę późno na rozmowy telefoniczne. Skradałam się jak złodziej do gabinetu, żeby podejrzeć co się tam dzieje.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy przez szparę w drzwiach zobaczyłam, że William nie rozmawia przez telefon, ale ma gości. Siedział na fotelu przy biurku, a obok niego stało dwóch mężczyzn ubranych w ciemne koszule. Jeden z nich miał na sobie czarną kurtkę ze skóry, drugi z nich był w garniturze.
Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie. Mężczyźni rozmawiali po cichu, jakby nie chcieli zdradzać się ze swoja obecnością. Musiałam się bardzo skupić i wytężyć słuch, żeby zrozumieć o czym rozmawiają.
Mężczyzna w garniturze odpalił papierosa i o coś zapytał. Nie zrozumiałam o co. Następnie zaśmiał się gardłowo.
– Nie wasz interes – odpowiedział Will. Jego głos był pewny i stanowczy.
– Obawiam się, że nasz. Znasz zasady. Masz tydzień na zdobycie kolejnego raportu, inaczej szef pożyczy sobie tą twoją laleczkę. Nie wiem, czy będzie szczęśliwa, jak już z nią skończy.
– Co ty pierdolisz? – zapytał William. – Nie mieszajcie w to Klary. – Słyszałam, że był przestraszony.
– Więc wiesz, co masz zrobić, żebyś dalej sam mógł się z nią zabawiać. Inaczej trafi do nas. Ciekawe czy jej cipka jest ciasna. Jest? Hmm? – dopytywał ten drugi.
Żółć podeszła mi do gardła, jak to słyszałam. Zrobiłam krok do przodu, starając się nie zdradzić swojej obecności. Widziałam twarz Williama z profilu. Miał zaciśniętą szczękę. Patrzyłam na tą sytuację kilka sekund, kiedy nagle jeden z mężczyzn podniósł wzrok i spojrzał prosto w uchylone drzwi. Wydawało mi się, że patrzy prosto na mnie. Jego oczy płonęły. Z nienawiści? Wściekłości?
Pot oblał całe moje ciało. Zrobiłam dwa kroki w tył i potknęłam się o własne nogi. Na szczęście nie upadłam. Odwróciłam się i uciekłam do sypialni. Nie wiedziałam co robić. Serce biło mi jak oszalałe, jakby chciało mi wyskoczyć z piersi. Tak strasznie się bałam. Przez Williama byłam w niebezpieczeństwie. Intensywnie myślałam, co mam teraz zrobić. Porozmawiać z nim? Powiedzieć mu, że wszystko słyszałam? Czy może lepiej udawać, że nic nie wiem. Położyłam się do łóżka, zwinęłam się w kulkę i przykryłam szczelnie kołdrą. Drżąc na całym ciele po chwili zapadłam w niespokojny sen.
CZYTASZ
Troje to już tłum
Roman d'amourWilliam zrobi kilka kroków do przodu. Atmosfera w mieszkaniu w sekundę zrobiła się tak gęsta, że można było ją ciąć nożem. - Co on tu robi? - zapytał wskazując na Sebastiana. - Nie twoja sprawa! - Chyba jednak moja. Dobrze cię pierdolił? Lepiej niż...