Prolog

360 7 0
                                    

Aleksiej

Siedziałem w gabinecie już dłuższą chwilę. Załatwiłem prawie wszystkie bieżące sprawy. Została mi tylko jedna, która nie dawała mi spokoju od jakiegoś czasu. W pokoju zrobiło się ciemno, jedynym źródłem światła był ekran komputera, który oświetlał tył mojego fotela. Wyglądałem przez okno i obserwowałem burzę, która szalała za oknem. Pociągnąłem łyk whisky ze szklanki, którą trzymałem w ręce.

– Żenia, do mnie. – Podniosłem słuchawkę telefonu i zadzwoniłem po Jewgienija, mojego zaufanego człowieka. – Cowell się łamie – powiedziałem cicho, kiedy wszedł do mojego biura. – Trzeba mu przypomnieć do czego się zobowiązał i ile w niego zainwestowaliśmy. Myślę, że odebranie mu tego, na czym zależy mu najbardziej będzie odpowiednią wiadomością. – Moje spojrzenie było zimne. Bawiłem się nabojami do pistoletu, kiedy w mojej głowie zrodził się pewien plan.

Nie mogłem pozwolić na to, żeby przez tego nic nie wartego śmiecia moje interesy się posypały. Doszły mnie słuchy, że zainteresował się jakąś laleczką z Polski. Podobno ściągnął ją do siebie. Odwróciłem się na fotelu i spojrzałem na zdjęcie na biurku. Nie było zbyt wyraźne, ale widziałem, że nieźle wybrał. Długie nogi, krągłe biodra, duże cycki.

– Masz się o niej wszystkiego dowiedzieć. I chcę lepsze zdjęcia – powiedziałem ostrym głosem i zapaliłem cygaro. Z powrotem odwróciłem się w stronę okna. Niebo rozdarła pojedyncza błyskawica.

Jewgienij nie zadawał zbędnych pytań. Zawsze wiedział co ma robić. Byłem odwrócony tyłem, ale doskonale wiedziałem, że stoi na baczność przy drzwiach, czekając na moje polecenia.

– Przyprowadź mi jakąś panienkę – rzuciłem na koniec. Jewgienij wyszedł, co poznałem po cichym zamknięciu drzwi. Kroków nie słyszałem, bo poruszał się bezszelestnie. Tak, Żenia był najlepszym z moich ludzi. Zawsze mogłem na niego liczyć. Uśmiechnąłem się zadowolony. 

Troje to już tłumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz