Rozdział 27

39 1 0
                                    

Na drugi dzień rano obudziło mnie mocne włoskie słońce, wpadające do sypialni przez okno. Jęknęłam. Przewróciłam się na brzuch i ukryłam głowę w poduszce. Zapomniałam zasłonić okno. Nadia jeszcze spała, ale ja czułam się na tyle rozbudzona, że wiedziałam, że już nie zasnę. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i poszłam do salonu. Dopiero teraz, w dziennym świetle mogłam przyjrzeć się mieszkaniu Nadii. Ściany i podłogi były odremontowane, na podłodze były położone nowe płytki, ale meble, których nie było wiele, wstawione do mieszkania miały swoje lata. W salonie kanapa i jedna szafa, w sypialni jedna mała komoda, nawet łóżka nie było. Materac leżał bezpośrednio na podłodze. Kilka szafek kuchennych, zlew. Brak zmywarki czy piekarnika. Za to jak przystało na Włochy, ekspres do kawy był profesjonalny, powiedziałabym, że jak w dobrej kawiarni.

Zastanowiłam się chwilę nad jego obsługą. Kiedy stwierdziłam już, że wszystko ogarnęłam, zrobiłam dwie kawy. W międzyczasie wyjęłam z lodówki jogurty, bo tylko to znalazłam, pokroiłam owoce na talerzyk i wszystko na tacy zaniosłam do sypialni. Delikatnie obudziłam Nadię.

– Zrobiłam śniadanie.

– Mmm, ja za dawnych lat. – Uśmiechnęła się Nadia, przeciągając się. – Dziękuję. – Wzięła do ręki filiżankę z kawą. – Uwielbiam ten zapach. Kawa to jedna z lepszych rzeczy we Włoszech.

– Są jeszcze jakieś inne? – Zaśmiałam się.

– Pizza – odpowiedziała Nadia z pełną powagą.

No tak, pizza to ogólnie jedna z lepszych rzeczy. Niekoniecznie we Włoszech, ale i w życiu.

– Niestety nie miałaś zbyt wiele w lodówce. Potem pójdę zrobić zakupy – powiedziałam i wzięłam do ręki kawałek banana.

– Zwykle stołuję się w restauracji na dole.

Popatrzyłam chwilę na moją siostrę, zajętą jedzeniem jogurtu. Wyglądała dość mizernie. Blada cera, podkrążone oczy. Martwił mnie jej stan. Do tego ta ciąża. Kto, do cholery, był ojcem? Jakiś przypadkowy model czy może inny fotograf? Myślałam o tym intensywnie. To nie mógł być przypadkowy mężczyzna, wtedy by mi powiedziała, że to jakaś głupia wpadka. To musiał być ktoś ważny. Ktoś, kto wiele znaczył w jej życiu. Tylko jak wyciągnąć z niej te informacje, których będzie bronić jak największej tajemnicy państwowej. Znałam swoja siostrę doskonale. Jeśli nie chciała czegoś zrobić, to nic jej do tego nie mogło zmusić. Bałam się, że teraz może być właśnie taka sytuacja.

– Nadia, musimy pogadać. Wolisz teraz czy później? – zagadnęłam, kiedy kończyłyśmy śniadanie.

– Niech będzie teraz. Odwlekanie nic nie pomoże. Co chcesz wiedzieć? – westchnęła.

– Rozmawiałam wczoraj z Williamem. Prosił, żebyśmy mu wysłały wszystkie twoje wyniki.

– Klara, jesteś pewna, że powinnam ingerować w twoje życie?

– Oczywiście. Jesteś moją siostrą. Tylko ty mi zostałaś na świecie. – Chwyciłam ją za ręce. – Muszę się tobą opiekować. – Zamilkłam na chwilę. – William załatwi ci leczenie w prywatnej klinice. Przewieziemy cię do Londynu jak najszybciej.

– Dobrze. Niech tak będzie.

Nadia zamyśliła się na chwile, a ja upiłam łyk kawy. Byłam bardzo zaskoczona, że zgodziła się tak od razu. Coś było na rzeczy. Byłam tego pewna.

– Klara... – zaczęła. – Chciałam cię strasznie mocno przeprosić za to jak się zachowywałam. Byłam straszną suką. A ty jesteś teraz dla mnie taka dobra. – Po policzku Nadii spłynęła łza. Machnęłam ręką.

Troje to już tłumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz