Rozdział 13

59 1 0
                                    

Pół godziny później do mojego mieszkania jak burza wpadła Kama. Nie wiem jak zdążyła tu dotrzeć tak szybko. Miała ze sobą żelazne zapasy na kryzys: wino i ciastka. Za to właśnie ją kochałam. Nigdy nie zawodziła. Kama doskonale czuła się w moim mieszkaniu, więc zaraz znalazła kieliszki do wina. Ustawiła wszystko na stoliku przed kanapą, a sama usiadła na podłodze. Leżałam na kanapie zwinięta w kulkę i opatulona kocem. Pomiędzy kolejnymi zjedzonymi ciastkami, zapijanymi obficie winem, opowiedziałam jej wszystko.

– Gówniana sytuacja, Klara. Myślisz, że Will jeszcze coś ukrywa? – zapytała zmartwiona Kama.

Wzruszyłam ramionami i podłożyłam pod głowę poduszkę, żeby ułożyć się wygodniej na kanapie.

– Nie mam zielonego pojęcia. Chyba nie jestem obiektywna.

– Nie dziwię ci się...

– No co ty nie powiesz – odpowiedziałam gorzko. – Kama, co ja mam teraz zrobić? Zakochałam się w nim, nie wiem czy dam radę z nim pracować. Może powinnam się zwolnić?

– Nie żartuj. Znowu zaczniesz od zera za marne grosze?

– Sama nie wiem...

Kama poszła do kuchni po drugą butelkę wina. Przez chwilę się nie odzywała, a kiedy wróciła powiedziała:

– Słuchaj... Sama nie wierzę, że to teraz powiem... ale może on cię naprawdę kocha? Może da się to jakoś poskładać?

– Kama! Zwariowałaś?! Czy ty w ogóle słuchałaś co ja do ciebie mówiłam? On potrzebuje ode mnie informacji, raportów, sprawozdań. Mam zostać jego wspólniczką?

– Nie! Oczywiście, że nie – powiedziała Kama, ale zabrzmiało to jakoś dziwnie. Jakby mówiła to bez przekonania. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Boże! Czy jej się coś w głowie poprzestawiało? Wyglądało to tak, jakby mówiła mi to co ja chcę usłyszeć, a nie to co naprawdę myśli.

– To co teraz? Co powinnam zrobić?

– Znam dobre lekarstwo na wszelkie smutki!

– Niby jakie... – kontynuowałam, jakoś mało przekonana do jej metod. Na ile ją znałam miała na myśli imprezę i chlanie. Cała Kama.

Kama chwyciła butelkę z winem, potrząsnęła nią pod moim nosem i pociągnęła łyka prosto z butelki.

– Szykuj się! Idziemy na imprezę! – krzyknęła.

– Kama, nie mam ochoty! Czy ty widzisz jak ja wyglądam?

– Zaraz się tym zajmiemy, ale najpierw wskakuj pod prysznic. – Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w kierunku łazienki.

Tu mogła mieć rację, gorąca woda na pewno w jakimś stopniu mi pomoże. Rozebrałam się, odkręciłam wodę i zaczekałam kilkanaście sekund aż poleci gorąca. Weszłam do kabiny. Dziesięć minut później Kama zaczęła dobijać się do łazienki.

– Klara! Wyłaź! – krzyczała zza drzwi.

Westchnęłam i zakręciłam wodę. Koniec tego dobrego. Owinięta ręcznikiem otworzyłam Kamie drzwi do łazienki. Czekała już na mnie z czarną, krótką sukienką w jednej ręce i szpilkami w drugiej.

– Majtek mi nie przyniosłaś?

– A po co ci majtki? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Chyba nie mówi poważnie?

– Kama, chyba żartujesz? Nie ruszę się nigdzie bez majtek!

Troje to już tłumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz