Rozdział 23

38 2 0
                                    

– Rozgość się – powiedział William, stawiając moją walizkę w korytarzu. – Możesz zająć drugą sypialnię, chociaż wolałbym, żebyś spała w mojej.

Zgromiłam go spojrzeniem.

– Chyba cię pojebało. Mogłeś mnie tu ściągnąć szantażem, ale nie zamierzam z tobą spać.

– W takim razie druga sypialnia. Wszystko tam na ciebie czeka. Wiem, że jest już bardzo późno, ale chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać. Rozgość się, weź prysznic, czy co tam potrzebujesz. Będę czekał na ciebie w salonie.

Nie odezwałam się do niego. Już chciałam odejść, kiedy usłyszałam za plecami zdanie, które wkurwiło mnie całkowicie.

– Aha, jeszcze jedno. Oddaj mi proszę swój telefon.

Odwróciłam się do niego na jednej nodze.

– Co proszę?

– Słyszałaś. Daj mi swój telefon. – William wyciągnął rękę.

– Ciebie już całkiem popierdoliło! Myślisz, że kim ty jesteś, że masz prawo mi zabrać telefon?! Ani mi się śni – podniosłam głos.

– To nie była prośba, Klara.

– Wiesz, gdzie cię mam?! I takie teksty?!

– Mam ci przypomnieć, dlaczego tak chętnie tu ze mną przyjechałaś?

– Chętnie... Dobre sobie.

– Kurwa, Klara! Daj mi ten telefon! Nie pozwolę, żebyś się zaczęła teraz ze swoim kochasiem kontaktować!

– Niczego ci nie dam! Nie masz prawa tego wymagać! – rzuciłam i zaczęłam biec w stronę swojego pokoju.

Dobrze, że znałam już rozkład mieszkania Williama, wiedziałam więc, do których drzwi się kierować. Niestety on był ode mnie szybszy. Doskoczył do mnie kilka kroków dalej i przycisnął do ściany.

– Nie będziesz się z nim więcej kontaktować. Jesteś moja, rozumiesz?! Nie będziesz ze mnie robić idioty. Nigdy więcej nie zrobisz tego z nikim innym – powiedział po cichu, ale rozumiałam każde jego słowo doskonale. Każdy wyraz, każdy dźwięk wwiercał się głęboko w mój umysł. Jęknęłam. Całe opanowanie Williama, które pokazywał w dniu dzisiejszym pękło jak bańka mydlana. Spojrzał mi w oczy, a ja w jego twarzy widziałam cały wachlarz emocji. Począwszy od maksymalnego wkurwienia, aż do wielkiego pożądania. Rzucił się na moje usta z pełnym impetem.

– Will, proszę – powiedziałam między jego pocałunkami. – Zostaw mnie – dodałam, próbując go od siebie odepchnąć. Will odwrócił mnie tyłem do siebie i zaczął ręką ugniatać moje piersi.

– Po co czekać, skarbie. Nie stęskniłaś się za mną? – powiedział. Na pośladku czułam, że jest podniecony.

– Przestań! – wykrzyknęłam i zaczęłam się wyszarpywać z jego objęć. William zachowywał się jak opętany. Nie docierały do niego moje protesty. Trzymał mnie tak mocno, że bałam się, że zostaną mi po jego dotyku rozległe siniaki.

– William, to boli. – Łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach.

– Tak bardzo tęskniłem... – wyszeptał mi do ucha, całując jego płatki.

Wiedziałam, że nie dam mu rady. Za chwilę mnie zgwałci. Nie mogłam do tego dopuścić. Musiałam coś zrobić. Cokolwiek.

William był zajęty moimi piersiami, ręce miałam wolne, więc z całej siły wbiłam łokieć w jego brzuch, żeby zaraz potem nadepnąć mu na palce. Szkoda, że nie miałam na nogach szpilek.

Troje to już tłumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz