Zatrzymałam się i przetarłam oczy ze zdumienia. Wydawało mi się, że to nie możliwe, że go widzę. Sebastian w jednej chwili rzucił się w moją stronę, uradowany podniósł mnie do góry i okręcił w koło. Zatopiłam nos w jego szyi, pachniał tak cudownie. Rany, jak ja strasznie za nim tęskniłam. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dopiero rozłąka i jego widok uświadomił mi, że czułam do niego więcej niż chciałam przed sobą przyznać. Sebastian postawił mnie na ziemi, ale nie wypuszczał z uścisku. Czułam się przy nim tak dobrze.
– Co ty tutaj robisz? – zapytałam wtulona w jego klatkę piersiową.
– Musiałem cię zobaczyć, zresztą nie mogłem pozwolić, żebyś sama wracała o takiej porze.
– Ale skąd w ogóle wiedziałeś, o której będę wracać? Przecież ci nie mówiłam.
– Zadzwoniłem do Kamy.
Plotkara numer jeden. W tej chwili kochałam ją jednak najbardziej na świecie.
– Tak się cieszę, że jesteś – wyszeptałam.
– Przy tobie zawsze, mała – odpowiedział po cichu.
Staliśmy przytuleni jeszcze kilka minut, kiedy w końcu Sebastian odsunął mnie od siebie. Chwycił mnie za rękę, w drugą złapał moją walizkę i poprowadził w kierunku samochodu. W Polsce noce były o wiele chłodniejsze niż na Lanzarote, więc zanim doszliśmy te kilkaset metrów zdążyłam trochę zmarznąć.
– Klara, mam dla ciebie niespodziankę. Mam nadzieję, że ci się spodoba – powiedział Sebastian, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
– Masz jeszcze cztery dni wolnego, zabieram cię nad morze. – dodał patrząc na mnie uważnie, jakby chciał wyłapać czy nie przesadził z wielkością tej niespodzianki.
Przez kilkanaście sekund nie wiedziałam co odpowiedzieć. Moje zaskoczenie nie mogłoby być w tym momencie większe, gdyby mi powiedział, że został dyrektorem zarządzającym całej naszej firmy, albo powiedział, że przeprowadza się do Australii hodować kangury.
– Nie żartujesz, prawda? – zapytałam, żeby się upewnić, ale widząc jego minę, byłam pewna, że nie żartuje. – Och, nie. Nie żartujesz – potwierdziłam sama sobie.
– Miałem nadzieję, że się ucieszysz, że spędzimy razem trochę czasu razem. – W jego głosie wyczułam rozczarowanie.
– Seba, nie wiem co ci powiedzieć. Bardzo mnie zaskoczyłeś. Nie chodzi o to, że się nie cieszę, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Jestem prosto po podróży, mam wielką walizkę ciuchów, które niekoniecznie nadają się na kolejny wyjazd, Kama na pewno na mnie czeka. No i tak po prawdzie to myślałam, żeby na te cztery dni jechać w Bieszczady.
– Kama wie o tym, że cię zabieram. Spakowała dla ciebie nową torbę. Klara, zgódź się, proszę. Wariowałem tutaj bez ciebie.
Westchnęłam. Boże, Klara, ale z ciebie idiotka, pomyślałam. Odrzucasz jednego faceta i od razu pakujesz się w relację z drugim. A nie lepiej by dla ciebie było, jakbyś tak wyciągnęła wnioski ze swojego zachowania i chociaż przez jakiś czas pobyła sama, wyprostowała swoje oczekiwania? Ale tak bardzo chciałam z nim jechać...
– To dokąd jedziemy? – zapytałam.
– Do Sopotu.
– Wiesz, że technicznie rzecz biorąc Sopot nie jest nad morzem?
– Czepiasz się szczegółów.
Wzruszyłam ramionami. Sebastian odpalił samochód i uruchomił nawigację. Obserwowałam jego profil. Tęskniłam za nim. Nie wiem co w nim było, że moje uczucia w stosunku do niego się tak zmieniły. Przecież jeszcze niedawno nawet nie pałałam do niego sympatią, irytował mnie tak jak chyba wszystkich w biurze. Przy bliższym poznaniu jednak sporo zyskał.
CZYTASZ
Troje to już tłum
RomanceWilliam zrobi kilka kroków do przodu. Atmosfera w mieszkaniu w sekundę zrobiła się tak gęsta, że można było ją ciąć nożem. - Co on tu robi? - zapytał wskazując na Sebastiana. - Nie twoja sprawa! - Chyba jednak moja. Dobrze cię pierdolił? Lepiej niż...